Restauracja zakleiła ceny. "Inflacja wyprzedza menu"
"Inflacja wyprzedza drukowane menu" - ocenił ekonomista Marek Tatała, który podczas wizyty w restauracji zauważył, że w karcie dań ceny są podane na przyklejonych karteczkach. "Stare" kwoty najpewniej były niższe. Branża nie ukrywa, że doskwiera jej drożyzna, a rosnących kosztów "nie da się w pełni przerzucić na klienta", co wyjaśniał Jacek Czauderna z Izby Gospodarczej Gastronomii.
Marek Tatała z Forum Obywatelskiego Rozwoju zamieścił na Twitterze zdjęcie menu z restauracji. Zwrócił uwagę na "świeże naklejki z nowymi cenami", które przysłoniły poprzednie kwoty za ormiańskiego pieroga (27 zł), kanacza lobi (32 zł) czy czeburka wołowego (39 zł).
"Inflacja wyprzedza drukowanie menu. Kiedy rząd PiS weźmie się w końcu za walkę z inflacją, zamiast dolewania benzyny do inflacyjnego ognia?" - napisał. Tatała uściślił, że na stronie internetowej restauracji nadal widnieją stare ceny.
Również Jacek Czauderna, szef Izby Gospodarczej Gastronomii, zwrócił uwagę na panującą drożyznę. Na antenie Polsat News alarmował, że goście restauracji "kupują mniej, bo ich nie stać". - Wcześniej czteroosobowa rodzina wydawała na obiad 180 zł, teraz to cena 250-300 zł. To sprawia, że coraz więcej lokali będzie się zamykało - przestrzegał.
Jak zauważył, kosztów ponoszonych przez właścicieli lokali "nie da się w pełni przerzucić na klienta". - Jeśli byśmy to zrobili, wtedy kawa kosztowałaby 25 zł, a najprostsze danie 45 zł. Wtedy restauracje byłyby puste - wyliczył.
Czauderna dodał, że brakuje też wykwalifikowanych pracowników. - Fachowcy w czasie pandemii i zamknięcia lokali odeszli do innych branż. Pracownicy oczekują dziś wiele wyższych wynagrodzeń, a - niestety - nie da się płacić takich pieniędzy, jakie się należą. Średnia płaca w gastronomii jest najniżej w widełkach płacowych w porównaniu do innych branż usługowych - powiedział.
Odniósł się również do dotacji z dotacji z Polskiego Funduszu Rozwoju, które restauratorzy otrzymywali w czasie lockdownów. - Od samego początku informacje przekazywane przez rząd były mocno ideologiczne, można powiedzieć, że nieprawdziwe. Dotacje otrzymało zaledwie 18 proc. branży gastronomicznej. Przez najbliższe lata restauratorzy będą spłacali otrzymane pieniądze, a to w obecnej sytuacji wszechobecnej drożyzny "kompletnie nie pomaga".
Główny Urząd Statystyczny podał, że inflacja w maju wyniosła 13,9 proc. w skali roku. Dla porównania, wzrost cen w poprzednim miesiącu wynosił 12,4 proc.
To najwyższy poziom inflacji od 1998 roku. Ekonomiści, którzy spodziewali się jej na poziomie 13,8-13,9 proc., ostrzegli, iż cenowo-płacowa spirala rozkręca się, a przed nami dalsze wzrosty inflacji i stóp procentowych.