Później firma Work Service, której Misiak jest współwłaścicielem, bez przetargu dostała lukratywne zlecenie na realizację tego, co w ustawie zapisano - informuje "Gazeta Wyborcza". Ustawa stanowi, że za zapewnienie zwalnianym stoczniowcom miękkiego lądowania odpowiada państwowa spółka Agencja Rozwoju Przemysłu. 27 lutego ARP ogłosiła, że "do realizacji usługi szkoleniowo-doradczej" wybrała konsorcjum firm DGA z Poznania i Work Service z Wrocławia. Chodzi m.in. o doradztwo dla zwalnianych stoczniowców, szkolenia, pomoc w pisaniu CV, wyszukiwanie ofert. Gazeta zapytała o Misiaka Julię Piterę, pełnomocnika rządu ds. zwalczania korupcji, która porozmawiała o sprawie z Misiakiem: "Pod słowem honoru powiedział mi, że nie miał wpływu na podpisywanie tego kontraktu, bo jest w radzie nadzorczej. I podkreślał, że jego firma na tym projekcie nic nie zarobi. Zdziwiło mnie to, a on wyjaśnił, że robią to dla prestiżu i by nie zwalniać pracowników w czasach kryzysu. Zdaniem Pitery prawo nie zostało złamane: "Choć to kolejny dowód na to, że musimy pracować nad nowymi rozwiązaniami, które jasno uregulują, co funkcjonariusz publiczny może, a co powinno być zakazane w sprawach dotyczących działalności gospodarczej i korzystania z funduszy publicznych".