50-letni Mirosław Rośniak mieszka z rodziną w Mieszkowie niedaleko Jarocina. Mężczyzna odziedziczył po rodzicach dom i sad. Kilka lat temu budynek rodziny zaczął pękać, a nieznający przyczyny domownicy obawiali się o swoje bezpieczeństwo. Dopiero wydarzenia tego roku sprawiły, że pan Mirosław o straty oskarża urzędników. - Zaczęło się od pierwszego zapadliska przy schodach. Musieliśmy z żoną wylać płytę betonową, żeby nie powstawało. Uschnął nam cały sad, zostały trzy drzewa. Popękał też dom - opowiada "Interwencji" Mirosław Rośniak. "Szczury zaczęły wychodzić z tego kanału" - My byliśmy bardzo zdziwieni. Taka zagadka. Przysypana dziura. Za chwilę znowu dziura. Któregoś dnia odkryliśmy kanał, którym płynie woda - opowiada Katarzyna Rośniak. - Szczury zaczęły wychodzić z tego kanału. Moja żona nie mogła wejść do piwnicy - dodaje Andrzej Rośniak, brat pana Mirosława. Zszokowana zapadaniem się działki rodzina zaczęła szukać przyczyn. Okazało się, że winny zniszczeniom jest kanał przebiegający przez ich działkę oraz płynąca w nim woda. Według pana Mirosława wzięła się w nim przez urzędników. Jego zdaniem budujący drogę skierowali do kanału odprowadzenia wód opadowych. - Przez te wszystkie lata woda płynęła, przesiąkała tym kanałem na prawo, na lewo. Podtopiła całe grunty pod domem. Rozmiękło to wszystko. To kanał pogorzelniany, bo gorzelnia nie pracuje od lat 90. Nie powinno się w tym kanale nic znajdować oprócz pająków - mówi pan Mirosław. - Ten kanał nigdzie nie był zinwentaryzowany i naniesiony. Żeby poprawić sytuację na działce pana Mirosława, wykonaliśmy alternatywny kanał odpływowy. Już żadne wody opadowe ani gorzelniane nie będą na tę posesję wpływały. Trudno powiedzieć, że starostwo poczuło się do odpowiedzialności za kanał. Były tam odprowadzane wody z ulicy. Musieliśmy skierować te wody w inną stronę, żeby one już tego kanału nie niszczyły - tłumaczy dziennikarzom "Interwencji" Wiesław Ratajczak ze Starostwa Powiatowego w Jarocinie. Nie może porozumieć się z urzędnikami Starostwo nie poczuwa się do winy, a wezwane do zapłacenia odszkodowania za poniesione straty stanowczo odmawia. W Mieszkowie powstaje alternatywna droga odprowadzania wód opadowych z ulicy. - Moje dziecko mogło stać na tym kanale. I ja bym odpowiedział za to karnie, że nie dopilnowałem go, a gwarantuje panu, że nie przeżyłoby, gdyby ziemia się zapadła - wskazuje Mirosław Rośniak. - W ratowanie pękającego domu zainwestowaliśmy około 10 tysięcy złotych: w remont pokoi, w lanie betonu przed domem, w sumie trzy razy zasypywaliśmy trzy razy kanał - dodaje Katarzyna Rośniak. Pan Mirosław nie może porozumieć się z urzędnikami. Na nasze zgłoszenie pracownik starostwa obiecał przyjrzeć się rzekomym błędom przy budowie odpływu. A rodzinie pozostaje jedynie dochodzenie swoich roszczeń przed sądem. - Jeżeli będziemy mieli opinię biegłego, który określi, że to wody opadowe spowodowały te straty, to starostwo się podporządkuje - mówi Wiesław Ratajczak ze Starostwa Powiatowego w Jarocinie.