Prof. Bralczyk: "Pisior" nieprzyjazny, może trochę kpiący
Słowo "pisior" padło podczas spotkania premiera Donalda Tuska z działaczami Platformy. "Czy ono nie razi? Czy mężowie stanu powinni go używać?" - zapytał prof. Jerzego Bralczyka "Super Express".

"W roboczym slangu partyjnym czy niepublicznej rozmowie politycznej pewnie takie sformułowania się pojawiają i trudno jest to szczególnie potępiać" - powiedział "SE" językoznawca.
Profesor zaznacza, że takie określenia nie powinny jednak pojawiać się publicznie, gdyż mają charakter pejoratywny. A skąd ten negatywny wydźwięk?
Językoznawca zaznacza, że sufiks "or" , choć dość rzadko występuje w funkcji negatywnej, czasem w języku polskim może sugerować pejoratywny wydźwięk. Jako przykłady wskazuje tutaj słowa "jęzor" i "bachor".
"'Pisowiec' nikogo nie razi, a sam 'pisior' jest nieprzyjemny, może trochę kpiący" - zauważa, choć jego zdaniem określenie jest bardziej lekceważące niż obraźliwe.
Zapytany przez "SE", czy przypadkiem "pisior" nie jest slangowym określeniem narządów intymnych odpowiada, że "Słownik Seksualizmów Polskich" Lewinsona nie zawiera takiego hasła.
"Ja takiego słowa nie słyszałem w takich odniesieniach" - dodaje.
Pełna wypowiedź językoznawcy na temat języka spotkań premiera z działaczami PO w dzisiejszym wydaniu "Super Expressu".
EKM