- Rzecznik wystąpił z prośbą do prokuratury, by udostępniła ona materiały. Podjął swoje czynności z urzędu, bo do tej pory nie wpłynęła do biura rzecznika żadna skarga na postępowanie lekarzy z pszczyńskiego szpitala - poinformowała w środę rzeczniczka Śląskiej Izby Lekarskiej Alicja van der Coghen. Śmierć w szpitalu w Pszczynie. Co może grozić lekarzowi? Jeśli rzecznik w efekcie przeprowadzonych czynności uzna, że doszło do przewinienia zawodowego, wówczas skieruje sprawę do Okręgowego Sądu Lekarskiego, który może orzec wobec lekarza następujące kary: upomnienie, nagana, kara pieniężna, zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w jednostkach ochrony zdrowia, ograniczenie zakresu czynności w wykonywaniu zawodu lekarza na okres od 6 miesięcy do 2 lat, zawieszenie prawa wykonywania zawodu od na okres 1 roku do 5 lat oraz pozbawienie prawa wykonywania zawodu. - Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej na rozstrzygnięcie, czy w danej sprawie doszło do przewinienia zawodowego czy też nie, ma 6 miesięcy, ale ten okres, jeśli zachodzi taka potrzeba, może zostać wydłużony - poinformowała Alicja van der Coghen. Zmarła w wyniku wstrząsu septycznego. Rodzina wini lekarzy Opinię publiczną w Polsce poruszyła nagłośniona w ostatnich dniach historia 30-letniej kobiety, która we wrześniu trafiła do Szpitala Powiatowego w Pszczynie w 22. tygodniu ciąży, kiedy odeszły jej wody płodowe. U płodu już wcześniej stwierdzono wady rozwojowe. Kobieta zmarła w wyniku wstrząsu septycznego. Rodzina zmarłej stoi na stanowisku, że lekarze zbyt długo zwlekali z zakończeniem ciąży, co przyczyniło się do zgonu. Sprawę bada prokuratura, kontrolę w placówce rozpoczął też Departament Kontroli Narodowego Funduszu Zdrowia. Zarząd szpitala w wydanym we wtorek oświadczeniu zapewnił, że jego personel zrobił wszystko, by uratować pacjentkę i jej dziecko, a wszystkie decyzje lekarskie zostały podjęte z uwzględnieniem obowiązujących w Polsce przepisów prawa oraz standardów postępowania. "Lekarze przyjęli postawę wyczekującą" Według prawniczki rodziny, pacjentka w trakcie pobytu w szpitalu w wiadomościach wysyłanych do członków rodziny i przyjaciół relacjonowała, że "zgodnie z informacjami przekazywanymi jej przez lekarzy, przyjęli oni postawę wyczekującą, powstrzymując się od opróżnienia jamy macicy do czasu obumarcia płodu, co wiązała z obowiązującymi przepisami ograniczającymi możliwość legalnej aborcji".CZYTAJ TEŻ: Gwiazdy wspierają akcję #AniJednejWięcejPrzepisy prawa dotyczącego aborcji zostały zmienione na skutek wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października ub.r. Wcześniej obowiązująca od 1993 r. Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, zwana kompromisem aborcyjnym, zezwalała na dokonanie aborcji w trzech przypadkach: w sytuacji, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (gwałt, kazirodztwo) oraz w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Jedynie ta ostatnia przesłanka została uznana przez TK za niekonstytucyjną - przepisy nadal dopuszczają możliwość przerywania ciąży w przypadku, gdy stanowi ona zagrożenie dla życia i zdrowia kobiety, a także gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża jest skutkiem czynu zabronionego m.in. gwałtu.