Ratownicy i buchalterzy
W USA administracja państwowa i tamtejszy odpowiednik banku centralnego działają w sojuszu, by zmniejszyć skutki recesji. O podobną koordynację w skali świata zaapelował do państw grupy G-8 i największych banków brytyjski premier Gordon Brown. Czy w Polsce możemy liczyć na sprawną akcję ratowniczą, jeśli recesja przekroczy Atlantyk...
Jak wyliczyła agencja Bloomberga, straty amerykańskich towarzystw ubezpieczeniowych spowodowane załamaniem rynku ryzykownych kredytów hipotecznych przewyższą te, które wywołał huragan Katrina, pustoszący przed paru laty Nowy Orlean. Recesja w USA, sprowokowana pochopnym udzielaniem kredytów mieszkaniowych subprime staje się faktem, potwierdzanym przez autorytety świata ekonomii. Jednak Komisja Europejska - powołująca się na prognozowany wzrost gospodarczy 2 proc. w strefie euro - nie dostrzega jej symptomów na naszym kontynencie. W Polsce zaś, mimo bessy na giełdzie, wskaźniki makroekonomiczne potwierdzają dobrą kondycję gospodarki. Według GUS produkcja przemysłowa w lutym wzrosła o 14,9 proc. w porównaniu do ub.r, co przewyższyło przewidywania analityków. Wicepremier Waldemar Pawlak spodziewa się w pierwszym kwartale b.r. sześcioprocentowego wzrostu gospodarczego.
Eksperci nie przesądzają, czy recesja przekroczy Atlantyk i rozleje na cały świat, ale po obu stronach Oceanu uruchamia się wypracowane wcześniej mechanizmy antykryzysowe.
Niewidzialna ręka uczniów Reagana
Po tym, jak w "czarny poniedziałek" 19 października 1987 r. główny indeks giełdy nowojorskiej Dow Jones spadł jednego dnia prawie o 23 procent - prezydent Ronald Reagan powołał specjalny zespół Working Group on Financial Markets, z udziałem sekretarza skarbu i szefów komisji papierów wartościowych, komisji do spraw rynku towarowego oraz rezerwy federalnej. Szef tej ostatniej - obecnie Bob Bernanke, przedtem Alan Greenspan - uchodzi na rynkach finansowych za prawie tak wpływowego jak prezydent.
Od tego momentu - jak to ujmuje Piotr Kuczyński ("Parkiet" z 10 marca 2008) - po rynkach akcji krąży "widmo grupy do spraw przeciwdziałania giełdowym krachom". "Co pewien czas pojawiają się komentarze, w których autorzy zwracają uwagę na dziwne wydarzenia". Te zaś wskazują na skoordynowane działania antykryzysowe. Wiadomo, że zespół spotkał się 11 września 2001 po ataku terrorystów na WTC. Ostatnio - w styczniu br, co błyskawicznie zaowocowało dwukrotnym w ciągu dziesięciu dni obniżeniem stóp procentowych oraz planem redukcji podatków. Z niewidzialną ręką "facetów w czerni" z antykryzysowego zespołu łączono też używanie państwowych pieniędzy do kupna akcji lub kontraktów giełdowych. "Takie działanie miałoby na celu wywołanie normalnej, rynkowej już fali zakupów" - ocenia Piotr Kuczyński. Jednym słowem: dla przeciwdziałania recesji państwo może się stać superinwestorem.
Wychowankowie Ronalda Reagana biorą się do walki z recesją. Amerykański odpowiednik banku centralnego - rezerwa federalna Fed obniża stopy procentowe, chcąc dać oddech rynkowi kredytów hipotecznych. Tylko od początku roku Fed trzykrotnie obniżał podstawową stopę procentową, zaś również trzy razy - stopę dyskontową, czyli oprocentowanie pożyczek, jakich bank centralny udziela bankom komercyjnym. Sekretarz skarbu Hank Paulson zaznaczył, że dostęp do kredytów ma wielkie znaczenie dla przedsiębiorstw, które potrzebują ich na inwestycje, tworzące miejsca pracy oraz dla rodzin na sfinansowanie domu lub nauki. Oznacza to, że niezależny Fed oraz administracja rządowa w dobie kryzysu przemawiają jednym głosem. Do akcji ratowniczej na rynkach finansowych zagrzewa sam George Bush: - W dalszym ciągu będziemy monitorować sytuację i gdy zajdzie potrzeba zdecydowanie działać, by przywrócić porządek na rynkach finansowych - oznajmił prezydent USA.
Sięgają do skrzynki z narzędziami
"Czas wyciągnąć finansową skrzynkę z narzędziami" - zapowiada już w tytule londyński "Financial Times" z 18 marca 2008. Brytyjski rząd, aby uratować depozyty klientów, doprowadził do nacjonalizacji zagrożonego upadłością banku Northern Rock. Premier Gordon Brown wezwał rządy grupy G-8 oraz banki centralne do wspólnej akcji stabilizowania rynków finansowych.
W odróżnieniu od poprzednich kryzysów finansowych, w obecny światowa gospodarka wkracza w... dobrej kondycji. "Finacial Times" uważa, że banki centralne i rządy mogą więc zapobiec pogłębianiu się recesji, spowodowanej brakiem dostępu do kredytu, jeśli udzielą tanich pożyczek sektorowi bankowemu oraz zdecydują się na rządowy zastrzyk kapitału dla banków. Amerykańska rezerwa federalna Fed już zaczęła to robić, otwierając specjalną linię kredytową i ratując zasoby banku inwestycyjnego Bear Stearns, którego akcje - choć zatrudnia 14 tys. pracowników - nagle okazały się bezwartościowe. Rząd USA wziął na siebie ewentualne straty finansowe, wiążące się z pożyczką 30 mld dolarów (równowartość "gierkowskiego" zadłużenia Polski), udzieloną Bear Stears przez Fed. W efekcie bank inwestycyjny został po 85 latach niezależności przejęty przez JP Morgan Chase i nie straci depozytów klientów. Transakcję - pod dyskretnym patronatem Fedu - zawarto pospiesznie, żeby zdążyć przed otwarciem giełd na Dalekim Wschodzie i zapobiec dalszemu spadkowi akcji amerykańskich i europejskich banków.
Środki publiczne w antykryzysowych działaniach traktowane są jak ostatnia deska ratunku przed upadłością banków - jak w wypadku amerykańskiego Bear Stearns czy brytyjskiego Northern Rock. Administracja amerykańska zamierza "ograniczyć przerzucanie na realną gospodarkę zamętu z rynków finansowych".
Gdy Mohammad Atta i jego towarzysze broni 11 września 2001 r skierowali porwane samoloty na wieże World Trade Center - na pięć dni zawieszono notowania na giełdzie nowojorskiej, przeciwdziałając zamiarowi islamistów zdestabilizowania światowej gospodarki. Obok destrukcji wieżowców, symbolizujących świat wolnego handlu, był to bowiem drugi cel ataku Al-Kaidy. Udaremniono go dzięki wypracowanym przez lata antykryzysowym mechanizmom. Dziś najbogatsze kraje świata ponownie do nich sięgają.
Uczyć się od Bernanke, nie Balcerowicza
- Sytuacja Polski jest nieco inna. O załamaniu kryzysowym jak amerykańskie nie możemy mówić. Ale starożytni powiadali: si vis pacem, para bellum, gdy chcesz pokoju, szykuj się na wojnę - przypomina Artur Zawisza, przewodniczący komisji gospodarki w poprzedniej kadencji sejmu. Wzorowanie się na działaniach Fed uznaje za pożądane. W USA trwa kolejne obniżanie stóp procentowych, tymczasem w Polsce zanotowaliśmy trzy ich podwyżki, a czwarta właśnie się szykuje.
- Leszek Balcerowicz krytycznie wypowiada się o amerykańskiej rezerwie federalnej. Więcej jednak mam zaufania do jej szefa Bena Bernanke niż do naszych liberalnych mędrców - podkreśla Zawisza. - W USA rozumie się odpowiedzialność za gospodarkę narodową, u nas raczej za cel inflacyjny.
Nie jest to winą prezesa NBP Sławomira Skrzypka, który - jak ocenia były szef sejmowej komisji gospodarki - zdominowany przez "jastrzębi" znalazł się w mniejszości w Radzie Polityki Pieniężnej: - Większość parlamentarna i prezydent powinni powoływać do RPP takich ekspertów, którzy rozumieją związek między realną gospodarką a rynkami finansowymi.
Symulacja szybko się przyda
W ostatnich tygodniach ub. r. powstał Komitet Stabilności Finansowej z udziałem prezesa NBP, szefa Komisji Nadzoru Finansowego oraz ministra finansów. Jego rolą stanie się przeciwdziałanie zagrożeniom dla sektora finansowego. Zasiadający w nim "posiadacze informacji" i przedstawiciele władzy budują systemy zarządzania na wypadek sytuacji kryzysowych.
- Przepływ informacji jest kardynalną potrzebą, takie ciało będzie miejscem ich wymiany, by zagrożenia eliminować odpowiednio wcześnie - podkreśla Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP. - W sytuacji kryzysowej, do której na szczęście daleko, NBP ma narzędzia do stabilizowania rynku, gdyby nastąpił wzrost ryzyka i niechęć instytucji finansowych do kredytowania siebie nawzajem. Rolą KNF pozostaje, by nie dopuścić do sytuacji kryzysowych takich jak w USA poprzez "regulacje ostrożnościowe". Zaś rząd w sytuacji nadzwyczajnej pokrywa straty banków z pieniędzy podatnika, by w jego interesie nie dopuścić do ich upadku - objaśnia Tarnawa.
W kwietniu ub.r. w siedzibie Europejskiego Banku Centralnego we Frankfurcie nad Menem z udziałem przedstawicieli krajów Unii Europejskiej przeprowadzono symulację zarządzania sytuacją kryzysową. Nie wiadomo, czy organizatorzy przewidzieli, jak szybko testowane tam umiejętności przydadzą się w praktyce. Jeśli tak, to okazali się bardziej przenikliwi od autorytetów ekonomii i większości giełdowych inwestorów.
Łukasz Perzyna
Nie wylać dziecka wraz z kąpielą - rozmowa z ekonomistą Andrzejem Diakonowem
W USA administracja i niezależny Fed skoordynowały działania antyrecesyjne. O podobną zgodę zaapelował do rządów G-8 i banków centralnych Gordon Brown. Czy w Polsce, gdyby recesja przekroczyła Atlantyk, możemy liczyć na to, że rząd i instytucje finansowe będą jej wspólnie przeciwdziałać?
Świadomości, jak takie współdziałanie jest potrzebne, nie mają jeszcze organy odpowiedzialne za realizację polityki pieniężnej i finansowej. W relacjach między nimi można dostrzec złośliwą rywalizację i przerzucanie się odpowiedzialnością, co nie wróży dobrze wypracowaniu jednolitej postawy. To jednak przekomarzania, gdy brak jeszcze symptomów recesji. Gdyby się pojawiły - mimo prób wzajemnego dezawuowania, zwłaszcza umniejszania pozycji prezesa NBP, zainteresowani doszliby do consensusu i wspólnego działania. W przeciwnym wypadku straty okazałyby się niepowetowane. Rząd odpowiada za politykę budżetową, zaś NBP, zwłaszcza Rada Polityki Pieniężnej - za polską walutę. Gdyby pojawiły się niepokojące symptomy, należałoby szybko włączyć się do frontu przeciw recesji.
...międzynarodowego, o jaki apeluje brytyjski premier Brown?
Na polu międzynarodowym nie mamy wiele do zaoferowania, choć pewne działania warto byłoby uzgadniać. Już odczuwamy skutki tąpnięcia na międzynarodowych rynkach finansowych. I to w sytuacji, gdy u nas utrzymuje się dobra koniunktura. Gdyby osłabła, wpływ zawirowań na światowych rynkach okazałby się zwielokrotniony i dużo groźniejszy. W tym wypadku należałoby w gospodarkę wpompować kilkaset miliardów złotych. Tylko w ten sposób można przeciwdziałać recesji...
...jak pokazuje przykład amerykański.
Pozostaje kwestia czasu i formy tej ingerencji: poprzez obniżenie podatków czy zwiększenie deficytu lub poprzez wzrost podaży pieniądza. Mam nadzieję, że nie dojdzie do sytuacji, w której antykryzysowe działania staną się konieczne. Osłabienie tempa wzrostu gospodarczego z 7 proc. do 5 proc. w żadnym wypadku nie oznacza jeszcze recesji. 5 proc. rocznie to wciąż dobry wynik.
Niedawno powołano u nas Komitet Stabilności Finansowej. Czy w przeciwdziałaniu zagrożeniom odegra podobną rolę, jak w USA utworzony przez Reagana komitet, do którego wchodzą m.in. sekretarz skarbu i szef Fed?
Trafiamy w sedno istotnej różnicy. Szef Fed nie ma takiej pozycji jak prezes NBP, który w istocie zachowuje niewielki wpływ na kształt polityki pieniężnej, ze względu na rolę RPP. Niektóre środowiska próbują dezawuować pozycję Sławomira Skrzypka. To nie gwarantuje tak jednolitej i skutecznej polityki, jak w USA. Prezes NBP pozostaje tylko jednym z członków Rady Polityki Pieniężnej. Przysługuje mu jeden głos, decyzje zapadają większością, więc zobowiązania, podejmowane przez szefa NBP mogą nie mieć mocy wiążącej.
Druga różnica nasuwa się sama: Fed stopy procentowe obniża, Rada Polityki Pieniężnej je podwyższa. Dlaczego?
Organ odpowiedzialny za politykę pieniężną w Polsce okazuje się bardziej doktrynerski od stawianego mu zawsze za wzór Fed. Członkowie RPP chcą być świętsi od papieża. W polityce monetarnej pod pretekstem walki z inflacją nietrudno wpędzić gospodarkę w recesję. Podwyższenie stóp procentowych ma sens, gdy reguluje kredyt konsumpcyjny, jeśli ten okaże się rozbuchany niczym kredyty hipoteczne w USA. Nie można natomiast przesadzać z podwyższaniem cen kredytu dla przedsiębiorców, co hamuje inwestycje. Wysokie nakłady na inwestycje powinny być wzmacniane dostępnym kredytem. Zwłaszcza, że pogorszenie sytuacji na rynkach utrudnia finansowanie rozwoju przedsiębiorstw poprzez giełdę. Przeholowanie z ceną kredytu na inwestycje w imię walki z inflacją może mieć opłakane skutki dla gospodarki. Nie wolno wylewać dziecka wraz z kąpielą. Zmniejszenie inwestycji w reakcji na wysokie koszty kredytu przyczyni się do wyhamowania wzrostu gospodarczego.