Tysiące interwencji w Polsce. Strażacy nie nadążają z interwencjami
Potężne podmuchy rozgościły się w Polsce. Od rana w większości kraju wieje bardzo silny wiatr, powodujący mnóstwo zagrożeń. Na Helu prędkość podmuchów osiągała nawet 94 km/h. Najwięcej pracy mają strażacy w północnych województwach, czyli tam, gdzie podmuchy są najsilniejsze. Do południa interweniowali już ponad 2 tys. razy. Zgłoszeń jest tak dużo, że miejscami nie nadążają z pracą. Dziesiątki tysięcy domów nie ma prądu.
Na północy Polski cały czas bardzo mocno wieje. Jak podaje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej między godz. 11:00 a 12:00 na Wybrzeżu, w tym w Gdańsku, notowano porywy do 86 km/h. Alerty pierwszego i drugiego stopnia związane z silnym wiatrem przedłużono do wtorku, do godz. 9:00.
Jaka prognoza pogody jest najlepsza? Taka, która jest aktualizowana co 30 minut. Wypróbuj darmową aplikację Pogoda Interia. Zainstaluj z Google Play lub App Store
Wichury w Polsce. Najgorzej jest na północy
O tym, jak groźne warunki panują w Polsce, świadczyć może fakt, że w poniedziałek do godz. 12:00 strażacy interweniowali 2052 razy. Najwięcej zdarzeń miało miejsce w województwach:
- pomorskim (471);
- warmińsko-mazurskim (458);
- mazowieckim (312).
Strażacy ostrzegają przed silnym wiatrem "w całym kraju" i apelują o szczególną ostrożność, zwłaszcza na drogach. Radzą też, by usunąć z balkonów, tarasów i parapetów okien "rzeczy, które mogą zostać porwane przez wiatr".
Strażacy nie nadążają z pracą
Szczególnie trudna sytuacja panuje w województwie warmińsko-mazurskim. Tam silne podmuchy wiatru powodują tyle szkód, że pracujący tam strażacy nie nadążają z ich usuwaniem.
Jak powiedział rzecznik prasowy warmińsko-mazurskich strażaków Grzegorz Różański "co kilkanaście minut wpływa do nas kilkadziesiąt informacji o zdarzeniach związanych z silnym wiatrem".
Rzecznik dodał, że "zdarzeń jest tak wiele, że nie nadążamy z pracą, mimo że do pracy wezwani zostali nawet ci strażacy, którzy mieli wolne, ale to i tak za mało".
Zwykle za przyjmowanie zgłoszeń i kierowanie zastępów na miejsce odpowiada jeden dyżurny, jednak "teraz potrzebujemy po 3-4 takich ludzi, bo jeden absolutnie nie nadąża z odbieraniem zgłoszeń, selekcjonowaniem ich i wysyłaniem na miejsce pomocy" - wyjaśnił Różański.
Z powodu nadmiaru zgłoszeń strażacy musieli podzielić zgłoszenia na te najważniejsze oraz na te, którymi będą mogli zająć się w drugiej kolejności.
Jak podaje rzecznik Różański, najpierw wykonywane są najważniejsze prace, takie jak usuwanie konarów zagrażających budynkom i liniom energetycznym. Na odblokowanie dróg zatarasowanych przez powalone drzewa trzeba będzie jeszcze poczekać.
Dziesiątki tysięcy domów bez prądu
W województwie warmińsko-mazurskim jedna osoba została ranna. Była to kobieta, która trafiła do szpitala po tym jak na samochód, którym kierowała, spadło drzewo.
W południe z powodu wichury prądu nie miało tam 33,4 tys. gospodarstw domowych. To efekt zrywania linii energetycznych przez upadające drzewa i gałęzie. Chociaż awarie mają miejsce w całym regionie, to najwięcej notuje się ich na wschodzie województwa - tam prądu nie ma ponad 16 tys. domów.
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!
INTERIA.PL/PAP