Jacek Jaworek 10 lipca 2021 roku zabił we wsi Borowce (woj. śląskie) swojego brata Janusza, bratową Justynę oraz bratanka, 17-letniego Kubę. Oddał w ich stronę strzały z broni palnej. W domu był również 13-letni wówczas Dzianni, który jednak zdołał się ukryć. Dziennikarze programu "Uwaga" dotarli do pani Iwony, siostry Justyny, zamordowanej przez Jacka Jaworka. - Jacka najbardziej bała się jego córka. Pisała do Justyny: "Uciekajcie, on was zabije" - powiedziała. - Kiedyś, podczas oglądania filmu, ponoć powiedział, że gdyby on kogoś zastrzelił to zrobiłby to tak, że potem nikt by go nie znalazł. A rodzina czułaby jego oddech na plecach - wspomina pani Iwona razem ze swoim mężem Ireneuszem. Po zbrodni w Borowcach wzięli oni pod opiekę Dzianniego. Do tej pory małżeństwo milczało, ze względu na dobro chłopca. Sprawa Jacka Jaworka. Rodzina ofiar przerywa milczenie Jacek Jaworek prawdopodobnie popełnił samobójstwo w Dąbrowie Zielonej około 5 km od miejsca zabójstwa, po ponad trzech latach od zbrodni. Wcześniej prawdopodobnie odwiedził grób zamordowanych na cmentarzu. Rodzina ofiar nie spodziewała się, że Jaworek może ukrywać się u swojej chrzestnej. 74-letnia Teresa D. została zatrzymana. Śledczy zarzucają jej udzielenie pomocy osobie poszukiwanej i utrudnianie postępowania. Zabójca miał ukrywać się u niej od pierwszych dni po zbrodni. - Z prasy się dowiedziałam, że jedyna ciocia, jaką znamy ze spotkań na cmentarzu, go ukrywała (...). Ciocia zawsze przychodzi na ten grób, zawsze rozmawia z Dziannim. To było szokujące - stwierdziła Iwona. - Myśleliśmy, że w okolicy wszystko jest sprawdzone, że nie ma prawa mu nikt pomagać - mówi Ireneusz. - Czemu nikt tam nie zajrzał? - dodaje jego żona. Kobieta przyznaje, że dowiedziała się od służb, że ciotki Jaworka nie zostały przesłuchane po zbrodni. - Nie spodziewaliśmy się go żywego w żadnej postaci - mówi dawny przyjaciel Jaworka. Poszukiwania Jacka Jaworka. "Miał problemy ze zdrowiem" Bliscy ofiar mówią, że wiele wskazuje na to, że Jaworek miał coraz poważniejsze problemy ze zdrowiem i dlatego popełnił samobójstwo. - Miał dwa i pół litra wody w płucach, powiększone serce, dnę moczanową, cukrzycę - powiedziała. - To jest dobra wiadomość, że już go nie ma. Ale chcielibyśmy wiedzieć, dlaczego ktoś mu pomagał, co tą osobą kierowało? To jest poważne przestępstwo... Dlaczego? Czy ktoś był zastraszony, czy z dobroci serca, czy jakieś pieniądze wchodziły w grę? Czy ktoś oprócz Jacka Jaworka i jego cioci powinien zasiąść na ławie oskarżonych? - pyta małżeństwo. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!