Sprawa Kurczuka przyspiesza
Sprawa Grzegorza Kurczuka nabiera w końcu tempa. Próbami tłumienia krytyki prasowej przez byłego ministra sprawiedliwości zajęła się rzeszowska prokuratura. Przesłuchano już bardzo wielu świadków.
Lubelski baron SLD, były szef resortu sprawiedliwości groził naczelnemu jednej z lokalnych gazet, że namówi przedsiębiorców, by omijali szerokim łukiem biuro ogłoszeń redakcji, jeśli gazeta nadal będzie źle pisać o SLD. Groźby zostały nagrane, taśma trafiła do prokuratury w Rzeszowie.
A ta wbrew obawom bardzo szybko i sprawieni zabrała się do wyjaśniania sprawy. - Przesłuchano bardzo wielu świadków - od partyjnych działaczy po dziennikarzy. Prawie wszystkich z mojej redakcji - mówi naczelny. Niektórzy nawet sarkają, że muszą tam jeździć. .
- Nie chodzi wcale o to, by Kurczuka posadzić za kratki - dodaje. Dla mnie jest ważne, aby ta sprawa znalazła formalny finał; żeby było powiedziane, to było złe. A to być może będzie można powiedzieć po odczytaniu nagrania. Niestety jego jakość jest bardzo słaba.
W Rzeszowie rozszyfrowano jedynie dwie trzecie rozmowy, więc odesłano nagranie do laboratorium, gdzie analizowano korupcyjną propozycję Rywina. - Zwykle na ekspertyzę czeka się 1,5 roku. Nam udało się to uzyskać termin majowy - mówi prokurator Zbigniew Niezgoda. Wtedy też będziemy wszystko finalizować - dodaje.