SLD wciąż szuka partnera do rządzenia
Najpóźniej za niecałe trzy tygodnie - 19 października, na pierwszym posiedzeniu nowego Sejmu, dotychczasowy rząd Jerzego Buzka poda się do dymisji. Czy kolejny gabinet, na którego czele prawdopodobnie stanie szef SLD Leszek Miller, będzie rządem mniejszościowym, czy koalicją - tego wciąż nie wiadomo.
W minionym tygodniu liderzy zwycięskiej koalicji SLD - Unia Pracy rozmawiali z Samoobroną, PSL, Prawem i Sprawiedliwością oraz Ligą Polskich Rodzin. Dziś punktualnie w południe mieli zacząć konsultacje z Platformą Obywatelską. W sejmowych kuluarach ocenia się jednak, że dzisiejsze rozmowy nie doprowadzą do przełomu w tworzeniu koalicji, bo politycy obu stron odrzucają taką możliwość. Rozmowy mogą jedynie przynieść przełom w procesie tworzenia rządu mniejszościowego.
Jeszcze w połowie ubiegłego tygodnia wydawało się, że taki scenariusz czyli powstanie gabinetu SLD wspartego w decydującym głosowaniu przez polityków PO jest jak najbardziej prawdopodobny. Po cichu mówili o tym przedstawiciele obu tych ugrupowań. Jednak w ostatnich dniach politycy Platformy usztywnili swe stanowisko - zaczęli mówić, że nie będą kozłem ofiarnym, na którego Leszek Miller zrzuci odpowiedzialność ze ewentualne niespełnienie wyborczych obietnic. Może to tylko podbijanie stawki, a może znak, że SLD będzie musiało szukać sprzymierzeńca wśród ugrupowań chłopskich (Samoobrona, PSL).