Prasa o szczycie G8: Osiągnięto niewiele
Prasa w USA ocenia, że na szczycie państw klubu G8 - powiększanego ostatnio o nowe, rosnące w siłę kraje - nie osiągnięto wiele, bo przede wszystkim nie porozumiano się w sprawie ocieplenia klimatu.
Za pewnego rodzaju sukces uważa się tylko uzgodnienie pakietu pomocy 20 miliardów dolarów na żywność dla biednych krajów w ciągu najbliższych trzech lat. Pochwały za przywódczą inicjatywę zbiera tu prezydent Obama.
Komentatorzy podkreślają, że z powodu światowej recesji poszczególne kraje opierają się przed narzuceniem swojemu przemysłowi ograniczeń emisji gazów cieplarnianych, co oznaczałoby zahamowanie wzrostu ekonomicznego.
Piątkowy "Wall Street Journal" szydzi wręcz ze szczytu w L'Aquili, pisząc, że końcowy komunikat wyrażający wspólną wolę niedopuszczenia do podniesienia się średniej temperatury na Ziemi o więcej niż 2 st.C, przypomina zaklęcia średniowiecznego króla Anglii Kanuta Wielkiego, który zwykł wzywać fale morskie, aby się cofnęły.
Konserwatywny dziennik zwraca uwagę, że uczestnicy szczytu nie dogadali się co do tego, jak powstrzymać ocieplanie się klimatu, ograniczając się tylko do ogólnikowej deklaracji o "istotnej redukcji globalnych emisji do 2050 roku".
"Ponieważ przywódcy światowych mocarstw ekonomicznych nie mogli się porozumieć co do polityki w kwestii zmiany klimatu, postanowili rozkazać chmurom, morzom i Ziemi, aby się ochłodziły" - czytamy w artykule redakcyjnym "WSJ".
"Polityka dotycząca zmian klimatycznych zawsze była pełna apokaliptycznej retoryki, chociaż brakowało jej realizmu. Globalny kryzys gospodarczy pozbawił nas złudzeń co do tego, jaką cenę narody i ich przywódcy gotowi są zapłacić w wyższych podatkach, wyższych cenach i osłabionej konkurencyjności za ułamkowe obniżenie temperatur" - pisze gazeta.
Zwraca ona uwagę, że opór przeciw śmielszym posunięciom na rzecz ograniczenia emisji gazów cieplarnianych pojawił się już nie tylko w krajach rozwijających się, jak Chiny, które bazują jeszcze na tradycyjnym przemyśle.
Nawet kraje zachodnioeuropejskie, jak Niemcy i Włochy, które zawsze najgłośniej wzywały do redukcji tych gazów, w imię ochrony środowiska oraz takie wysoko rozwinięte gospodarki jak Australia i Nowa Zelandia, sprzeciwiały się na szczycie krokom, które spowodowałyby zwiększenie kosztów produkcji i konieczność powiększenia bezrobocia.
Piątkowy "New York Times" skupia się tymczasem na stopniowym powiększaniu klubu potęg gospodarczych o dalsze kraje.
"Jakie znaczenie ma grupa G8, jeśli najwyraźniej nie może podjąć istotnego działania bez pomocy innych krajów? Kiedy układ sił na świecie się zmienia, elitarne forum G8 rozrasta się do "G8+5+1+5"" - pisze nowojorski dziennik.
INTERIA.PL/PAP