"Rzeczpospolita" dotarła do maila do pracowników, z którego wynika, że kontrola PIP "potwierdziła prawidłowe działanie procesów i procedur obowiązujących w firmie". Jednocześnie sformułowano "trzy zalecenia" jednak na ten moment nie ujawniono szczegółów. Do ustaleń dziennika odniósł się na Twitterze Tomasz Lis, były redaktor naczelny "Newsweeka". "Na wiele tygodni zamieniono moje życie i życie moich najbliższych w koszmar. Nie oszczędzono mi żadnego epitetu. Niczego. Nie oczekuję przeprosin ani nawet refleksji. Jako chrześcijanin mam tylko jedno wyjście- wybaczam. Ale nie wiem czy kiedykolwiek będę umiał zapomnieć" - skomentował. Mobbing w "Newsweeku"? Lis zaprzecza Sprawę rzekomego mobbingu w redakcji tygodnika nagłośnili w czerwcu dziennikarze Wirtualnej Polski. W artykule - w większości anonimowo - wypowiedziało się kilka byłych oraz obecnych pracowników "Newsweeka". Wszystkie te osoby wskazywały na działania noszące znamiona mobbingu, których miał dopuszczać się były redaktor naczelny gazety Tomasz Lis. Zarząd RASP zdecydował o natychmiastowym zakończeniu współpracy z Lisem 24 maja. Z relacji dziennikarzy wynikało, że Tomasz Lis miał m.in. wyśmiewać wygląd lub ubiór jednego z dziennikarzy oraz pozwalać sobie na wulgarne i seksistowskie odzywki. "Były też okropne kawały o gejach" - opowiadał jeden z redaktorów. Na pytania ze strony redakcji Tomasz Lis odpowiedział, że kategorycznie zaprzecza zarzutom. "Żadne wyszydzanie wyglądu czy ubioru nie miało miejsca, bo - poza wszystkim - są to kwestie, które zupełnie mnie nie interesują. Równie kategorycznie zaprzeczam, by dochodziło do gnębienia, prześladowania czy zastraszania kogokolwiek" - informowano.