"W wyborach 10 maja nie wezmę udziału" - powiedziała Kidawa-Błońska, odpowiadając na pytania na konferencji prasowej. Co to jednak oznacza? Czy Kidawa-Błońska właśnie zrezygnowała ze startu w wyborach, czy może w ślad za Donaldem Tuskiem zrezygnowała z prawa do głosowania? A jeśli nie planuje głosować, to dlaczego nie zrezygnowała ze startu? Czy tym samym dała sygnał własnym wyborcom, by na nią nie głosowali? Ci ostatni mają prawo czuć się zdezorientowani. Regularnie z ust kandydatki Koalicji Obywatelskiej padają komunikaty, które są nieczytelne i niejasne. Nie tłumaczą rzeczywistości, a jeszcze bardziej ją komplikują. Tym samym najważniejsza postać Koalicji Obywatelskiej w tych wyborach potrzebuje wsparcia w postaci kolegów i koleżanek z partii. To oni najczęściej tłumaczą wypowiedzi Kidawy-Błońskiej, jak to na przykład było kilkanaście dni temu, gdy Katarzyna Lubnauer musiała wyjaśniać dziennikarzom i opinii publicznej zagadkowy wpis Kidawy-Błońskiej na Twitterze. Tym razem słowa kandydatki KO również nie są do końca zrozumiałe. Czy oznaczają, że Kidawa-Błońska nie wystartuje w wyborach, jeśli odbędą się one w maju? - Małgorzata Kidawa-Błońska bierze udział w wyborach, ale organizowanych przez PKW w bezpiecznym dla obywateli terminie. Nie wycofujemy kandydatki, bo choć wyborów 10 maja nie będzie, to w końcu odbędą się wybory demokratyczne i bezpieczne. Nie ma powodów, żeby pani marszałek się wycofywała, bo wie, że tych wyborów nie będzie i mówi o tym od dawna - tłumaczy Interii Izabela Leszczyna z PO. - To znaczy, że nie będzie fizycznie brała udziału w głosowaniu kopertowym. Nie odda głosu 10 maja, ale nie wycofuje kandydatury. Zostaje na listach, bo chodzi chociażby o to, żeby mieć możliwość składania protestów wyborczych, i w ogóle żeby brać udział w procesie oceny tych wyborów. To jest szalenie istotne - dodaje poseł PO Robert Kropiwnicki. - 10 maja nie jesteśmy w stanie przeprowadzić tych wyborów. Te wybory nie będą legalne, więc trudno uczestniczyć w czymś nielegalnym. Wszystkie procedury zostały złamane. Nie wyobrażam sobie, a sam byłem kandydatem na prezydenta, by te wybory odbyły się w takiej formule - mówi z kolei Grzegorz Napieralski. Kidawa-Błońska podczas konferencji prasowej wyraziła własne zdanie, że nie zagłosuje 10 maja. Czy wobec tego to sygnał dla wszystkich polityków Koalicji Obywatelskiej, by tego dnia nie wzięli udziału w głosowaniu? Kropiwnicki: - 10 maja nie będę brał udziału w głosowaniu i wszystko wskazuje na to, że go w ogóle nie będzie. Leszczyna: - KO nie zagłosuje w majowych wyborach organizowanych przez Jacka Sasina. Żadne majowe terminy nie wchodzą w grę, bo organizuje je Sasin, a nie PKW. Jednocześnie politycy KO nie chcą sugerować wyborcom swojej partii, co mają robić. Czy w majowych wyborach zagłosować na Kidawę-Błońską, innego kandydata, a być może wcale nie oddać głosu. - Poczekajmy do 7 maja. Niczego bym nie przesądzał. Być może uda się przenieść termin wyborów - mówi Napieralski. Łukasz Szpyrka