Frycz (wyraził zgodę na podawanie nazwiska) oskarżony jest również o fałszowanie dokumentów i posługiwanie się nimi, oraz posługiwanie się cudzym dowodem osobistym. Grozi mu kara do 5 lat więzienia. Przed wejściem do sali oskarżony przyznał, że czuje strach. Powiedział również, że "nagrabił sobie w wymiarze sprawiedliwości i teraz musi temu stawić czoła". Pytany czy żałuje, że założył stronę, odpowiedział, że nie i jeszcze raz potwierdził, że miała ona jedynie charakter satyryczny i nie miała nikogo obrażać. Zwrócił uwagę, że w internecie istnieje wiele stron, w jego przekonaniu jeszcze gorszych, obrażających znane osoby. Przed rozpoczęciem rozprawy prokuratura wniosła o wyłączenie jej jawności, bo może dojść do naruszenia dobrych obyczajów i ważnego interesu prywatnego. Według prokuratury, podczas procesu będą m.in. ujawniane zdjęcia, które naruszają godność głów państw. Fotografie te dołączył do akt sprawy obrońca oskarżonego. Zdaniem prokuratora Pawła Kowalskiego zdjęcia mogłyby narazić opinię publiczną na zgorszenie. Zwrócił również uwagę, że w czasie procesu powinien być chroniony interes prywatny pokrzywdzonego, czyli prezydenta Komorowskiego. Tymczasem zdaniem obrony fotografie Angeli Merkel czy brytyjskiej królowej, które zostały dołączone do akt sprawy, to przykłady jeszcze większej krytyki ważnych osób w państwie. Jak powiedział mecenas Bartosz Kownacki, obrona chciała w ten sposób pokazać, jak w innych krajach krytykuje się rządzących i nikt nie ściga autorów tej krytyki. Zdaniem obrony sprawa jest bulwersująca i opinia publiczna powinna móc ją ocenić. Zobaczyć m.in., co zdaniem prokuratury, znieważyło prezydenta. Sędzia Grzegorz Krogulec przychylił się do wniosku prokuratora, uznając, że dołączone zdjęcia są m.in. wulgarne i niesmaczne. Na stronie Antykomor.pl gromadzone były materiały o prezydencie Bronisławie Komorowskim, także m.in. gry polegające na strzelaniu do jego wizerunku i ośmieszające komentarze. W maju ubiegłego roku do mieszkania autora strony weszli funkcjonariusze ABW i zabezpieczyli jego laptop oraz nośniki danych. Zleciła to prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie znieważenia głowy państwa. Akcja ABW przeciw autorowi strony zdaniem wielu komentatorów była zamachem na wolność słowa. Odnosząc się do sprawy prezydent Bronisław Komorowski mówił, że z akcją ABW nie miał nic wspólnego. Zaznaczył, że potrafi z dystansem i autoironią podchodzić do satyrycznych materiałów, również na swój temat, jednak - jak mówił wtedy - warto odróżnić żart od tego, co jest przejawem nienawiści bądź zwykłego chamstwa. Więzienie za wytykanie błędów prezydenta? Co o tym sądzisz? Weź udział w dyskusji!