"Rzeczpospolita": Czego agenci CBA szukali u Mariana Banasia?
Podczas serii przeszukań u prezesa NIK CBA szukało pierwszej umowy na dzierżawę kamienicy Banasia, która opiewała na ponad 8 tys. zł, czyli dwukrotnie więcej niż druga. Od tego zależała wysokość podatku odprowadzonego fiskusowi - informuje w piątek "Rzeczpospolita".

Jak ustaliła "Rzeczpospolita", to właśnie te umowy - nowe dowody, które zdobyło CBA, były impulsem do serii przeszukań mieszkań Mariana Banasia i jego rodziny, a także pokoju hotelowego i samochodu jego syna.
Wzbudziły one wątpliwości śledczych, bo - jak czytamy w dzienniku - opiewały na dwie różne kwoty, a dotyczyły dokładnie tej samej nieruchomości. Banaś podpisał je z Dawidem O. - wieloletnim najemcą jego kamienicy w Krakowie.
Według ustaleń "Rzeczpospolitej", jedna z umów opiewała na 4 tys. zł, a druga na kwotę dwukrotnie wyższą. Gazeta zaznacza, że sumy wynajmu mają znaczenie, bo zależy od nich wysokość podatku odprowadzanego do urzędu skarbowego. Różne sumy - jak czytamy - mogłyby więc wskazywać na możliwe oszustwo podatkowe.
Przypomnijmy, że w środę, na zlecenie prokuratury w Białymstoku, agenci CBA przeprowadzili przeszukania w 20 miejscach na potrzeby śledztwa dotyczącego m.in. podejrzeń nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych Mariana Banasia. Po południu CBA weszło także do siedziby NIK, w tym do gabinetu szefa Izby.
W czwartek Banaś odniósł się do działań prokuratury i funkcjonariuszy CBA. Oświadczył, że czekuje niezwłocznego spotkania z marszałek Sejmu Elżbietą Witek. Dodał, że jako prezes NIK "stanowczo sprzeciwia się naruszeniu konstytucyjnej zasady niezależności NIK".
Więcej w "Rzeczpospolitej".