Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Miller: Z naszych uwag świat wyczyta prawdę

Świat zapozna się z naszymi uwagami i świat wyczyta w tych uwagach to, co jest prawdą z tamtych dni - mówił w RMF FM Jerzy Miller.

/Agencja SE/East News

Konrad Piasecki: Czuje się pan - tak po ludzku - oszukany przez Rosjan?

Jerzy Miller: - Rozczarowany, nie oszukany, tylko rozczarowany. Rozczarowany dlatego, ponieważ przygotowaliśmy naprawdę rzetelny materiał, te uwagi w wielkim trudzie i pośpiechu przygotowywaliśmy, w przeciągu dwóch miesięcy. A zostały zakwalifikowane one w większości jako niemieszczące się w kategorii nadającej się do uwzględnienia w raporcie.

Kiedy Rosjanie mówią i piszą, że przekazali nam wszystkie dokumenty, jakie chcieliśmy, że atmosfera wzajemnej współpracy była wręcz doskonała - kłamią?

- Nie mówią prawdy, dlatego ponieważ na stronach uwag jest długa lista dokumentów, których nie dostaliśmy.

Czyli to kłamstwo?

- No, i łatwe do udowodnienia.

Klich mówi, że raport to nieprawda, to kłamstwo, Jarosław Kaczyński, że raport to kpina, a pan jak go nazywa?

- Tak jak mówię: rozczarowanie. Rozczarowanie, dlatego ponieważ przyznanie się do błędu wymaga odwagi i ja liczyłem na to, że obie strony będą miały wystarczająco dużo odwagi, żeby powiedzieć o swoich błędach, bo to jest najlepsze badanie przyczyn katastrofy. Tu nie szukamy winy, tym bardziej win państw. Tu mówimy o błędach konkretnych ludzi i konkretnej instytucji.

Rosyjska teza, że cała teza, że cała wina leży po stronie polskiej, to tylko brak odwagi czy świadomie sączona w uszy świata nieprawda?

- Świat do tego podchodzi zupełnie bez emocji, świat zapozna się z naszymi uwagami i świat wyczyta w tych uwagach to, co jest prawdą z tamtych dni.

Tylko świat dziś mówi i pisze o tym: pijany szef, czy podpity szef polskich wojsk lotniczych wywierał presję na załogę i kazał jej lądować. Taki jest dzisiaj odbiór tego raportu.

- Ja mówię o świecie lotniczym, który zna się na procedurach, który wie, co należało wykonać, a co nie było wykonane i który przeczyta ze zrozumieniem nasze uwagi.

Pan twierdzi, że więcej win za katastrofę leży po polskiej stronie?

- Zdecydowanie.

Również po stronie tych, którzy naciskali na załogę? Czy w tym całym obrazie tej tragedii jest takie sformułowanie, taka myśl o presji prezydenta, o presji generała Błasika na załogę?

- Proszę państwa, załoga nie chciała lądować i powiedziała to wyraźnie - zanim wleciała na teren Federacji Rosyjskiej, gdy dowiedziała się o sytuacji meteorologicznej. Później stało się to, co się stało - na pewno nie z inicjatywy załogi.

A z czyjej inicjatywy? Czy my to wiemy?

- My tego nie wiemy, to jest hipoteza, w którą albo ktoś uwierzy, albo nie uwierzy. Prawdopodobnie twardych dowodów nigdy nie będziemy mieć.

A ta hipoteza brzmi jak?

- Jest kilka hipotez - w zależności od tego, kto mówi, to różne hipotezy broni. Ja jedno potwierdzam, że na wieść o warunkach atmosferycznych załoga miała zdecydowanie jednolite stanowisko - będziemy korzystać z lotniska zapasowego.

Ktoś powiedział załodze, że macie tu wylądować?

- Nie wiem czy tak powiedział - nie usłyszałem takiego sformułowania w żadnym fragmencie nagrań rozmów w kokpicie, ale wiem, że chcieli wylądować.

Wczoraj, podczas konferencji MAK, bo nie podczas tej prezentacji, powiedziano, że z ust generała Błasika padło takie zdanie, że "jeśli tu nie wylądujemy, będzie się mnie czepiał". Rzeczywiście my też odczytaliśmy takie zdanie?

- Takie zdanie rzeczywiście padło.

Z ust generała Błasika?

- Proszę państwa, ja nie chcę komentować, ja chcę pokazać dowody. To jest cel naszego działania. Komentarzy jest mnóstwo i to już wiele miesięcy, nie wszystkie są jednak właściwe.

Czy raport MAK jest według ciebie wiarygodny?

Panie ministrze, ale to nie jest kwestia komentarza, to jest pytanie, czy tak mówi pilot - człowiek, który decyduje o tym, że będzie lądował, czy ktoś kto stoi za jego plecami.

- Nie, tak nie mówiłem. Po pierwsze: badanie tej taśmy się nie zakończyło. Po drugie: chciałbym żeby to był element naszego raportu komisji polskiej. Po trzecie: żeby każdy mógł sobie wysłuchać i sam odpowiedzieć na to pytanie, bo to jest bardzo ważne pytanie.

Ale zaczął pan to zdanie od nie, że tak nie mówi pilot.

- Nie, zacząłem od słowa nie, ponieważ nie chcę być wyrocznią, gdy inni są odcięci od źródła informacji.

Czy zachowanie kontrolerów, zachowanie smoleńskiej obsługi lotniska, to jest jedna z kluczowych przyczyn tej katastrofy?

- Jeżeli ktoś zaprasza gościa od siebie, to chyba jest naturalne, że odpowiada za warunki bezpieczeństwa w miejscu, gdzie zaprasza. Lotnisko nie było właściwie przygotowane i właściwie obsługiwane 7 kwietnia i 10 kwietnia. 7 kwietnia była wystarczająco dobra pogoda, aby nie miało to znaczenia dla przebiegu zdarzeń. 10 kwietnia niestety było inaczej.

W polskich uwagach cytowane jest zdanie, które pada na wieży: "doprowadzamy do stu metrów". Jaki jest kontekst tego zdania?

- Tylko ci, którzy rozmawiali, wiedzą do końca. Natomiast my nie mieliśmy możliwości ponownej rozmowy z kontrolerami lotu, o co zabiegaliśmy. W związku z tym nie możemy z całą pewnością powiedzieć o tym, jak rozumieli przebieg tej wymiany zdań.

A czy wiemy, o jakim generale mówili kontrolerzy? Bo tam pada sformułowanie o generale, który może podchodzić, bo wszystko jest wyłączone.

- Domyślamy się.

Ale to jest generał, który był w tym czasie na lotnisku w Smoleńsku?

- Nie.

Czyli to jest ktoś, z kim oni się konsultowali. I domyślamy się, kto to jest.

- Dlatego do tezy, z którą się zgadzamy, że pilotom nie powinno się przeszkadzać w fazie lądowania na lotnisku, dodajemy drugą tezę. Kontrolerom lotów też nie powinno się przeszkadzać.

Panie ministrze, nie czuje pan, że Polska, decydując się na ten tryb badania katastrofy, popełniła błąd?

- Wręcz odwrotnie. Gdyby nie konwencja chicagowska, to nie mielibyśmy wywieszonego na stronie internetowej ani raportu końcowego, ani polskich uwag do tego raportu.

A czy nie jest tak, że pokładaliśmy nadmierną wiarę w Rosjan i ich obiektywizm?

- A jaka była alternatywa? Czy chciałby pan, żeby Polska wbrew woli Rosjan prowadziła te badania? Czy chciałby pan, żeby Francuzi, Brytyjczycy czy Amerykanie prowadzili badania bez zgody Rosjan?

Alternatywna koncepcja, która mogła się zrodzić w tych dramatycznych chwilach po katastrofie: wspólna komisja z nadzorem międzynarodowym. Można to sobie wyobrazić.

- A jaka jest podstawa prawna? Czy pan myśli, że kraje trzecie bez podstawy prawnej chciałyby wejść w takie porozumienie natychmiast? Bo to nie chodziło o to, żeby po tygodniu czy po dwóch tygodniach wypracować reguły. Trzeba było je wypracować natychmiast.

Skoro jest tak dobrze, to skąd taka nerwowa reakcja premiera? Premier przerywa urlop, wraca do kraju.

- Naturalną rzeczą jest, że dla premiera fakt wydania raportu końcowego jest istotnym zdarzeniem, o którym nie wiedział w sytuacji, kiedy podejmował decyzję o wyjeździe.

Czy dziś może zapaść decyzja o zwrócenie się o pomoc międzynarodową w tej sprawie?

- Jestem przed rozmową z premierem, nie chcę uprzedzać faktów.

Ale to jest możliwe?

- Na pewno będziemy rozmawiali o wszystkich okolicznościach wynikających z wczoraj, ale nie wiem, jakie będą decyzje.

Ja nie pytam o decyzje. Czy pańskim zdaniem możliwe jest zwrócenie się o pomoc międzynarodową? Czy to w ogóle jest prawnie dopuszczalne?

- Zwracaliśmy się o pomoc międzynarodową, ekspercką i taką pomoc dostaliśmy. W sytuacji, kiedy mówimy o faktach, to eksperci prawdopodobnie nie będą chcieli z nimi polemizować.

RMF

Zobacz także