Kulczyk przed komisją
Jan Kulczyk oświadczył przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen, że inicjatywa jego spotkania z Romanem Giertychem (LPR) we wrześniu tego roku na Jasnej Górze, wyszła od ojca posła, Macieja.
- Ojciec pana posła Giertycha spotkał się z jednym z moich przyjaciół i zaproponował, by jego syn spotkał się ze mną - mówił Kulczyk.
Dopytywany przez Bogdana Bujaka (SLD) czy tematem spotkania "były problemy podjęte przez komisję i sugerowanie zachowań podczas zeznań", Kulczyk powiedział, że tak. Nie chciał jednak mówić o szczegółach przed zeznaniami w prokuraturze częstochowskiej w sprawie tego spotkania.
Przesłuchanie najbogatszego Polaka przebiega w bardzo poprawnej formie. Jak na razie obie strony zachowują umiar i unikają wzajemnych ataków, jednak to Jan Kulczyk wygrywa punkty. Komisji trudno złapać go na nieścisłości. Posłowie nie są w stanie, a może nie chcą, mocniej naciskać, a biznesmen spokojnie odpowiadając na pytania, przedstawia się jako uczciwy przedsiębiorca - ofiara pomówień i rozgrywek politycznych.
Kulczyk: Notatka Agencji Wywiadu jest nieprawdziwa
W notatkach Agencji Wywiadu, sporządzonych przez Zbigniewa Siemiątkowskiego i oficera wywiadu, jest nieprawda - oświadczył dziś Jan Kulczyk przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen.
Kulczyk powiedział, że podczas jego rozmowy z Siemiątkowskim, szef Agencji Wywiadu mniejszą wagę przywiązywał do rozmów w Wiedniu poznańskiego biznesmena z Ałganowem na temat handlu energią, a bardziej skupiał się na innych wątkach. M.in. pytał o kontakty Kulczyka z Gromosławem Czempińskim.
- Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego w notatce (Siemiątkowskiego - przyp. red.) poboczne wątki zajmują tak dużo miejsca. Notatka odbiega też od samej rozmowy. Jest kompilacją informacji uzyskanych ode mnie, i z innego źródła, którego nie znam - mówił Kulczyk.
Powiedział, że druga ujawniona notatka, sporządzona przez oficera wywiadu, jest w całości nieprawdziwa. - Nie byłem w Wiedniu w dniach 18 - 19 lipca 2003, byłem wtedy w Polsce - argumentował.
Zaznaczył, że nie ma pojęcia, skąd w notatce tej znalazł się wątek negocjacji z Markiem Dochnalem o sprzedaży akcji PKN Orlen. - Nie znam Marka Dochnala, nigdy nie prowadziłem z nim rozmów - mówił. Zapewnił także, że nie zna i nigdy nie rozmawiał z prezesem Łukoilu Wagitem Alekperowem.
Według dzisiejszej "Rzeczpospolitej", w październiku 2002 r. w Londynie Jan Kulczyk spotkał się z Wagitem Alekperowem, prezesem Łukoilu. Według dziennika, rozmawiano o planach połączenia PKN Orlen i Rafinerii Gdańskiej i szansach na to, by kontrolny pakiet w tej połączonej spółce zdobyli Rosjanie.
- Wbrew temu, co pisze dziś "Rzeczpospolita", nie prowadziłem również żadnych rozmów z Alekperowem. Nie znam go i nigdy go w życiu nie widziałem - podkreślił Kulczyk.
Wcześniej szef komisji śledczej Józef Gruszka (PSL) powiedział, że nic nie wie o kolejnej notatce Agencji Wywiadu ujawnionej w prasie, która rzekomo miała być w posiadaniu komisji.
Sama Agencja Wywiadu nie chce komentować doniesień medialnych w sprawie tajnej notatki.
Członek komisji śledczej Konstanty Miodowicz (PO) powiedział dziennikarzom, w przerwie dzisiejszego posiedzenia, że komisja dysponuje materiałami, które sugerują, że biznesmen Jan Kulczyk rozmawiał w 2002 roku z prezesem Łukoilu Wagitem Alekperowem. Przyznał jednak, że ze względu na specyfikę tych materiałów nie można ich traktować jako dowód, a jedynie jako "naprowadzenie na problem".
Kulczyk: nie wiedziałem, że mam się spotkać z Ałganowem
Kulczyk mówił także o swoim spotkaniu z Władimirem Ałganowem. Oświadczył, że dopiero w trakcie rozmowy 17 lipca 2003 roku w Wiedniu dowiedział się, że jego rozmówcą jest Ałganow. Dodał, że lecąc na spotkanie nie wiedział o tym.
Powiedział również, że spotkanie, w którym uczestniczyli oprócz niego i Ałganowa, Aleksander Żagiel, Andrzej Kuna i Marek Modecki, dotyczyło tylko energii elektrycznej, a nie paliw, jak to wynika z odtajnionych notatek AW.
Kulczyk podkreślił, że z Ałganowem spotkał się tylko raz i ani przez chwilę nie przebywał z nim "sam na sam". Dodał, że nie uczestniczył w wieczornym spotkaniu (17 lipca 2003 roku - przyp. red.) z Ałgnowem, bowiem wcześniej wrócił do Polski.
- Ani Ałganow, mówiąc o łapówce, nie podał żadnego nazwiska, ani ja, referując tę rozmowę panu Siemiątkowskiemu, nie wskazałem na ministra Wiesława Kaczmarka jako beneficjenta "wziątki" - powiedział. - Z kontekstu wypowiedzi Ałganowa można było wyciągnąć różne wnioski co do osoby lub osób, o które chodziło. Ja po prostu wiernie oddałem słowa mojego rozmówcy, dodając, że - w mojej ocenie - mogła to być prowokacja ze strony Ałganowa - dodał biznesmen. Odniósł się w ten sposób do swej rozmowy z ówczesnym szefem Agencji Wywiadu Zbigniewem Siemiątkowskim, któremu opowiadał pod koniec lipca 2003 roku o spotkaniu w Wiedniu z Władimirem Ałganowem.
Kulczyk oświadczył również, że nie rozmawiał z prezydentem ani na temat treści notatek UOP ani na temat "kim jest Pierwszy". Powiedział też, że z pytaniem o "Pierwszego" dzwonił do niego za to premier Leszek Miller, ale nie pamięta daty tej rozmowy.
Biznesmen powiedział także, że nigdy nie wykorzystywał kontaktów z politykami do promocji własnych interesów. - W okresie tej kadencji Sejmu Kulczyk Holding, ani żadna ze spółek przezeń kontrolowanych nie przeprowadziła żadnej transakcji prywatyzacyjnej, której stroną byłby Skarb Państwa - zaznaczył. - W przeszłości Kulczyk Holding była samodzielnie stroną tylko jednej transakcji prywatyzacyjnej - w wyniku której nabyto akcje Browarów Wielkopolskich - dodał.
Kulczyk: nie mówiłem wcześniej o spotkaniu z Ałganowem, bo była klauzula tajności
Jan Kulczyk wyjaśnił, że nie informował prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego o swoim wiedeńskim spotkaniu z Władimirem Ałganowem, ponieważ zobowiązywała go do tego tajemnica. - Nie informowałem prezydenta, odpowiedziałem twierdząco na jego pytanie, czy spotkałem się z Ałganowem, a to różnica - mówił.
Do zachowania tajemnicy został zobowiązany przez szefa ABW Andrzeja Barcikowskiego - dodał Kulczyk, odpowiadając na pytania Konstantego Miodowicza (PO).
Kulczyk wyjaśnił, że 25 lipca 2003 roku, po spotkaniu z Ałganiowem w Wiedniu, udał się do premiera z intencją przekazania informacji, że otwiera się ponownie możliwość reeksportu rosyjskiej energii przez Polskę do Niemiec. Chciał też poinformować, że w tej sprawie, po stronie rosyjskiej, funkcjonuje Władimir Ałganow "znany zupełnie z innego powodu w Polsce". Miodowicz podkreślał, że w relacji b. premiera Leszka Millera, Kulczyk przyszedł do niego opowiedzieć o spotkaniu z rosyjskim szpiegiem, a nie lobbować za propozycję ekonomiczną.
Poznański biznesmen zaprzeczył, że przekazywał informacje b.szefowi Agencji Wywiadu, że gen. Gromosław Czempiński był pośrednikiem w kontaktach firmy Rotch Energy z rosyjskim koncernem Łukoil. - Mogłem najwyżej powiedzieć, że współpracował z Rotch Energy - powiedział biznesmen.
Miodowicz pytał, czy Kulczyk miał świadomość, że, gdy 8 lutego 2002 roku rozmawiał z premierem Leszkiem Millerem, w kawiarni hotelu Polonia zebrali się ludzie zainteresowani objęciem stanowisk w nowym zarządzie PKN Orlen - Zbigniew Wróbel, Andrzej Macenowicz, i Marek Mroczkowski. - Nie zetknąłem się z taką informacją. Od pana dowiaduję się o takim spotkaniu - powiedział Kulczyk.
Ne miałem nic wspólnego z odwołaniem Modrzejewskiego
Jan Kulczyk oświadczył, że "ani w sposób formalny, ani w sposób nieformalny, ani jego firmy, ani on osobiście nie mieli nic wspólnego z działaniami towarzyszącymi odwołaniu Andrzeja Modrzejewskiego ze stanowiska prezesa zarządu PKN Orlen" w lutym 2002 roku.
Stwierdził, że o zatrzymaniu przez były UOP Andrzeja Modrzejewskiego dowiedział się z mediów.
- Zaprzeczam bym w rozmowie z Modrzejewskim wywierał na niego nacisk w celu podania się do dymisji. Zaprzeczam również bym na ten temat rozmawiał z premierem Leszkiem Millerem - zaznaczył.
Jako "zupełne nieporozumienie" określił, łączenie jego wizyty w gabinecie premiera 8 lutego rano, w dzień odwołania Modrzejewskiego ze stanowiska prezesa, z planowanymi zmianami we władzach PKN Orlen. - Wizyta u premiera nie miała nic wspólnego z planowaniem nowego układu personalnego w koncernie, w którym to planowaniu miałem odegrać kluczową rolę. Nasza rozmowa na temat PKN sprowadziła się do kilku zdań w związku z posiedzeniem Rady Nadzorczej, a głównym celem mojej wizyty było poproszenie premiera, by podczas planowanej na następny dzień wizyty w Poznaniu znalazł czas na spotkanie z wielkopolskimi biznesmenami - relacjonował Kulczyk. Jak dodał, do spotkania jednak nie doszło.
Kulczyk mówił, że starania o zmianę zarządu Orlenu rozpoczęły się już w grudniu 2001 roku. Dodał, że współpraca Modrzejewskiego z ministrem skarbu w rządzie Jerzego Buzka Aldoną Kamelą-Sowińską nie układała się najlepiej. Potem minister skarbu w rządzie Leszka Millera Wiesław Kaczmarek publicznie mówił o potrzebie zmiany na stanowisku prezesa PKN Orlen - podkreślił przedsiębiorca.
Kulczyk: nie miałem wpływu na obsadę zarządu PKN Orlen
Nie miałem żadnego wpływu na obsadę stanowisk w zarządzie PKN Orlen - oświadczył Kulczyk. Dodał, że wszystkie przejawy jego zainteresowania spółką wynikały z faktu, że był i jest jej znaczącym akcjonariuszem.
- Oświadczam, że wszystkie działania, które podejmowałem w związku ze spółką PKN Orlen, wszystkie przejawy mojego zainteresowania sprawami tej spółki były legalne, zgodne z prawem i wynikały z faktu, że Kulczyk Holding był i jest znaczącym akcjonariuszem PKN Orlen - mówił biznesmen.
Odniósł się również do swego spotkania 20 lutego 2002 r. z premierem i prezydentem, na którym rozmawiano na temat zmian w organach PKN Orlen. Kulczyk powiedział, że w tamtym czasie "krążyła w pewnych kręgach politycznych i biznesowych plotka, że zamierzam zostać przewodniczącym Rady Nadzorczej (PKN Orlen - przyp. red.). Nie wiem w jaki sposób powstała i kto był jej autorem".
Zarówno premier, jak i prezydent, słyszeli "podtrzymywane przez ministra (Wiesława) Kaczmarka plotki, że chcę stanąć na czele RN PKN Orlen i spytali, czy to prawda. Odpowiedziałem, że nie i, że nie miałem takiego zamiaru" - podkreślił Kulczyk.
Biznesmen przyznał, że wziął udział w spotkaniu z Wiesławem Kaczmarkiem, ówczesnym szefem resortu skarbu, większościowego udziałowca PKN Orlen, na temat kandydatur do Rady Nadzorczej koncernu. w czasie tej rozmowy Kaczmarek zasugerował mu, by kandydatem tym został prawnik Andrzej Kratiuk, który - jak dodał - został wybrany do władz spółki.
- Rozmawialiśmy o zgłoszeniu kandydatury a nie ostatecznym składzie i tylko odnośnie Rady Nadzorczej, a nie zarządu - podkreślił Kulczyk.
Dodał, że jedyną osobą w Radzie Nadzorczej PKN Orlen związaną z Kulczyk Holding był Jan Waga (prezes Kulczyk Holding - przyp. red.) i to, że "został on przewodniczącym Rady Nadzorczej, wynikał z woli zdecydowanej większości akcjonariuszy".
Kulczyk podkreślił, że akcjonariusz ma prawo interesować się spółką i jej kondycją, rozmawiać z innymi akcjonariuszami na temat strategii działania, uczestniczyć w konsultacjach i dyskusjach dotyczących składu organów spółki.
Mecenas Widacki nadal pełnomocnikiem Kulczyka
Jan Kulczyk przybył do Sejmu razem ze swoim pełnomocnikiem Janem Widackim. Zeznanie rozpoczął od złożenia oświadczenia.
Biznesmen już raz - 30 listopada - stawił się przed komisją. Odmówił jednak składania zeznań, gdy komisja uchwaliła, że mec. Jan Widacki nie może być jego pełnomocnikiem. Dziś komisja anulowała tę uchwałę. Za - głosowało 7 posłów, nikt nie był przeciwny. Trzech posłów - Zbigniew Wassermann (PiS), Roman Giertych (LPR) i Antoni Macierewicz (RKN) - wstrzymało się od głosu.
Wczoraj prezydium komisji śledczej zdecydowało, że dzisiejsze posiedzenie rozpocznie się od przyjęcia tej uchwały.
Sam Widacki uznał, że jego pełnomocnictwo do reprezentowania Kulczyka nigdy nie zostało wycofane, a uchwała komisji z 30 listopada jest bezprawna.
Dzisiejsze obrady komisji śledczej rozpoczęły się od problemów natury technicznej. Wydruk tekstu uchwały komisji anulującej decyzję o wyłączeniu mecenasa Jana Widackiego był niekompletny. Z tego powodu, a także wniosku posła Różańskiego o ustalenie porządku zadawania pytań świadkowi, przewodniczący komisji Józef Gruszka zarządził przerwę.
Po wznowieniu obrad pełnomocnik świadka przedstawił komisji oryginały zwolnień lekarskich swojego klienta, a sam Kulczyk odczytał oświadczenie.
INTERIA.PL/PAP