Konrad Piasecki: Nie buntuje się pan przeciwko powołaniu komisji śledczej? Krzysztof Kwiatkowski: Nie. Dlaczego? Z reguły prokuratorzy, również generalni, nie są zachwyceni, gdy równolegle ze śledztwem prokuratorskim pracuje komisja. Jestem głęboko przekonany - oczywiście o tym zdecyduje praktyka - że współpraca komisji śledczej z prokuraturą będzie bezkolizyjna. My mamy swoje czynności, komisja za chwilę rozpocznie prace i zaplanuje swoje czynności. Nie będzie wyrywania materiałów i kłótni o to, czy to, co się dzieje przed komisją, nie ujawnia tajemnic śledztwa prokuratorskiego? Może jestem optymistą z urodzenia, ale z uwagi na to, że skład komisji jest już w założeniach znany - będą tam prawnicy, znają procedury prokuratury i przepisy to regulujące - jestem przekonany, że będą też to szanować. A nie ma pan poczucia, że ta komisja jest dla pana partii igraniem z ogniem? Mam poczucie, że ta komisja da nam dojść do prawdy tam, gdzie ona leży. Obejrzyj Kontrwywiad: Prawda leży tam, gdzie leży od trzech dni, powtarzają politycy Platformy. I to jest najważniejsze. Dlatego z pracą komisji, a jeszcze bardziej z pracą prokuratury wiążę ogromne nadzieje, że szybko uda nam się wyjaśnić wszystkie istotne okoliczności. Te powiedzenia i przysłowia Leszka Millera o karpiach, które głosują za przyspieszeniem wigilii, myśli pan, że tym razem nie mają zastosowania? Cenię polską tradycję. Karp jest tam daniem, które jest zawsze. Ale nie porównywałbym żadnego polityka do tej szlachetnej, z polską tradycją związanej ryby. Z żydowską, ale w każdym razie w Sejmie jak byłem wczoraj, politycy Platformy nerwowo kasowali swoje sms-y, żeby nie było powtórki z "Chwała nam i naszym kolegom" z afery Rywina. Jak pan widział mój poziom zaufania do państwa, oddałem wam nawet swój telefon komórkowy przed rozpoczęciem audycji. Zobaczymy, co tam jest. Panie ministrze, czy wszystkie podsłuchy, które CBA założyło badając sprawę ustawy hazardowej, były legalne? Nie mogę odpowiedzieć, czy wszystkie. Na pewno te, o których mówiliśmy najczęściej, czyli ten podsłuch związany z panem Sobiesiakiem. A także - bo one są już odtajnione i zaliczone w poczet materiału śledczego - te rozmowy, które były z posłami Chlebowskim i ministrem Drzewieckim. A czy było tak, że te podsłuchy zakładano politykom, czy politycy byli tylko ofiarami podsłuchów pana Sobiesiaka i Koska? Zgoda na czynności operacyjne, tzw. techniką operacyjną, czyli w tym wypadku podsłuchy dotyczyła na pewno pana Sobiesiaka. Nie chcę oceniać, czy tam były kolejne materiały, bo nie wiedziałem tych wniosków. Czy jest tak, że treść rozmów panów Chlebowskiego i Drzewieckiego będzie mogła być wykorzystana procesowo przeciwko nim? Bo jest orzeczenie Sądu Najwyższego, które mówi, że jeśli nie ma zgody na podsłuch danej osoby, to nie można wykorzystywać podsłuchów przeciwko niej. W chwili obecnej mogę powiedzieć, że te materiały wynikające z przebiegu tych rozmów są odtajnione i zaliczone w poczet materiału śledczego, a nie chcę wyrokować w tym momencie pamiętając oczywiście o tym orzeczeniu Sądu Najwyższego. Jak będzie w kontekście tych konkretnych rozmów, to przeanalizujemy. Czyli CBA wystąpiło o ich zalegalizowanie? Bo taka musi być procedura, żeby można było je zaliczyć w poczet materiału dowodowego. Oczywiście, że tak. To jest decyzja prokuratora i prokurator już tę decyzję podjął. Ja co prawda zawsze przypominam o jednej rzeczy mówiąc szerzej. Jeżeli dyskutujemy o tych sprawach, które są w ostatnich tygodniach, to moim zdaniem najważniejsze jest orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który powiedział, że "interes publiczny nie może usprawiedliwiać posłużenia się dowodem uzyskanym w rezultacie nakłaniania do przestępstwa". O co chodzi? Gdy funkcjonariusz nie ogranicza się do śledzenia, tylko prowokuje daną osobę, to ewidentnie te granice przekracza. Mówię oczywiście w kontekście bardziej pani Marczuk-Pazury, czy pani Sawickiej na podstawie ich relacji. A panu żal jest pani Marczuk-Pazury i pani Sawickiej? Tak jako człowiekowi? Nie chciałbym wypowiadać tutaj swoich opinii, bo one oczywiście mogą stanowić jakiś punkt odniesienia przed decyzjami prokuratury czy sędziów. Dziwię się jednemu: z ich opisu wynika, że one były kompletnie bezbronnymi, niewinnymi ofiarami agenta Tomka, tymczasem prokuratura stawia im jakieś zarzuty, prokuratura o coś je podejrzewa, prokuratura każe płacić pani Pazurze 600 tysięcy złotych poręczenia. Wynika z tego, że są jakieś uzasadnione przesłanki, że one przestępstwo popełniły. Ale proszę zwrócić uwagę, co ja powiedziałem - powiedziałem o orzeczeniu Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Powiedziałem, że w kontekście osobistych relacji pań, wypowiadanych, one by rodziły pytanie, czy nie przekroczono tych granic. Ale oczywiście oceny dokonuje prokuratura, później sąd i nie mnie o tym wyrokować. Czy pana zdaniem powinno dojść do konfrontacji premiera z szefem CBA? A o tym zdecyduje komisja śledcza, która będzie ustalać harmonogram swoich prac. Jej szef powiedział już, że nie widzi powodu i potrzeby takiej konfrontacji. Co dla mnie jest dziwne, bo wydaje mi się, że to jest absolutnie fundamentalna historia. W ostatnich dniach życie weryfikuje prawdziwość stwierdzeń tych osób, które pojawiają się w kontekście różnych spraw. Prawdziwość słów pana Kamińskiego, byłego szefa CBA, najmocniej zweryfikowały jego słowa, mówiące o tym, że nie był proszony o tak zwaną tarczę antykorupcyjną w kontekście prywatyzacji stoczni, a później się okazało, że w dokumentach rządowych, które zostały do niego skierowane - konkretnie we wniosku ministra Cichockiego - była prośba, żeby ten proces prywatyzacji objął nadzorem Centralnego Biura Antykorupcyjnego. A prezes Kaczyński mówi, że te dokumenty mogą być antydatowane. Panie redaktorze, tylko westchnę. To będzie weryfikowane. Ja jestem o tyle spokojny o możliwość rzetelnej weryfikacji tych dokumentów, że na szczęście dokumenty, które wychodzą z kancelarii premiera - i mam nadzieję, wchodziły na dziennik do Centralnego Biura Antykorupcyjnego - są zarejestrowane, więc weryfikacja tego jest stosunkowo prosta. Ale pańskim zdaniem, konfrontacja Kamiński-Tusk powinna się odbyć czy nie? Jak nie przed komisją, to przed prokuratorem? Moim zdaniem, wszystkie czynności komisji śledczej będzie ustalać przewodniczący wraz z prezydium tej komisji. Ja działam w zaufaniu do tych decyzji, które będą podejmować w tym zakresie. Pańskim zdaniem, naruszenie kodeksu karnego w przypadku odwołania Mariusza Kamińskiego w ogóle wchodzi w grę? Bo jest doniesienie europosła Marka Migalskiego w tej sprawie. To oczywiście sprawdzi prokuratura, bo wniosek... ... oczywiście, ale ja nie pytam, co sprawdzi prokuratura, bo wiem, że sprawdzi, tylko pytam o pańską opinię. Przy różnych wnioskach, które wpływają do prokuratury, pamiętam opinie was, dziennikarzy, jak krytykowaliście poprzedniego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, że zbyt szybko się w tych sprawach wypowiadał. Ja tak robić nie będę. To ostatnie pytanie. Do 31 października ma trwać śledztwo w sprawie przecieku z afery gruntowej. Ono zostanie umorzone? Oczywiście, że też tego nie mogę powiedzieć. Za to zapewniam, że wszystko na to wskazuje, że ten termin zostanie dotrzymany. Czyli do 31 października ono zostanie umorzone albo ewentualnie zostaną postawione zarzuty. Do 31 października będzie decyzja prokuratury w tym zakresie.