INTERIA.PL: Co jest dla pani wyznacznikiem sukcesu w życiu? Krystyna Janda: - Osiągniecie celu, który sama sobie wyznaczyłam. Zadowolenie z tego, co zrobiłam. Moja ocena tego, co robię, jest jednak dla mnie najważniejsza. Jakie sytuacje czy wydarzenia mogą być według pani powodem do wstydu w polskim społeczeństwie? - Wiele, naprawdę wiele. Im dłużej żyję, tym wydaje się, że więcej. Po zmianie ustrojowej i wszelkiej innej, bo obyczajowej także, od kiedy społeczeństwo ma dostęp do mediów, internetu itd., od kiedy ludzie wypowiadają się anonimowo i nikt się tak naprawdę nie krępuje, ja otwieram oczy coraz szerzej i jestem z roku na rok zdumiona coraz bardziej tym, wśród jakich ludzi żyję. Jesteśmy konwencjonalni, nietolerancyjni, niedouczeni, wsteczni i leniwi. Sfrustrowani i prowincjonalni, a winy szukamy w innych, nie w sobie. Czego według pani Polacy obawiają się najbardziej? - Nie wiem, naprawdę trudno powiedzieć. Kiedyś warstwa ludzi, wśród których żyłam, ich poziom i ambicje, przekonania oraz wiedza, to wszystko wydawało mi się powszechne. Teraz ta warstwa ludzi, których znam i którzy są mi bliscy, skurczyła się. A o co się boi ogół? Nie potrafię sobie na to odpowiedzieć. Paradoksalnie, czasem wydaje mi się, że doprawdy niczego, bo gdyby się zastanowili, działaliby rozsądniej i bardziej racjonalnie, patrząc w przyszłość. Opracowanie: Mateusz Lubiński