"Czy ten czyn faktycznie był konsekwencją znów przepełnionych nienawiścią politycznych sporów w Polsce, jak natychmiast stwierdził szef PiS Jarosław Kaczyński? Odpowiedzialnością obarczył on politycznego przeciwnika, rządzącą Platformę Obywatelską i premiera Donalda Tuska. Jednak w rzeczywistości Kaczyński sam zrobił co nieco dla powrotu tej zaciętej konfrontacji, na którą teraz się skarży" - pisze dziennik. Jak dodaje, wczesnym latem, gdy szef PiS chciał zostać prezydentem, prezentował się wyborcom jako "szlachetny Kaczyński". "Z polityka, który wcześniej nie uciekał od żadnej kłótni, stał się nagle łagodzącym spory ojcem narodu. Po przegranej z Bronisławem Komorowskim szybko okazało się, że pozory myliły. W PiS do głosu doszły siły, które uznawały pojednawczy kurs za strategiczny błąd" - pisze "Berliner Zeitung". Gazeta dodaje, że Jarosław Kaczyński zaostrzył ton i "wszędzie węszył spiski politycznych przeciwników". "Miał za złe rządowi Tuska, jakoby nieodpowiednio czcił pamięć jego brata Lecha. Głośno protestował przeciwko przeniesieniu drewnianego krzyża spod Pałacu Prezydenckiego i zażądał, by wszędzie w Polsce stawiano pomniki ofiarom katastrofy samolotu pod Smoleńskiem. To, że rząd nie przystał na to, uznał za podłą kampanię" - komentuje berliński dziennik. Dodaje, że partia rządząca nie pozostała dłużna i przypomina wypowiedź szefa dyplomacji Radosława Sikorskiego, który miał się zastanawiać, "czy Kaczyński nie jest pod wpływem leków". W ocenie "Berliner Zeitung" raczej nie można zakładać, że w najbliższym czasie atmosfera w Polsce się poprawi, szczególnie przed listopadowymi wyborami samorządowymi. Także lewicowa "Die Tageszeitung" pisze o zajściach w Łodzi. "Spirala zawiści, nienawiści, zadufania w sobie i arogancji kręci się od 2005 r., gdy bracia Kaczyńscy przejęli władzę w Polsce. Obaj za pomocą moralnej rewolucji chcieli obalić panujący w Polsce od 1989 r. porządek i ustanowić swoją IV Rzeczpospolitą, w której miało panować tylko prawo i sprawiedliwość. Oczyścili publiczne i częściowo należące do państwa media z opozycjonistów i rozpoczęli bezlitosne polowanie na czarownice - rzeczywistych i rzekomych komunistów, przestępców oraz ludzi o innych poglądach" - pisze "Die Tageszeitung".