"Giertych musi odejść"
Klub SdPl wystąpił z wnioskiem o odwołanie ze składu komisji ds. PKN Orlen posła LPR Romana Giertycha. Sam Giertych uważa, że Socjaldemokracja podkreśla w ten sposób jego rolę w komisji.
SdPl zarzuca Giertychowi m.in. to, że spotkał się z biznesmenem Janem Kulczykiem bez wiedzy komisji śledczej. Zdaniem Tomasza Nałęcza, niedopuszczalne jest to, że Giertych "prowadzi indywidualne dochodzenie, nie zważając na komisję śledczą". Wniosek trafił do Prezydium Sejmu.
"Członkowi komisji śledczej, podobnie jak prokuratorowi i sędziemu nie wolno w tajemnicy i na gruncie prywatnym spotykać się ze świadkiem i negocjować z nim sposobu przesłuchania. A tak właśnie postąpił poseł Giertych, umawiając się z Janem Kulczykiem na Jasnej Górze i przy obiedzie przez kilka godzin omawiając sprawy, o których mógł debatować jedynie na jawnym posiedzeniu komisji" - czytamy we wniosku SdPl.
Czy kontrowersyjny wniosek będzie w ogóle rozpatrzony przez sejm?
Na posiedzeniu komisji śledczej 9 listopada, w oświadczeniu odczytanym przez swojego pełnomocnika mec. Jana Widackiego, Kulczyk stwierdził, że Giertych spotkał się z nim, dając do zrozumienia, że biznesmen jest celem czynności śledczych komisji, ale jeśli dostarczy mu informacje kompromitujące urzędującego prezydenta, to może czuć się bezpiecznie.
Giertych oświadczył tego samego dnia, że przypadkiem spotkał Kulczyka w sierpniu podczas uroczystości na Jasnej Górze. - Zagadnął mnie, ja mu nie radziłem, aby przedstawił informacje o panu prezydencie, czy dawał kompromitujące materiały odnośnie prezydenta. Zdawkowo przekazałem mu informacje, że powinien mówić prawdę, a jeśli jakieś dokumenty chciałby przekazać komisji, zawsze może to zrobić - dodał poseł LPR.
W ocenie Nałęcza (SdPl) oświadczenie Giertycha zawierało więcej kłamstw niż zdań prawdziwych. Jak zaznaczył, poseł LPR skłamał, mówiąc m.in., że spotkał się z Kulczykiem pod koniec sierpnia, kiedy w rzeczywistości spotkanie miało miejsce 6 września.
Nałęcz dodał, że Giertych "skłamał, oświadczając, że spotkanie było przypadkowe". Jak podkreślił, dziś już wiemy, że było ono starannie przygotowane, a miejsce i czas spotkania wyznaczył sam Giertych. "Poseł Giertych skłamał, oświadczając, że spotkanie ograniczyło się do zagadnięcia w klasztorze jasnogórskim. W rzeczywistości rozmowa trwała kilka godzin i towarzyszyło jej zjedzenie wspólnego obiadu. Nie ulega wątpliwości, że kłamstwa Giertycha nie były przypadkowym rozminięciem się z prawdą, wprowadzał on w błąd komisję śledczą z premedytacją, bo chciał ukryć swoje wcześniejsze, wysoce naganne zachowanie" - podkreślono we wniosku.
Zdaniem Nałęcza, nie można tolerować postępowania Giertycha, które jest "pełne fałszu" i "ordynarnego kłamstwa". W jego ocenie brak stosownej reakcji byłby równoznaczny z oficjalnym "usankcjonowaniem kłamstwa w pracach komisji śledczej, co podważyłoby jej wiarygodność".
- Kłamstwo nie powinno mieć wstępu do Sali Kolumnowej (gdzie odbywają się posiedzenia komisji - red.), nawet jak ma postać wiceprzewodniczącego komisji śledczej - dodał. Zdaniem polityka SdPl, kłamstwa Giertycha należą do "błędów niewybaczalnych".
Pytany, czy przez odwołanie Giertycha "nie wyrwie się zębów" komisji śledczej, Nałęcz powiedział: "Cała Polska widzi, że ten ząb jest zepsuty kłamstwem. Mogą być w komisji tylko zęby nie zepsute, dlatego konieczna jest ekstrakcja, bo ząb powinien gryźć tylko tych, którzy mają coś za uszami i którzy mają coś do ukrycia".
Nałęcz zadeklarował, że jeśli Giertych zostanie odwołany z komisji, to klub SdPl poprze innego kandydata LPR. Przyznał, że klub Socjaldemokracji zastanawiał się, czy z podobnym wnioskiem nie wystąpić w sprawie innego posła z komisji śledczej Andrzeja Różańskiego (SLD), który jest podejrzany o przekazanie b. premierowi Leszkowi Millerowi tajnych materiałów z komisji śledczej.
- Chcemy publicznie zaapelować do prezydium komisji śledczej, żeby tę sprawę wyjaśniła, bo jeśli rzeczywiście byłoby tak, że poseł komisji śledczej poinformował swojego klubowego kolegę o poufnych materiałach, to natychmiast powinien być z komisji śledczej odwołany - oświadczył Nałęcz.
Giertych o wniosku SdPl o jego odwołanie z komisji śledczej
Sam Giertych o wniosku SdPl powiedział, że Socjaldemokracja podkreśla w ten sposób jego rolę w tej komisji. Z kolei zdaniem szefa klubu LPR Marka Kotlinowskiego, wniosek SdPl jest "nieracjonalny" i stanowi "nieudolną próbę wyeliminowania posła, który był inicjatorem komisji śledczej, jest widoczny w komisji i którego praca jest bardzo wysoko oceniana". - To jest nieprzemyślany wniosek. Niepokój budzi to, że takie wnioski zostają składane - powiedział Kotlinowski. W jego ocenie, Giertych, spotykając się z Kulczykiem, działał "w dobrej wierze i w oparciu o informacje, które wtedy posiadał".
Giertych natomiast podkreślił: "Lepiej niech pan poseł Andrzej Celiński (członek komisji śledczej z ramienia SdPl) spojrzy na statystykę. Na 69 wniosków - 29 jest moich, posła Celińskiego - 2".
Ocenił też, że poseł SdPl "zajmuje się głównie obstrukcją prac komisji, a na dodatek okazuje się, że jest powiązany z osobami, które bada komisja". - Klub Socjaldemokracji powinien więc zająć się wyłączeniem swojego przedstawiciela z komisji - uznał.
Według poniedziałkowej "Gazety Wyborczej" bliski współpracownik Celińskiego pracował u Marka Dochnala. Z ujawnionych podsłuchów wynika, że wiedział o korumpowaniu Andrzeja Pęczaka przez Dochnala. "GW" podaje, że chodzi o Konrada Urbańskiego, finansistę i menedżera z obywatelstwem angielskim, który ostatnio był wiceprezesem Larchmont Capital, firmy należącej do Dochnala.
Urbański, pisze "GW", był w latach 2001-02 współpracownikiem Celińskiego, gdy ten kierował Ministerstwem Kultury w rządzie Leszka Millera. Celiński zapewnia, że nie wiedział o współpracy Urbańskiego z Dochnalem i podkreśla, że nie był on w ministerstwie zatrudniony, tylko "nieodpłatnie pomagał zdobywać informacje na temat audytu publicznych pieniędzy w sektorze kultury".
- Wniosek SdPl jest próbą ukrycia skandalicznego wydarzenia, jakim jest ujawnienie informacji o podwójnej roli Konrada Urbańskiego - uważa Giertych.
Pytany, czy rzeczywiście chciał być nierozpoznany kiedy wychodził ze spotkania z Kulczykiem na Jasnej Górze, powiedział: "Tak założyłem czapkę, okulary, dokleiłem wąsy, brodę i nałożyłem kapturek krasnoludka. Nie bądźmy śmieszni". W niedzielnym programie telewizyjnym Kulczyk pytany, jak się rozstali po spotkaniu z posłem, odparł: "Giertych nałożył czapkę, ciemne okulary wyszedł i powiedział: Chyba mnie nikt nie pozna".
Według Giertycha, wniosek o odwołanie posła z komisji śledczej może złożyć jego klub. Natomiast wniosek o wyłączenie członka komisji z jej prac może złożyć na posiedzeniu komisji świadek lub członek z komisji. Jak zaznaczył, wniosku takiego nie składa się do Prezydium Sejmu.
Ustawa o komisji śledczej przewiduje, że poseł nie może wchodzić w skład komisji, m.in. jeżeli sprawa dotyczy go bezpośrednio lub istnieje inna okoliczność, która mogłaby wywołać uzasadnioną wątpliwość co do jego bezstronności w danej sprawie.
W takich przypadkach wyłączenie posła ze składu komisji może nastąpić na wniosek posła lub osoby wezwanej przez komisję w celu złożenia zeznań.
Ponadto jeżeli w trakcie postępowania prowadzonego przez komisję zostanie ujawniona okoliczność, która mogłaby wywołać wątpliwości co do bezstronności członka komisji podczas przesłuchiwania świadka, ulega on wyłączeniu z tej czynności na wniosek świadka lub członka komisji.
INTERIA.PL/RMF/PAP