Jak kończyli premierzy
Wolna Polska ma już dziesiątego szefa rządu, ale tylko trzech - Jan Krzysztof Bielecki, Włodzimierz Cimoszewicz i Jerzy Buzek - oddało władzę naturalną koleją rzeczy po przegranych wyborach.
Już pierwszy polski demokratyczny premier, Tadeusz Mazowiecki, oddał władzę zupełnie nieplanowo w grudniu 1990 roku po tym, jak poniósł sromotną klęskę w wyborach prezydenckich, przegrywając nie tylko z Lechem Wałęsą, ale i ze Stanisławem Tymińskim. Do wyborów w 1991 rządził Bielecki.
Wybrany wtedy pierwszy całkowicie wolny polski parlament był niezwykle rozdrobniony, co stwarzało ogromne problemy z wyłonieniem Rady Ministrów. W końcu udało się to Janowi Olszewskiemu, ale nowy rząd był bardzo słaby i jego rozpad był właściwie tylko kwestią czasu.
Gabinet Olszewskiego zdmuchnęła burza, jaką spowodowało przedstawienie 4 czerwca 1992 roku przez ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, Antoniego Macierewicza, listy domniemanych agentów Służby Bezpieczeństwa z czasów PRL. Na liście - znanej jako "lista Macierewicza" - znalazło się wielu znanych działaczy dawnej opozycji. Po kilkunastu godzinach nerwowych zabiegów jeszcze w nocy z 4 na 5 czerwca Sejm - na wniosek prezydenta - uchwalił wotum nieufności wobec rządu.
W lipcu - po tym jak formowanie gabinetu nie powiodło się Waldemarowi Pawlakowi - premierem została Hanna Suchocka. Ale i jej rządy szybko obróciły się w kolejną spektakularną klęskę. 28 maja w związku z aferą, jak wybuchła po ujawnieniu w marcu 1993 roku przez Jarosława Kaczyńskiego tajnej instrukcji UOP (nr 0015/92), dotyczącej zakładania podsłuchów i inwigilacji partii politycznych, Sejm przyjął (jednym głosem przewagi) wniosek Solidarności o wotum nieufności wobec rządu Suchockiej.
Po niepowodzeniach Olszewskiego i Suchockiej prezydent Lech Wałęsa rozwiązał parlament i zarządził przedterminowe wybory. Nowym premierem został - tym razem z powodzeniem - Pawlak. Rządził on aż - jak na dotychczasowe standardy - kilkanaście miesięcy, jednak w lutym 1995 roku w wyniku poważnych nieporozumień wewnątrzkoalicyjnych i po interwencji Wałęsy, który był gotów po raz kolejny rozwiązać parlament, Pawlak podał się do dymisji.
Na jego miejsce, 1 marca 1995, Sejm powołał Józefa Oleksego. Jednak i on zbyt długo nie pozostał na stanowisku. Tuż po wyborach prezydenckich, 21 grudnia 1995 roku, ówczesny minister spraw wewnętrznych Andrzej Milczanowski, najpierw na spotkaniu u prezydenta Wałęsy, a potem w Sejmie, oskarżył Oleksego o działalność agenturalną na rzecz Rosji. Oleksy miał według niego, pod pseudonimem "Olin", współpracować z rezydentami KGB w Polsce. Miesiąc później premier złożył dymisję.
Oleksego zastąpił Włodzimierz Cimoszewicz, który też nie miał łatwego życia i również był oskarżany o przeszłość agenturalną, ale pozwolił dotrwać lewicowemu rządowi do konstytucyjnego końca kadencji parlamentu. Zaś po wyborach w 1997 roku nastąpiły 4 lata rządów Jerzego Buzka. Został on tym samym został pierwszym premierem III RP, który na stanowisku pozostał całą kadencję.
Wybory w 2001 wygrała znów lewica, która na czele koalicyjnego rządu postawiła Leszka Millera. Autor powiedzenia, że mężczyznę poznaje się po tym, jam kończy, sam skończył bardzo kiepsko - jako najbardziej niepopularny premier wolnej Polski. Po trzech latach jego rządów w miarę ujawniania kolejnych gigantycznych afer do dymisji zaczęła go namawiać nawet własna partia. 2 maja 2004 roku Miller złożył swoją dymisję na ręce prezydenta. Od tego czasu jego głównym zajęciem stało się zeznawanie w roli świadka przed komisjami śledczymi i prokuratorami.
Rozwiązaniem tymczasowym został Marek Belka. Apolityczny premier-fachowiec od początku zapowiadał, że misja jego rządu nie potrwa dłużej niż do wiosny 2005 roku i wygląda na to, że obietnicy ma zamiar dotrzymać. Prawica woli jednak nie liczyć na to, że Belka w maju sam poda gabinet do dymisji. LPR przygotowała więc projekt uchwały wzywającej go do ustąpienia. Formalnym powodem miały być rzekome aferalne powiązania Belki i jego rodziny. Sejm projekt LPR dwoma głosami odrzucił, ale sam fakt jego powstania oraz przebieg sejmowej debaty nad tą sprawą nie wróżą temu gabinetowi łatwego dokończenia misji.