Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Nie zamierzam być "premierem z Warszawy"

Fakt, że jestem odpowiedzialny za przygotowanie kongresu PO, nie oznacza, że mam być "premierem z Warszawy". Pamiętamy, czym się skończyło "premierostwo z Krakowa" - podkreśla wicemarszałek Sejmu, Bronisław Komorowski z PO.

Krzysztof Różycki: Oglądał pan w telewizji wywiad z Nelly Rokitą?

Bronisław Komorowski: Wypowiedzi polityków można komentować. Wywiadów ich żon - z pewnością już nie.

Czy to prawda, że zamierza pan zastąpić posła Rokitę na stanowisku szefa "gabinetu cieni"?

W tej sprawie nic się nie zmieniło. Funkcję koordynatora nadal sprawuje Jan Rokita. Mało tego, sam jestem członkiem tego gabinetu - odpowiadam w nim za sprawy zagraniczne.

Ale podobno bez wiedzy Rokity przepytuje pan osoby zasiadające w tym gremium i żąda, żeby przesyłały informacje na temat swojej działalności.

Skąd ma pan takie wieści? To nieprawda. Nie będę tego komentował. Zgodnie z decyzją przewodniczącego Donalda Tuska, na wiosnę mam przygotować kongres programowy naszej partii. To zadanie nie ma żadnego związku z funkcjonowaniem "gabinetu cieni" poza tym, że przygotowując kongres, mam zamiar skorzystać z dorobku programowego zespołu Jana Rokity.

W Wielkiej Brytanii po wygraniu wyborów szef "gabinetu cieni" zostaje premierem. Czy gdyby Platforma wygrała następne wybory, Jan Rokita będzie stał na czele rządu?

Powtórzę po raz kolejny - nasz "gabinet cieni" nie jest odwzorowaniem przyszłego gabinetu, a jego koordynator nie będzie automatycznie jedynym kandydatem na urząd przyszłego premiera.

Teraz pan będzie kandydatem Platformy?

Fakt, że jestem odpowiedzialny za przygotowanie kongresu, nie oznacza, że mam być "premierem z Warszawy". Pamiętamy, czym się skończyło "premierostwo z Krakowa". Przygotowanie kongresu programowego Platformy Obywatelskiej to jednocześnie "aż tyle" i "tylko tyle".

To może będziemy mieli "premiera z Sopotu"?

Nawet gdyby Platforma wygrała następne wybory, to o tym, kto będzie premierem zadecyduje szereg okoliczności. Przede wszystkim rozmowy z ewentualnymi koalicjantami.

Czy Platforma Obywatelska skręciła na lewo?

Na zakręty - i te w lewo, i te w prawo - trzeba zwracać szczególną uwagę tak na drodze, jak i w polityce. PO dokonała świadomego wyboru - budujemy alternatywę wobec radykalnej wersji prawicy: antyrynkowej, nacjonalistycznej, niechętnej Europie.

Chyba nie ma pan na myśli PiS, bo to partia ani nacjonalistyczna, ani antyrynkowa?

Przejmując większość aktywów LPR i Samoobrony, taką wersję prawicy buduje dziś Jarosław Kaczyński.

Pierwsze słyszę, żeby ktoś utożsamiał Samoobronę z prawicą.

Samoobrona to lewicowi populiści. Wersja prawicy autorstwa Kaczyńskiego przypomina partię narodowo-socjalistyczną. Mówię to bez złośliwości, nie jako polityk, lecz historyk. Platforma, w odróżnieniu od PiS chce być umiarkowaną prawicą, taką jak chadecja, która - popierając wolny rynek i integrację europejską - nie zapomina o sprawach socjalnych.

A więc jednak chcecie iść na lewo.

Odrzucam propozycję budowania Platformy jako partii skrajnie liberalnej. Nowoczesna prawica musi myśleć także o rozsądnym rozwiązywaniu problemów społecznych.

Stąd już krok do porozumienia z lewicą, z Aleksandrem Kwaśniewskim.

Nie musimy szukać partnera ani na skrajnej prawicy, ani na skrajnej lewicy. Ostatnie wybory samorządowe pokazały, że naszym strategicznym sojusznikiem może być PSL. Gdyby jednak po następnych wyborach okazało się, że do stworzenia koalicji rządowej miałoby nam zabraknąć kilku głosów, to wówczas będziemy musieli ich poszukać w Sejmie. Może znajdziemy je w niektórych środowiskach PiS (może tam przecież nastąpić rozłam, a Kazimierz Marcinkiewicz może założyć własne ugrupowanie), a może po lewej stronie - warto bowiem pamiętać, że lewica też nie jest jednorodna. Urok opcji polega na tym, że istnieje. Niekoniecznie trzeba z niej korzystać.

Nie obawia się pan, że Jan Rokita wyjdzie z Platformy?

Jan Rokita ma za sobą niełatwy okres. Ale jest politykiem, który nie może pozwolić sobie na dokonywanie kolejnych rozłamów. W jaki sposób miałby wymazać wypowiedziane wcześniej ostre słowa krytyki skierowane pod adresem PiS, LPR i Samoobrony? Jak miałby zapomnieć o hańbiących słowach, których nie szczędził mu Jarosław Kaczyński? Bez utraty twarzy taki ruch jest niemożliwy. Prócz tego Jan Rokita ma duże doświadczenie i wie, że czasem w polityce należy zacisnąć zęby i poczekać. Jeśli utraciło się akceptację części własnego środowiska, to nie warto się obrażać. Zdecydowanie lepiej zabiegać o odzyskanie zaufania i sympatii (...).

Czy byłoby według pana nielojalnością, gdyby Jan Rokita spróbował swoich sił w walce o stanowisko przewodniczącego Platformy Obywatelskiej?

Pamiętajmy, że Jan Rokita z własnej woli nie stanął do pojedynku o stanowisko szefa klubu. Walka o przywództwo w każdej partii jest sprawą naturalną. Taką szansę będzie miał za trzy lata, chyba że wcześniej zostanie zwołany nadzwyczajny kongres wyborczy.

Być może za trzy lata Rokity nie będzie już w PO, gdyż Donald Tusk zmusi go do odejścia?

Nie podejrzewam, by Donald Tusk czy ktokolwiek inny w Platformie zamierzał realizować taką politykę. Osobiście byłbym temu zdecydowanie przeciwny.

Ale przecież w taki właśnie sposób Donald Tusk pozbył się Macieja Płażyńskiego czy Zyty Gilowskiej.

Kategorycznie zaprzeczam. Maciej Płażyński przegrał wybory na przewodniczącego partii, a następnie odszedł, mimo że Rokita, Tusk i ja namawialiśmy go, żeby został. Przypadek Zyty Gilowskiej jest zupełnie inny. Gdyby syn pani Gilowskiej zrezygnował z kandydowania z pierwszego miejsca naszej listy w wyborach parlamentarnych, problem byłby rozwiązany.

To dziwne, że władze PO tak wielką wagę przywiązały do marginalnego przypadku syna pani Gilowskiej, a jednocześnie od wielu lat tolerują w swoich szeregach eurodeputowanego Janusza Lewandowskiego, któremu za sprawę prywatyzacji dwóch firm prokuratura postawiła zarzut karny.

Ta sprawa toczy się już wiele lat, co jest dla mnie dowodem, że ma podtekst polityczny. Gdyby wina Janusza Lewandowskiego była tak ewidentna, to już dawno odebrano by mu immunitet.

Przeciwnicy Donalda Tuska oskarżają go, że nad dobro Platformy przedkłada swoje własne, to znaczy dążenie do prezydentury.

Polityka polega także na tym, że tworzy się narzędzia pozwalające na realizację określonego programu. Prezydentura jest takim narzędziem. Tak samo protestowałbym, gdyby zapytał pan, czy Aleksander Kwaśniewski traktował instrumentalnie SdRP czy SLD. Każdy przywódca partii powinien mieć ambicje, lecz Donald Tusk prócz ambicji ma poparcie 7 milionów Polaków, którzy oddali na niego swoje głosy w wyborach prezydenckich.

A więc pogłoski o podziałach w Platformie są nieprawdziwe?

Nawet Komunistyczna Partia Chin za czasów Mao, choć wszyscy jej członkowie nosili jednakowe mundurki, nie była monolitem. W demokratycznej partii chodzi o to, by jej członkowie mieli poczucie wspólnoty i chcieli ze sobą współpracować. Trzeba przy tym pamiętać o zachowaniu równowagi między różnorodnością a budową jedności. Platformie to się udaje.

Zwycięstwo Bogdana Zdrojewskiego w wyborach na przewodniczącego klubu nad popieranym przez Tuska Zbigniewem Chlebowskim wielu politologów interpretowało jako zwycięstwo Rokity nad Tuskiem.

Ale tak nie jest. Wygrana Zdrojewskiego to dowód, że jesteśmy środowiskiem żywym i demokratycznym. Dziś Tusk w pełni akceptuje ten wybór, a Zdrojewski całkowicie akceptuje przywództwo Tuska.

wywiad autoryzowany

Angora

Zobacz także