Holenderski policjant ostrzegał przed Josem B.
- Wiem, że pedofile przeważnie udają się 'na łowy' do innych miejsc, zanim zostaną złapani. Ale dotąd nie słyszałem, żeby wyjeżdżali za granicę - mówi w rozmowie z Interią Frank Peters, były policyjny detektyw, a od 57 lat holenderski harcerz. Według jego informacji, podejrzany o zabójstwo 11-latka Jos B., który przez ostatnich kilkanaście lat działał w krakowskim szczepie ZHP, w 2002 r. zniknął z holenderskiego skautingu, bo wyszło na jaw, że ma skłonności pedofilskie.

Frank Peters jest byłym policyjnym detektywem, a od 57 lat członkiem harcerstwa w Heerlen na południu Holandii. W przeszłości był także członkiem zespołu wsparcia w ogólnokrajowej organizacji Scouting Nederland (SN) i pomagał lokalnym harcerskim grupom w wyjaśnianiu spraw dotyczących m.in. nadużyć seksualnych.
Z byłym policjantem nawiązaliśmy kontakt w momencie, gdy media obiegła wiadomość o zatrzymaniu 55-letniego Holendra - Josa B. Mężczyzna stał się głównym podejrzanym w sprawie zabójstwa 11-letniego Nicka Verstappena, który został zamordowany w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach ponad 20 lat temu. Po zakrojonych na szeroką skalę badaniach DNA, holenderska policja oświadczyła, że ślady biologiczne zabezpieczone w górskim domku należącym do Josa B. są takie same, jak te na miejscu zbrodni z 1998 roku.
Zniknął z holenderskiego harcerstwa
Josa B. schwytano 26 sierpnia w Hiszpanii. Ukrywał się na odludziu, około 50 km od Barcelony. Przebywał tam prawdopodobnie już od kilku miesięcy, odkąd w czerwcu 2018 roku wydano za nim europejski nakaz aresztowania.
Wcześniej, w latach 2003-2017, Jos B. działał w krakowskim środowisku ZHP. Jeździł z harcerzami na obozy i biwaki, prowadził dla nich zajęcia z survivalu (czytaj więcej tutaj).
Tymczasem były holenderski policjant Frank Peters przyznaje w rozmowie z Interią, że Jos B. w 2002 roku zniknął ze skautingu w miejscowości Heerlen, ponieważ wyszło na jaw, że ma skłonności pedofilskie. Krótko potem trafił do Polski i przez 15 lat współpracował z ZHP w Krakowie.
"Człowiek, którego nie powinno być w harcerstwie"
Na początku 2002 roku Frank Peters usłyszał od swojego kolegi z policji: "Jos B. to człowiek, którego nie powinno być w harcerstwie".
- Rozmawialiśmy z drugim policyjnym detektywem jak kolega z kolegą. Wiedział, że aktywnie działam w skautingu - wspomina po latach Peters.- W tamtym czasie policja zaczynała drugie śledztwo w sprawie zabójstwa Nicka Verstappena. Kolega z policji powiedział mi w tajemnicy, że śledczy zaczęli przyglądać się każdej osobie w okolicy, która kiedykolwiek miała związek z doniesieniami na temat pedofilii. Sprawdzali nie tylko osoby, które zostały skazane wyrokami, ale weryfikowali też zwykłe policyjne donosy - mówi Interii były detektyw. - Mój kolega powiedział, że w przeszłości Jos B. był zamieszany w sprawę dotyczącą wykorzystywania seksualnego nieletnich i ostrzegł, że powinien zostać wyrzucony z harcerstwa - dodaje Peters.
Poufna informacja
Informacja, którą Peters otrzymał od znajomego z policji, była poufna. Jak tłumaczy, właśnie dlatego nie mógł jej ujawnić ani zgłosić sprawy Josa B. do centrali związku harcerskiego w Holandii. Peters wyjaśnia, że wszystkie przypadki nadużyć seksualnych w harcerstwie powinny być natychmiast zgłaszane do organizacji Scouting Nederland (SN). Następnie zostaje wyznaczony specjalny zespół wsparcia, pomagający tej grupie harcerzy, której dotyczy problem. Jeśli jakaś osoba zostałaby skazana wyrokiem, trafiłaby wówczas na tzw. czarną listę w SN.
- To były jednak poufne informacje, nie mogłem ich zgłosić do Scouting Nederland. Ale wiedziałem, że jako skaut muszę jakoś interweniować - mówi dziś w rozmowie z Interią.
Konfrontacja
- Po informacji od kolegi z policji zadzwoniłem do Josa B. Przedstawiłem się jako harcerz i poprosiłem go, żeby się ze mną spotkał w centrum Heerlen. Nie pytał, po co. Po prostu powiedział, że się pojawi - opowiada Frank Peters.
Mężczyźni spotkali się w lokalnym pubie. - Powiedziałem mu, że jako policjant mam informacje, których nie mogę wykorzystać. Ale dodałem też, że moim problemem jest to, że wiem o tym, jako harcerz. Zapytałem go, czy w związku z tym ma mi coś do powiedzenia - Peters relacjonuje wydarzenia z 2002 roku.- B. przyznał, że rzeczywiście w przeszłości miał miejsce pewien incydent. Robił amatorsko zdjęcia. Pewnego dnia, jeżdżąc po okolicy, zobaczył dwóch małych chłopców z rowerami, którzy siedzieli na ławce pod drzewem. Powiedział, że zaczął robić im zdjęcia i że posunął się za daleko. Z kontekstu rozmowy jasno wynikało, że mówił o wykorzystywaniu seksualnym, ale nie powiedział nic więcej - opowiada po latach były policyjny detektyw.- Zapytałem go, czy lubi chłopców, a on odpowiedział: "tak". Potem zapytałem o wiek. Przyznał wprost, że 10-14-latków, ale dodał, że "unika każdej sytuacji, która mogłaby go wpakować w kłopoty" - mówi Interii Peters i dodaje: - Od tamtego momentu wiedziałem, że ten człowiek musi natychmiast opuścić harcerstwo. Powiedziałem mu, żeby poszedł do lidera swojej grupy i przekazał mu, że od razu odchodzi. Odpowiedział mi tylko: "OK".
Ucieczka do Polski
Po konfrontacji z Frankiem Petersem, Jos B. w 2002 roku wycofuje się ze skautingu w Holandii.
- Po tym wszystkim B. zniknął mi z oczu. Krótko po naszej rozmowie dowiedziałem się, że porzucił skauting. Działam w harcerstwie na poziomie lokalnym i krajowym, ale nigdy więcej potem o nim nie słyszałem. Aż do teraz - podkreśla Peters.Po aresztowaniu Josa B. w Hiszpanii, media obiegły wiadomość, że mężczyzna od kilkunastu lat działał w polskim harcerstwie.
- Wiem, że pedofile przeważnie udają się "na łowy" do innych miejsc, zanim zostaną złapani. Ale dotąd nie słyszałem, żeby wyjeżdżali za granicę - mówi Interii Frank Peters.
Tłumaczy, że w 2002 roku zrobił wszystko, co był w stanie, by uchronić holenderskich skautów przed Josem B.: - Miałem tajne policyjne informacje i nie mogłem ich ujawnić. Zrobiłem wszystko, co było możliwe i jestem z tego dumny.
Jak podają holenderskie media, w czwartek doszło do ekstradycji Josa B. z Hiszpanii do Holandii, gdzie będzie sądzony w sprawie zabójstwa 11-letniego Nicka Verstappena.
Masz informacje w tej sprawie? Napisz do jolanta.kaminska@firma.interia.pl