Mirosław Skrzypczyński został prezesem Polskiego Związku Tenisowego w 2017 roku. Jest byłym mężem Renaty Skrzypczyńskiej - tenisistki, która w drugiej połowie lat osiemdziesiątych reprezentowała Polskę w rozgrywkach o Puchar Federacji. Dziennikarze Onetu opublikowali relacje, z których wynika, że Skrzypczyński miał znęcać się nad rodziną i molestować zawodniczki. Opowieść byłej teściowej i córki W lutym 2019 roku do siedziby PZT w Warszawie miał przyjść odręcznie napisany list autorstwa Sabiny W. - byłej teściowej Skrzypczyńskiego, matki Renaty. W liście kobieta pisała, że mężczyzna "psychicznie i fizycznie znęcał się nad rodziną", a jedną z swoich córek pobił do tego stopnia, że miała sińce na ciele. Na początku 2020 roku na Facebooku pojawił się profil "Quo Vadis PZT?" - założony - jak pisze Onet - przez "anonimowych przeciwników Skrzypczyńskiego". Publikowano tam wpisy krytykujące działanie związku pod rządami Skrzypczyńskiego. We wrześniu 2020 roku z administratorami strony miała się skontaktować córka prezesa. Pisała, że ojciec wielokrotnie ją pobił, a obrażenia dokumentowała zdjęciami. "Niestety nie byłam na obdukcji, bo się go bałam, a na policji powiedzieli mi, że bez niej nic nie zdziałam" - miała napisać kobieta. Według jej relacji, ojciec zagroził, że jeżeli pójdzie na policję, to nie odda jej pieniędzy, które zarobiła na obozie w Prostejevie. Później kontakt się urwał. Dziennikarze skontaktowali się z Sabiną W. Miała potwierdzić, że napisała list do PZT, a na zdjęciach przesłanych do "Quo Vadis PZT" jest jej wnuczka. Kobieta dodała, że dziewczyna miała zostać pobita co najmniej kilkanaście razy. Jak sama twierdzi, też miała zostać uderzona. - On tak nie bije, żeby krew leciała i żeby ucho było urwane, ale jednak bije... A to duży facet - relacjonowała. Miała też kilka razy zgłaszać sprawę do policji i prokuratury. Te informację potwierdziła w korespondencji z Onetem prokurator Ewa Antonowicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. Jak przekazała, Sabina W. dwukrotnie złożyła zawiadomienie, ale śledztwa nie wszczęto ze względu na "brak podstaw uzasadniających zaistnienie przestępstwa". Molestowanie zawodniczek Onet publikuje też relacje dwóch anonimowych zawodniczek, które Skrzypczyński trenował w klubie Energetyk Gryfino na początku lat dziewięćdziesiątych. Twierdzą, że trener nastolatki "zaganiał do kantorka". - Zaraz po wejściu do środka, zamykał drzwi. Wszystko, co działo się wewnątrz, pozostawało tajemnicą między nim a zawodniczką. Gdy miałam 14 lat, dotknął mnie po raz pierwszy. Łapał za piersi, pupę, w miejsca intymne... Do dziś pamiętam ten jego śmiech. Traktował to jako dobrą zabawę - przytacza relację Onet. Sytuacja miała się powtórzyć "co najmniej kilka razy". Trener miał też kierować w stronę dziewcząt uwagi, krzycząc: "Ale masz cycuszki!", "Ale ci rosną piersi!", "Ale masz tyłek!". Skrzypczyński odpowiada Dziennikarze Onetu przedstawiają swoje próby skontaktowania się z Mirosławem Skrzypczyńskim i skonfrontowania zarzutów. Mężczyzna zaprzecza, by kiedykolwiek stosował przemoc wobec swojej rodziny i podopiecznych. - Moja była teściowa jest osobą chorą psychicznie. To starsza kobieta, która ma pretensje do mnie, że rozwiodłem się z jej córką 18 lat temu - cytuje jego słowa Onet. Mężczyzna dodaje, że "gdyby coś było, prokuratura by coś zrobiła". Zapytany o sprawę swoich podopiecznych z Energetyka Gryfino, zażądał podania ich danych osobowych. "Rozumiem, że posiada pan jakiś wyrok, który orzekł o winie w sprawach, o których pan pisze? A może chociaż jeden dowód, który o takiej winie przesądza? Proszę o ich udostępnienie i wtedy będziemy mogli rozmawiać o faktach, a nie wymyślonych i obrzydliwych historiach" - miał napisać Skrzypczyński w korespondencji z dziennikarzem Onetu. W rozmowie z redakcją sportową Interii Skrzypczyński nazwał tezy zawarte w artykule Onetu "obrzydliwymi kłamstwami".