Sąd Lustracyjny: Tomaszewski nie skłamał
Sąd Lustracyjny ogłosił dziś, że Janusz Tomaszewski złożył prawdziwe oświadczenie o współpracy ze specsłużbami. Było to jedno z najdłuższych postępowań lustracyjnych. Wyrok jest nieprawomocny; można się od niego odwołać do Sądu Lustracyjnego II instancji.
Janusz Tomaszewski bezpośrednio po wyroku nie chciał odpowiedzieć wprost, czy wróci do polityki. - Na to jeszcze będzie czas - odpowiadał dziennikarzom pytającym go tę sprawę.
Dodał, że zastosował się do wymogów AWS w sprawie lustracji. Pytany, czy zwiąże się Platformą Obywatelską, odpowiedział, że "odniesie się do tej sprawy po rozmowach, jeśli dojdą do skutku".
Tomaszewski był bardzo zadowolony z wyroku i powiedział, że "chce teraz jechać do Częstochowy - podziękować Bogu".
Rzecznik Interesu Publicznego Bogusław Nizieński zapowiada apelację w sprawie Janusza Tomaszewskiego. - Motywy, jakie zostały wygłoszone, nie przekonują mnie i moim obowiązkiem jest poddać weryfikacji tę ocenę dowodów jakiej dokonał sąd - powiedział Nizieński po ogłoszeniu wyroku.
Podkreślił, że "ma swoją wymowę" zdanie odrębne sędziego Adama Liwacza, złożone po raz pierwszy w praktyce Sądu Lustracyjnego. Zarazem dodał, że on domagał się uznania kłamstwa Tomaszewskiego. Liwacz był zdania, że sprawę należy umorzyć z braku możliwości rozstrzygnięcia.
Nizieński zaprzeczył, by wyrok był jego osobistą porażką. Powtórzył, że wypełnia tylko obowiązek ustawowy, występując z wnioskiem o lustrację danej osoby.
Nizieński nie wykluczył, że podczas poszukiwań archiwalnych, związanych z przekazywaniem archiwów SB do Instytutu Pamięci Narodowej, mogą znaleźć się jakieś nowe dokumenty w sprawie Tomaszewskiego.
Świadkowie z SB zeznali, że dokumenty świadczące, jakoby Janusz Tomaszewski miał kontaktować się z nimi w lokalach konspiracyjnych, zostały przez nich sfałszowane - powiedział Sąd Lustracyjny w uzasadnieniu.
Według sędziów w sprawie Janusza Tomaszewskiego nie ma jego zobowiązania do tajnej i świadomej współpracy z SB w rozumieniu ustawy lustracyjnej; nie ma też śladu, by było ono kiedykolwiek złożone. Sędzia Adam Liwacz, jeden z trzech sędziów, złożył wobec wyroku zdanie odrębne.
Obecni na sali zwolennicy Janusza Tomaszewskiego przywitali wyrok oklaskami i głośnymi okrzykami zadowolenia.
Rzecznik Interesu Publicznego Bogusław Nizieński wnosił o uznanie Tomaszewskiego za "kłamcę lustracyjnego". Tomaszewski domagał się stwierdzenia, że nie był agentem SB i dlatego jego oświadczenie lustracyjne zaprzeczające związkom ze specsłużbami PRL jest prawdziwe.
Proces 44-letniego Tomaszewskiego był jednym z najdłuższych - trwał od 18 stycznia 2000 r.; doszło do 22 rozpraw.
Tomaszewski jest najwyższym rangą urzędnikiem rządu Jerzego Buzka, oskarżonym o "kłamstwo lustracyjne". Dotychczas za takich kłamców sąd uznał byłego wiceszefa MON Roberta Mroziewicza z UW i byłego wiceministra transportu Krzysztofa Luksa z UW. Od zarzutu kłamstwa uwolniono twórcę reformy administracyjnej kraju Michała Kuleszę i byłego wojewodę warszawskiego Macieja Gieleckiego z AWS-ZChN. Z powodów formalnych umorzono prawomocnie sprawy b. wiceszefa MSZ i obecnego ambasadora Polski w Izraelu Macieja Kozłowskiego (UW) oraz b. wojewody bydgoskiego Krzysztofa Sidorkiewicza (AWS).
Z wyroku zadowoleni będą na pewno przedstawiciele Platformy Obywatelskiej, którzy już rezerwowali dla niego miejsce w szeregach działaczy nowej inicjatywy politycznej. Niektórzy politycy sądzą jednak, że Tomaszewski powróci w szeregi RS AWS.
RMF/PAP