Kieres do dymisji?
Jutro prezes IPN ogłosi, czy udostępni komisji śledczej ds. PKN Orlen teczki służb specjalnych PRL dotyczące ponad 30 osób. Niektórzy spodziewają się, że Leon Kieres ogłosi też swoją dymisję.
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej poinformował, że decyzję na temat udostępnienia teczek już podjął, ale najpierw poinformuje o niej członków sejmowej komisji. Wśród teczek, które mają trafić do komisji mają być także te mówiące o prezydencie Aleksandrze Kwaśniewskim i premierze Marku Belce.
Według Antoniego Macierewicza prezes IPN powinien udostępnić teczki bez zbędnego zamieszania. Innego zdania jest Andrzej Aumiller z SLD, według którego w aktualnej sytuacji każda decyzja podjęta przez prezesa będzie zła.
Decyzja w sprawie udostępnienia teczek z archiwów IPN sejmowej komisji ds. PKN Orlen może być moją ostatnią decyzją jako prezesa Instytutu - zapowiedział jeszcze w piątek Kieres.
Ostatnio kolegium IPN - niejednogłośnie - opowiedziało się za udostępnieniem komisji tych teczek. Opinia ta nie jest wiążąca dla Kieresa.
Udostępnienie teczek komisji byłoby niebezpiecznym precedensem, który toruje drogę do dzikiej lustracji - uważa premier Marek Belka. - Ja osobiście mam do tego stosunek filozoficzny, moją teczką bawiono się od paru lat, sam nawet kiedyś powiedziałem, co w niej jest; ale mimo wszystko uważam, że to zły obyczaj - mówił premier.
SLD oczekuje, że Kieres odmówi wydania teczek - powiedział szef Sojuszu Józef Oleksy. Według Oleksego, wniosek o wydanie tych teczek jest "niezasadny, nielegalny, niezgodny z prawem i rolą, dla której została powołana komisja śledcza". - To kolejny objaw wykraczania przez komisję poza przypisane jej zadania - ocenił.
W styczniu, pod nieobecność 6 członków komisji, w tym jej szefa Józefa Gruszki (PSL), na wniosek Romana Giertycha (LPR) przewodniczącego wówczas obradom, posłowie zdecydowali, że wystąpią do IPN o dokumenty dotyczące ponad 30 osób, które już były lub niebawem będą przesłuchane przez komisję jako świadkowie. Chodzi m.in. o materiały dotyczące prezydenta Kwaśniewskiego, premiera Belki, b. premiera Jerzego Buzka, b. szefa MSW Krzysztofa Kozłowskiego, b. szefa gabinetu prezydenta Marka Ungiera, b. szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego, szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzeja Barcikowskiego, lidera SLD Józefa Oleksego oraz Jana Kulczyka, Aleksandra Żagla i Andrzeja Kuny. Najwięcej kontrowersji wzbudziło umieszczenie na liście osób, które nie są świadkami wezwanymi przed komisję - Kozłowskiego oraz wiceszefa MSW z lat 90. Jerzego Zimowskiego (z tego komisja się wycofała - red.).
Decyzja komisji wywołała spory. Posłowie prawicy mówili, że chcą poznać teczki tych osób, by zbadać swe przypuszczenia co do powiązań biznesu i służb specjalnych jeszcze z lat 80., co - ich zdaniem - może się wiązać z "aferą Orlenu". Posłowie lewicy byli przeciwni i wnieśli o zmianę uchwały, ale na początku lutego komisja utrzymała swą decyzję.
W mediach i wśród prawników trwa spór, czy komisja mogła zażądać takich akt od IPN i czy Instytut ma prawo udostępnić sejmowemu organowi te dokumenty. Ustawa o IPN mówi, że wgląd w akta IPN mają m.in. sądy i prokuratury. W ustawie o komisji śledczej napisano natomiast, że komisja śledcza ma prawo żądania niezbędnych jej do pracy materiałów od organów państwa.
W czerwcu wygasa 5-letnia kadencja Kieresa; kandydaci mają czas na zgłaszanie się do kolegium Instytutu do 15 marca. - Tego dnia okaże się, czy będę na tej liście - mówił niedawno Kieres. Kandydata na prezesa przedstawia Sejmowi kolegium IPN. Wybór przez Sejm prezesa - do czego trzeba aż 3/5 głosów - może wywołać spory: pierwszego prezesa IPN wybierano przez wiele miesięcy. Nie wiadomo też, czy wyboru zdąży dokonać obecny Sejm.
RMF/PAP