Jak podkreślono w uzasadnieniu wyroku, aktywista przedstawił Wojciechowicza jako osobę niegodną zaufania, a jego słowa nie mogą być uznane za działanie "w uzasadnionym interesie społecznym". Proces w tej sprawie ruszył przed warszawskim Sądem Okręgowym w 2019 r. Były stołeczny urzędnik pozwał Śpiewaka za wpis na Facebooku, w którym ten sugerował, że jesienią 2016 r. Wojciechowicz został zwolniony ze stanowiska z powodu udziału w aferze reprywatyzacyjnej. We wtorek sąd postawił uwzględnić wytoczone przeciwko Śpiewakowi powództwo w przeważającym zakresie. Aktywista musi usunąć sporną część wpisu, opublikować przeprosiny, które mają być widoczne przez 30 dni oraz wpłacić 10 tys. na fundację Warszawskie Hospicjum dla Dzieci. Wyrok jest nieprawomocny. "Dymisja nie ma związku z tą sprawą" Jak podkreślono w uzasadnieniu wtorkowego orzeczenia, istota sporu sprowadzała się do ustalenia, czy - publikując post - Śpiewak naruszył dobra osobiste Wojciechowicza w postaci dobrego imienia i czci. - Podkreślić przy tym należy, że dokonująca dymisji Jacka Wojciechowicza ówczesna prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz zarówno w trakcie konferencji prasowej z 8 września 2016 r. (...), jak i w toku niniejszego postępowania podkreślała, że dymisja Jacka Wojciechowicza nie ma związku z tą sprawą, czyli tzw. aferą reprywatyzacyjną. Przyczyną odwołania z tego stanowiska było niezadowalające tempo nadzorowanych przez powoda inwestycji - podkreślała sędzia Eliza Kurkowska. Sąd zaznaczył przy tym, że we wpisie jako przyczynę dymisji jednoznacznie wskazano udział w aferze reprywatyzacyjnej. - Pozwany przedstawił zatem powoda jako osobę, która straciła stanowisko za udział w działalności, która jest społecznie negatywnie kojarzona - zaznaczono. Jak wskazano, sporne fragmenty wpisu "negowały walory etyczne i moralne powoda", a także "przedstawiały go jako osobę niekompetentną, niegodną zaufania, narażały go na utratę zaufania w środowisku publicznym i prywatnym". - Niewątpliwie zatem zamieszczone informacje naruszały jego dobre imię, cześć i godność - uznał sąd. Sędzia dodała jednocześnie, że wypowiedź, o której mowa, miała charakter wypowiedzi o faktach. "Jan Śpiewak w swoich postach nie wskazywał, że ich treść stanowi jego zdanie czy opinię na ten temat" - powiedziała sędzia. Podkreśliła przy tym, że oczywistym jest, iż sposób reprywatyzacji nieruchomości warszawskich i związane z nim nieprawidłowości to problem "istotny społecznie i budzący od dłuższego czasu zainteresowanie". "Jednakże upublicznianie informacji niezgodnie z prawdą, że dana osoba została zdymisjonowana z tego względu, że brała udział w aferze reprywatyzacyjnej, nie może być uznane za działanie w uzasadnionym interesie społecznym" - uznał sąd. "Nie mogliśmy zadać pytań Gronkiewicz-Waltz" W rozmowie z Interią Jan Śpiewak ocenił orzeczenie jako "kolejny skandaliczny wyrok". Jak ocenił, trwa "sprzątanie" po aferze reprywatyzacyjnej przez polski wymiar sprawiedliwości. - Wydarzyła się afera w Warszawie, a w tej aferze ogromny udział miało orzecznictwo sądów administracyjnych i cywilnych, którzy m.in. ustanawiali kuratorów dla 118-latków. Po setkach krzywdzących wyroków wybuchła afera i teraz sądy administracyjne cofają decyzje komisji weryfikacyjnej, a w sprawach cywilnych i karnych sprawy ślimaczą się od wielu lat. Jestem jedyną osobą, która ponosi konsekwencje prawne afery reprywatyzacyjnej - powiedział. Śpiewak zaznaczył, że zdaniem sądu nie udowodnił on związków Jacka Wojciechowicza z aferą reprywatyzacyjną podczas, gdy wcześniej odmówiono mu możliwości przeprowadzenia w tej sprawie dowodów. Świadkiem w sprawie była także była prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. - Przez 20 minut pokazywała moje tweety. Pierwszy raz stanęła przed sądem w związku z aferą reprywatyzacyjną i sąd uniemożliwił nam zadawanie jej pytań - dodał. Aktywista podkreślił również, że sam Jacek Wojciechowicz "de facto publicznie wypowiedział" słowa zawarte we wpisie Śpiewaka. Jak dodał, wyrok nie był dla niego zaskoczeniem i planuje złożyć apelację. Jego pełnomocnikiem jest mecenas Krzysztof Nowiński. Odpowiadał za inwestycje Wojciechowicz od 2006 do 2016 r. był pierwszym zastępcą prezydenta Warszawy. We wrześniu 2016 r. prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz poinformowała o dymisji nadzorującego kwestie reprywatyzacyjne wiceprezydenta Jacka Jóźwiaka oraz dymisji Jacka Wojciechowicza, który odpowiadał za inwestycje. Wojciechowicz, odnosząc się wtedy do tej decyzji, powiedział: "Mam żal o jedną rzecz, bo jeśli rzeczywiście po 10 latach bumu inwestycyjnego, zainwestowania w Warszawę 20 miliardów (...) odwołuje się mnie w kontekście afery reprywatyzacyjnej, to to jest po prostu podłość. Podłość, ponieważ łączy się moją osobę i moje odejście z urzędu po 10 latach pracy, śmiem twierdzić, że jednak pewnych sukcesów, właśnie z takim nieprzyjemnym kontekstem". Śpiewak napisał wówczas na Facebooku, że Wojciechowicz został zwolniony z ratusza za "udział w aferze reprywatyzacyjnej". Były wiceprezydent złożył w związku z tym do sądu pozew o ochronę dóbr osobistych, domagając się przeprosin i wpłaty 10 tys. zł na cele społeczne.