Na objęcie stanowisk wiceszefów resortu największe szanse mają: Andrzej Krawczyk, Witold Waszczykowski, Ryszard Schenpf i Bogusław Winid. - Pierwsze trzy nazwiska to PiS bis - komentuje jeden z wyższych urzędników MSZ. Krawczyk to były minister w Kancelarii Prezydenta, który musiał odejść po ujawnieniu jego zobowiązania do współpracy z SB. Sąd lustracyjny oczyścił go z zarzutu współpracy, ale prezydent Lech Kaczyński nie przyjął go ponownie do pracy. Wcześniej Krawczyk był ambasadorem RP w Pradze. Z kolei Schnepf przeszedł z MSZ do kancelarii premiera w okresie gabinetu Kazimierza Marcinkiewicza. Zasłynął planem bezpieczeństwa energetycznego, tzw. paktem muszkieterów i głośną dymisją. Oficjalnie - z powodu przecieków na temat paktu. "Starzy" w MSZ mają mu za złe nielojalne - jak mówią - zachowanie wobec Stefana Mellera, ówczesnego szefa dyplomacji. Według informacji "Dziennika", na swoim stanowisku pozostanie Witold Waszczykowski, wiceminister spraw zagranicznych. Zdaniem niektórych pracowników resortu, byłby to koń trojański Pałacu Prezydenckiego w resorcie. - Są dwa powody jego pozostania: zachowanie ciągłości w pracy resortu i negocjacje dotyczące tarczy antyrakietowej - wyjaśnia gazecie jeden z urzędników MSZ. Właśnie Waszczykowski odpowiadał ostatnio za tę sprawę. Jednak w rozmowach z Amerykanami zastąpi go prawdopodobnie Bogusław Winid, ambasador RP przy NATO w Brukseli. To odsiecz dla Sikorskiego z dawnego MON. Winid, wówczas bliski współpracownik Sikorskiego, przejmie jako wiceszef resortu negocjacje w sprawie tarczy i współpracy militarnej i politycznej z USA. Kolejny człowiek Sikorskiego z MON to Paweł Paszkowski, ówczesny rzecznik resortu. Potem - asystent senatora Sikorskiego. Teraz miałby być rzecznikiem MSZ. Powód? - Sikorski ma do niego zaufanie - przyznaje jeden z b. współpracowników nowego ministra.