Znicze płoną już od kilku godzin. Pomimo późnej pory, wiele osób nadal odwiedza to miejsce. Gdańszczanie przychodzą tam w zadumie - modlą się i opłakują swojego prezydenta. Na miejscu można spotkać osoby w każdym wieku - od małych dzieci do seniorów. Wszyscy z milczeniu upamiętniają Pawła Adamowicza. "Ten prezydent był z nami zawsze - przecież on rządził Gdańskiem 20 lat. Nie mamy pojęcia, co mogło kierować młodym mężczyzną, który go zabił. Skąd w nim tyle nienawiści? Nie sposób to pojąć" - powiedzieli w rozmowie z PAP młodzi ludzie, nastolatkowie, którzy sporą grupą odwiedzili miejsce, gdzie w niedzielę stała scena WOŚP. Nieco ponad dobę temu były obok Katowni w Gdańsku tłumy uśmiechniętych, szczęśliwych ludzi, którzy chcieli pomóc - tym, którzy najbardziej tego potrzebują - dzieciom. Ich chęć niesienia pomocy, ich solidarność zburzył atak, który dziś zgodnie nazywają bestialskim. "Musimy z tym żyć, ale nie będzie to proste. Nie umiem znaleźć słów, żeby wyrazić współczucie rodzinie pana prezydenta" - powiedziała w rozmowie z PAP pani Irena. W poniedziałkowy wieczór w Gdańsku padał deszcze ze śniegiem, wiało. Nie było przy złożonej scenie WOŚP radości, śmiechu. Były jednak osoby, które miały na kurtkach przylepione serduszka WOŚP. "Mam nadzieje, że ta idea nie zginie. Oby ta śmierć nie poszła na marne" - dodał Krzysztof. W centrum Gdańska w wielu miejscach płoną znicze. Ludzie gromadzą się przed budynkami, które były przez 20 lat związane z prezydenturą Adamowicza. Chcą tego wieczoru być razem. Na wiecu przy pomniku Neptuna było ich ok. 16 tysięcy. W niedzielę wieczorem Paweł Adamowicz został zaatakowany nożem w Gdańsku przez 27-letniego Stefana W., który podczas finału WOŚP wtargnął na scenę. Prezydent Gdańska trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, gdzie w poniedziałek po południu zmarł. Paweł Adamowicz miał 53 lata, prezydentem Gdańska był od 20 lat.