Prezydent: Dlaczego premier nie chce zabezpieczenia
- Powstaje pytanie, dlaczego premier Donald Tusk nie chce rozwiązań, które zgodnie z konstytucją zabezpieczają korzystne dla Polski postanowienia Traktatu z Lizbony - powiedział prezydent Lech Kaczyński.
Prezydent, który we wtorek przebywa z wizytą w Estonii, był pytany na konferencji prasowej o swoje poniedziałkowe wystąpienie w TVP, skrytykowane m.in. przez Donalda Tuska.
- Chciałbym zachować powściągliwość, bo pan premier wielokrotnie był łaskaw publicznie mnie krytykować. Myślę, że to jest sprawa roku 2005 i ówczesnych wyników wyborów, ale myślę, że poważny polityk powinien zapanować nad emocjami w takiej sytuacji, jaka jest w tej chwili - stwierdził prezydent.
Dodał, że ma pytanie do premiera. - Nie on negocjował ten Traktat, tylko ja. Powstaje pytanie - dlaczego nie chce rozwiązań, które zgodnie z polską konstytucją (...)zabezpieczają w sposób tak daleko idący, jak to możliwe z punktu widzenia polskiego prawa, postanowienia z Lizbony - które zresztą pan premier podpisał, które są korzystne dla Polski - powiedział L.Kaczyński.
- Poza tym ja rozumiem, że żyjemy w Polsce w okresie kohabitacji, ale ja wolałbym, żeby nieuniknione różnice zdań miedzy premierem a prezydentem w tej sytuacji, były załatwiane za zamkniętymi drzwiami. To byłoby dużo lepiej dla naszego kraju - powiedział prezydent.
Lech Kaczyński przyznał, że nie wiedział, iż jego wystąpieniu w TVP towarzyszyć będzie muzyka z serialu "Polskie drogi", ale - jak dodał - nie widzi w tym "najmniejszego problemu". Podkreślił, że powiedział to, co uważa za istotne.
- Rozumiem, że jeżeli ja cokolwiek powiem - są jakieś szczegóły każdego wystąpienia, jest ta czy inna forma - to staje się to przedmiotem wielkiego problemu, w przeciwieństwie do innych czołowych polityków polskich, którzy co by nie zrobili - nawet kontrowersyjnego - to są za to niezwykle chwaleni. Pod tym względem sytuacja w polskich mediach przypomina mi nieco lata 70. - dodał L. Kaczyński.
W poniedziałkowym wystąpieniu prezydent poinformował, że złoży własny projekt ustawy ratyfikacyjnej Traktat Lizboński. Projekt, który we wtorek trafił do Sejmu, jest w dużej mierze zbieżny z propozycjami PiS zapisania w ustawie ratyfikacyjnej m.in., że Polska nie będzie mogła odejść od mechanizmu z Joaniny oraz protokołu brytyjskiego do Karty Praw Podstawowych.
Według prezydenta tzw. protokół brytyjski do Karty Praw Podstawowych gwarantuje Polsce ochronę przed zagrożeniami własności na ziemiach zachodnich i północnych oraz zmuszaniem naszego kraju do "wprowadzenia instytucji sprzecznych z moralnymi przekonaniami zdecydowanej większości społeczeństwa" (np. małżeństw homoseksualnych).
Fragmentom wystąpienia prezydenta towarzyszyła muzyka z serialu "Polskie drogi". Wystąpienie było przeplatane archiwalnymi zdjęciami z ubiegłorocznych szczytów UE, wykresami; pokazano także zdjęcia ze ślubu homoseksualistów i czarno-białą, przedwojenną mapę Niemiec, obejmującą część Polski. Były też zdjęcia szefowej Niemieckiego Związku Wypędzonych (BdV) Eryki Steinbach z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
Premier Tusk skrytykował we wtorek to wystąpienie Lecha Kaczyńskiego mówiąc, że prezydent przyłączył się do "antyeuropejskiej awantury".
- Straszenie Polaków, że Unia Europejska to zagrożenie ze strony homoseksualistów i Niemców jest niemądre, nieprzyzwoite, sprzeczne z naszymi elementarnymi interesami i doświadczeniami oraz fatalnie szkodzące Polsce, jeśli chodzi o wizerunek na świecie - ocenił szef rządu.
Premier zapewnił, że rządzący zrobią wszystko w parlamencie, aby Traktat został ratyfikowany. Zapowiedział też, że jeśli PiS "w swoim zacietrzewieniu" zablokuje ratyfikację przez parlament, będzie trzeba odwołać się do opinii Polaków" wyrażonej w referendum.
Szef MSZ Radosław Sikorski zapewnił w Sejmie, że zamiarem rządu nie jest i nie było odstępowanie od zapisów Traktatu z Lizbony.
INTERIA.PL/PAP