Proces dotyczący organizacji lotu do Smoleńska w pierwszej instancji przed Sądem Okręgowym w Warszawie toczył się przez ponad trzy lata. Wyrok zapadł 13 czerwca ubiegłego roku. Arabskiemu wymierzono karę 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata, zaś ówczesnej urzędniczce KPRM Monice B. 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na rok. Troje innych oskarżonych urzędników sąd uniewinnił. "Uzasadnienie pisemne jest już sporządzone, jest obszerne, liczy 196 stron" - powiedziała Justyna Chojnacka z sekcji prasowej warszawskiego SO. Jak dodała zostało ono rozesłane stronom. Otrzymanie pisemnego uzasadnienia przez stronę otwiera formalną drogę do złożenia apelacji. Według prawa w skomplikowanych i obszernych procesach prezes sądu może przedłużyć sporządzenie uzasadnienia poza ustawowy termin 14 dni od wyroku. Jest to tylko termin tak zwany instrukcyjny, którego przekroczenie nie rodzi skutków prawnych. Wiele miesięcy zajęło sądom przygotowanie takich uzasadnień na przykład w obszernych i skomplikowanych sprawach wprowadzenia stanu wojennego w 1981 r. czy gangsterów z grupy pruszkowskiej. W przypadku sprawy dotyczącej organizacji lotu do Smoleńska sporządzenie pisemnego uzasadnienia zajęło ponad siedem miesięcy. Prywatny akt oskarżenia, do którego przyłączyła się prokuratura Obrońca Arabskiego mec. Andrzej Bednarczyk stwierdził w czwartek, że jeszcze nie odebrał tego pisemnego uzasadnienia. "Na pewno będę jednak składał apelację" - zapewnił i przypomniał, że od momentu otrzymania uzasadnienia będzie miał 14 dni na wniesienie odwołania od wyroku. Proces został zainicjowany z oskarżenia prywatnego. Podstawą złożonego w 2014 r. prywatnego aktu oskarżenia był art. 231 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła prawomocnie śledztwo w sprawie organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 r. Oskarżycielami w tej sprawie zostali bliscy kilkunastu ofiar katastrofy, między innymi Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna. Na początku procesu - który ruszył w marcu 2016 r. - do sprawy przyłączyła się prokuratura. Na ławie oskarżonych zasiedli - poza byłym szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007-2013 Tomaszem Arabskim - dwoje urzędników kancelarii premiera - Monika B. i Miłosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Wyroki dla urzędników KPRM Sąd uznał Arabskiego za winnego tego, że w okresie od 16 marca 2010 r. do 10 kwietnia 2010 r. w Warszawie, będąc szefem KPRM, nie dopełnił ciążących na nim obowiązków z tytułu koordynatora odpowiedzialnego za organizowanie lotów polskich wojskowych statków powietrznych. "W związku z planowaną na 10 kwietnia 2010 r. wizytą zagraniczną prezydenta RP oraz towarzyszących mu osób na terytorium Rosji dopuścił na wykorzystanie specjalnego transportu lotniczego, wiedząc, że w Smoleńsku nie ma lotniska, na którym dopuszczone byłoby wykonanie operacji lądowania, czym spowodował rzeczywiste niebezpieczeństwo" - uznał sąd. Z kolei Monika B. uznana została za winną tego, że będąc funkcjonariuszem publicznym - zastępcą dyrektora Biura Dyrektora Generalnego KPRM i osobą właściwą do dysponowania specjalnym transportem lotniczym na podstawie upoważnienia (...) udzielonego jej przez szefa KPRM - nie dopełniła obowiązków (...) w ten sposób, że w związku z planowaną wizytą prezydenta w dniu 10 kwietnia 2010 r. (...) skierowała do realizacji zapotrzebowanie Kancelarii Prezydenta (...) pomimo braku wskazaniu w zapotrzebowaniu lotniska lądowania, dopuszczając w ten sposób do zorganizowania i wykonania lotu na miejsce lądowania, które nie było lotniskiem. Sędzia Hubert Gąsior w ustnym uzasadnieniu wyroku wskazywał w czerwcu, że sytuacja, jaka zaistniała przy organizacji lotu z 10 kwietnia 2010 r., podważa zaufanie do państwa. "Co ma pomyśleć obywatel o państwie, które w sposób prawidłowy nie potrafi zorganizować lotu dla prezydenta i najważniejszych osób w państwie" - mówił. Jednocześnie sędzia Gąsior zastrzegał, że nie ma dowodów na to, że niedopełnienie przez oskarżonych ciążących na nich obowiązków spowodowało katastrofę samolotu Tu-154. Jak przypominał, sprawa dotyczyła kwestii niedopełnienia obowiązków.