Krzysztof Ziemiec: Minister zdrowia zapewnia, że w Polsce cały czas nie ma potwierdzonego przypadku koronawirusa, ale przyznaje, że to kwestia czasu. Naczelna Rada Lekarska apeluje do premiera o zakaz imprez masowych, by ograniczyć możliwość rozprzestrzeniania się wirusa. Tuż przed północą episkopat wydał komunikat, który też będzie wzywał wiernych do pewnych ograniczeń. Proszę powiedzieć naszym słuchaczom, o co dokładnie chodzi. Abp Wojciech Polak: - Wczoraj otrzymaliśmy z sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski dwa listy, krótkie, z prośbą, aby przesłać je do parafii - jutro jest niedziela, więc jutro one zostaną podane do wiadomości wiernych. - Jeden list jest listem pana ministra zdrowia, pokazującym od strony bardziej medycznej, fachowej, jak postępować w wypadku, gdybyśmy mieli jakieś podejrzenia dotyczące infekcji wirusowej, i jak rozróżniać troszeczkę, czy jesteśmy rzeczywiście podatni na koronawirusa, czy raczej na te wirusy, które w tym czasie nas dotykają. - Natomiast drugi komunikat to komunikat przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, w którym ksiądz arcybiskup z jednej strony pokazuje, by zachować również zwiększoną ostrożność, jeżeli chodzi o duchownych i wiernych, zwłaszcza wówczas, gdy gromadzimy się razem w kościołach czy w innych miejscach, ale potem także bardzo jasno przypomina, że to przygotowanie na ewentualne sytuacje będzie bardzo konkretne, jeżeli one już by się wydarzyły, nie daj Boże, w konkretnych miejscach - i wówczas biskupi, tak jak to widzimy również chociażby na północy Włoch, podejmują w swoich diecezjach konkretne wskazania. To konkretnie spytam: czy Kościół w Polsce rozważa - tak jak miało to miejsce choćby w ubiegłą niedzielę we Włoszech - ograniczenie w postaci np. zamykania czasowo niektórych kościołów, ograniczenie w udzielaniu komunii świętej czy np. korzystaniu z wody święconej? - W bardzo konkretny sposób ten komunikat księdza arcybiskupa mówi, że gdyby pojawiło się takie zagrożenie, księża biskupi na pewno będą rozważać bardzo konkretne środki, podobne być może do tych, które były podejmowane na północy Włoch. Natomiast dzisiaj myślę, że warto sobie przypomnieć, że w Kościele w Polsce istnieje pełnoprawna forma przyjmowania komunii świętej na rękę - oprócz komunii świętej do ust. Już dziś zwłaszcza osoby, które mają pewien lęk czy pewne obawy związane z koronawirusem, z możliwością pojawienia się takiego wirusa, mogą przecież w ten sposób komunię świętą przyjmować. To nie jest tylko zasada na ten czas, dzisiaj, wprowadzana. - Natomiast jeżeli będą jakieś sytuacje - jak to ksiądz arcybiskup mówi, że gdyby pojawiły się takie ogniska zagrożenia - to oczywiście wówczas księża biskupi w swoich diecezjach podejmą już pewnie podobne środki jak te, o których słyszeliśmy na północy Włoch. Dzisiaj także, nie tylko, jeżeli ktoś się obawia koronawirusa, ale ewentualnie sam wie, że ma jakieś wirusowe przeziębienie, nie musi żegnać się wodą święconą, wchodząc do kościoła - wystarczy, że przyklęknie przed Najświętszym Sakramentem. A znak pokoju, księże arcybiskupie? - W przypadku znaku pokoju jesteśmy trochę w takiej sytuacji, że my w zasadzie tak powszechnie w Polsce jednak nie podajemy sobie rąk, tylko skłaniamy głowę. Ale myślę, że tutaj chyba za bardzo na dziś na pewno nie radziłbym przesadzać: podajmy sobie dłoń. Przecież wiemy i słyszymy z tych komunikatów, że nie ma dzisiaj żadnych potwierdzonych przypadków koronawirusa w naszej ojczyźnie. I oby tak zostało. Księże arcybiskupie, wczoraj mieliśmy bardzo ważny dzień w Kościele: to był dzień modlitwy i pokuty za grzech wykorzystania seksualnego. Przeszedł, wydaje mi się, trochę bez echa. W dzisiejszych gazetach dosłownie ani słowa o tym. Czy widzi ksiądz prymas taką determinację w środowisku duchownych do tego, żeby tą sprawę rzeczywiście, absolutnie do końca wyjaśnić i wyplenić to zło? - Ja mam taką nadzieję, że rzeczywiście taka determinacja jest - i powinna być. Natomiast jeżeli nawet ten dzień przechodzi publicznie trochę bez echa, w prasie - jak pan wspomina, że nie jest nagłaśniany, to jednak mam taką nadzieję, że wczoraj we wszystkich parafiach naszej ojczyzny... zebraliśmy też na stronie Konferencji Episkopatu, ale także na stronie Biura Ochrony ds. Dzieci i Młodzieży czy na stronie COD (Centrum Ochrony Dziecka - przyp. RMF), pewne inicjatywy, które pokazywały tak przekrojowo w całej Polsce, we wszystkich diecezjach, że ta inicjatywa została podjęta. I powinna być podjęta. Jak ona w praktyce przebiegała, to takiego monitoringu nie mam, w całej Polsce mogą być pewne różne sytuacje. - Ta świadomość przebija się jeszcze powoli, zwłaszcza do nas wszystkich - musimy nad nią ciągle pracować. Ale myślę, że więcej już tym razem wokół tego dnia dotyczącego modlitwy mogliśmy powiedzieć, mogliśmy powiedzieć i w mediach, mogliśmy także przygotować bardzo konkretne materiały do modlitwy i na Drogę Krzyżową, i na mszę świętą, i także na różnego rodzaju formy nabożeństwa, które odbywały się, o których wiem, także w sanktuariach. Ale może szkoda, że to się nie przebiło do mediów. Bo kiedy za jakiś czas, krótki, świat ujrzy kolejny film braci Sekielskich, to pewnie wszyscy będą o tym wtedy mówili - i wszyscy w kontekście negatywnym. - Jeżeli tak pan redaktor, ze swojego punktu widzenia, widzi tę sytuację, to szkoda. Mówiliśmy już o tym na konferencji prasowej dwa tygodnie temu, w sposób szczególny chcieliśmy też pokazać nie tylko ten dzień modlitw i wynagrodzenia, i postu za grzechy seksualne wobec nieletnich, ale także większą paletę inicjatyw, które już podejmowaliśmy - zwłaszcza w ciągu tego roku, ale nie tylko w ciągu tego roku. Bo są przecież takie działania, które idą już od szeregu lat, chociażby cała praca krakowskiego Centrum Ochrony Dziecka, które podejmuje szkolenia prewencyjne, studia podyplomowe. Chociażby tylko w tym ostatnim roku przeszło 60 takich spotkań w różnych częściach Polski, z różnymi grupami - nie tylko osób duchownych: to już przeszło tysiąc osób, kolejne tysiąc osób, które zostały, można powiedzieć, wykształcone - bo chodzi też o pewną wiedzę na ten temat. I jeszcze krótko dopytam, bo tematów sporo do naszej rozmowy. Jest fundacja Świętego Józefa: czy ma ksiądz prymas wiedzę na temat wpłat, jakie powinny na tę fundację wpływać? To jest fundacja, która ma pomagać poszkodowanym (ofiarom wykorzystania seksualnego przez duchownych - przyp. RMF). - Fundusz został już zebrany z diecezji, te wpłaty - które księża biskupi założyli sobie jako fundusz założycielski - to już zebraliśmy. Natomiast oczywiście fundacja, jak każda fundacja, jest otwarta na wszelką pomoc - także z innych źródeł. I już niebawem, na radzie fundacji, zarząd fundacji będzie bardzo konkretnie przedstawiał konkretne projekty, na które te pieniądze zostaną wydane. Mamy kampanię wyborczą, a w niej kilkoro kandydatów na prezydenta, którzy w różnym stopniu postulują zmiany w stosunkach państwo-Kościół: chodzi np. o usunięcie krzyży z gmachów publicznych, o wyprowadzenie religii ze szkół, a nawet renegocjację konkordatu. Czy Kościół katolicki w jakiś sposób widzi tutaj pole do negocjacji z takimi kandydatami? - Myślę, że trzeba tutaj chyba odróżnić to, co jest mówione w kampanii wyborczej, a z drugiej strony także zastanowić się bardzo konkretnie nad prerogatywami prezydenta - chociażby wobec takich oczekiwań, które są przez tych kandydatów wypowiadane. Jeżeli myślimy chociażby o rozmowach Kościół-państwo, to nie prowadzi ich prezydent - prowadzi to strona rządowa. Więc to są partnerzy do pewnych rozmów, dotyczących też bardzo konkretnych działań. - Myślę, że rozróżniałbym tutaj troszeczkę to, co kandydaci mówią w kampanii wyborczej, czym się posługują, od tego, na co będą mieć rzeczywisty i realny wpływ. Tu też trzeba się nad tym bardzo zastanowić. Oczywiście dialog na temat relacji Kościół-państwo jest możliwy - i myślę, że również z prezydentem powinien być toczony. Ale też w ramach bardzo konkretnych uprawnień. Opracowanie: Jonasz Jasnorzewski, Karol Pawłowicki, Adam Zygiel, Edyta Bieńczak Czytaj na stronie RMF24.pl