Według wtorkowej "Rzeczpospolitej" polscy prokuratorzy i biegli, którzy ostatnio badali wrak tupolewa, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych. Płk Rzepa informował w połowie października, że od 15 września do 13 października w Smoleńsku przebywał prokurator Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prowadzącej śledztwo dotyczące katastrofy smoleńskiej, wraz z 11 biegłymi i ekspertami. Według rzecznika NPW prokurator oraz biegli wzięli udział w uzupełniających oględzinach wraku i elementów samolotu oraz miejsca i rejonu katastrofy. Jak mówił wówczas Rzepa, pobrano szereg (ponad 200) próbek, które będą szczegółowo badane w Polsce; pobrano także do badań fragment brzozy, w której tkwiły elementy mogące pochodzić z samolotu. Jak napisała wtorkowa "Rzeczpospolita", Polacy, którzy badali wrak samolotu, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych. Jak podał dziennik, polscy prokuratorzy mieli wątpliwości co do rosyjskiej ekspertyzy pirotechnicznej. Nasi biegli odmówili podpisania ostatecznej opinii o przyczynach zgonu bez dokładnego przebadania wraku. Do Smoleńska wraz z prokuratorami pojechali biegli pirotechnicy z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego oraz Centralnego Biura Śledczego, z nowoczesnym sprzętem. Już pierwsze próbki dały wynik pozytywny. Według "Rz", urządzenia wykazały m.in., że aż na 30 fotelach lotniczych znajdują się ślady trotylu oraz nitrogliceryny. Substancje te znaleziono również na śródpłaciu samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem. Jak podaje "Rz", wiadomość o odkryciu osadu z materiałów wybuchowych natychmiast przekazano do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta oraz naczelnego prokuratora wojskowego płk. Jerzego Artymiaka, a prokurator generalny osobiście przekazał informacje premierowi Donaldowi Tuskowi. Polscy prokuratorzy w Rosji Dotychczas polscy prokuratorzy i biegli ośmiokrotnie wyjeżdżali do Rosji w związku ze śledztwem w sprawie katastrofy smoleńskiej. Poprzednio - na przełomie lipca i sierpnia - do Smoleńska udała się licząca 13 osób grupa specjalistów. Jej zadaniem było m.in. wykonanie pomiarów szczątków samolotu przed planowanym w przyszłości transportem wraku do Polski. Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej zostało przedłużone do 10 kwietnia 2013 r. Jest ono prowadzone w sprawie "nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, w wyniku której śmierć ponieśli wszyscy pasażerowie samolotu TU-154 Sił Powietrznych RP, numer boczny 101, w tym prezydent RP Lech Kaczyński oraz członkowie załogi". W sierpniu 2011 r. WPO postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych dwóm oficerom, którzy w 2010 r. zajmowali dowódcze stanowiska w 36. specpułku. Chodzi o organizację lotu Tu-154M w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi samolotu. Podejrzani nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Za zarzucany czyn grozi im do trzech lat więzienia. Prokuratorzy wojskowi czekają także m.in. na zleconą w sierpniu zeszłego roku całościową opinię zespołu biegłych dotyczącą tragicznego lotu. Rosyjski MAK - komisja zajmująca się badaniem przyczyn wypadków lotniczych na terytorium Wspólnoty Niepodległych Państw - w opublikowanym 12 stycznia 2011 r. raporcie końcowym nt. katastrofy smoleńskiej wykluczył eksplozję jako jej przyczynę. Wykluczył to także opublikowany 29 lipca 2011 r. raport Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, której pracami kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. Raport polskiej komisji wskazywał m.in. na zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to - według komisji - do zderzenia z brzozą, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią. Eksplozję wykluczają także dotychczasowe ustalenia polskiej prokuratury, która prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy. W kwietniu 2012 r. rzecznicy prasowi prokuratur - generalnej i wojskowej - we wspólnym oświadczeniu przypomnieli, że według ustaleń śledztwa nic nie wskazuje, aby katastrofa smoleńska była wynikiem zamachu. Podczas prac zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, którym kieruje Antoni Macierewicz (PiS), niektórzy eksperci przedstawiali ekspertyzy i opinie, z których wynikało, że przyczyną katastrofy smoleńskiej miałoby nie być zderzenie z brzozą, ale eksplozja. W ubiegłym tygodniu podczas konferencji naukowej na UKSW w Warszawie część ekspertów także przekonywała, że eksplozja jest jedynym logicznym wytłumaczeniem katastrofy smoleńskiej. Dowodzili, że nie doszło do uderzenia maszyny w brzozę, a otwarcie ścian kadłuba na zewnątrz świadczy o wybuchu w jego wnętrzu. W konferencji uczestniczyli naukowcy pracujący na uczelniach technicznych. CZYTAJ NA INTERIA360: Rosyjskie prowokacje w sprawie smoleńskiej? CZYTAJ NA INTERIA 360: SMOLEŃSK - narodowa kompromitacja?