Dorn: Z mojej partii można mnie tylko wyrzucić
B. wiceprezes PiS, zawieszony w prawach członka partii Ludwik Dorn, napisał w czwartek na swoim blogu, że czeka na dalszy bieg postępowania dyscyplinarnego w swojej sprawie. "Z mojej partii można mnie tylko wyrzucić, a i tak będę się czuł jej żywą częścią" - napisał Dorn.
Komentując - na blogu w portalu onet.pl - odejście z PiS Pawła Zalewskiego i Kazimierza Ujazdowskiego, Dorn napisał, że "w wymiarze ludzkim i moralnym" rozumie ich decyzję, ale w wymiarze politycznym uważa ją "za błędną".
Dorn, Zalewski i Ujazdowski spotkali się w środę z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim.
"Wedle naszej zgodnej oceny nie pojawiła się realna, wiarygodna perspektywa, że podniesione przez nas wspólnie problemy dotyczące funkcjonowania PiS i tworzenia przez partię przesłania politycznego oraz treści polityki, zostaną podjęte w wewnętrznej debacie i znajdą rozwiązanie, na które mógłbym się zgodzić, co nie znaczy, że byłoby to rozwiązanie dokładnie takie, jakie postulowałem, bo tak wspaniale to nigdy nie jest" - napisał Dorn.
Po spotkaniu z szefem PiS Zalewski i Ujazdowski postanowili opuścić PiS. Dorn stwierdził, że wyciągnęli oni z rozmowy z J. Kaczyńskim "radykalne wnioski" i podjęli decyzję o wystąpieniu z partii. Ponieważ on uważa tę decyzję za błędną bezskutecznie usiłował ich od niej odwieść.
Dla Dorna PiS jest "realnym narzędziem służącym przebudowie Rzeczpospolitej i wspólnotą politycznej przyjaźni". - Innego narzędzia obecnie nie ma i wydaje się wątpliwe, by mogło powstać - uważa b. wiceszef PiS. Jak podkreślił, najważniejsze jest "usprawnienie" tego narzędzia. - Dla tego celu warto zacisnąć zęby i znosić upokorzenia, obrazy, marginalizację - oświadczył Dorn.
Zaznaczył, że nie wycofuje niczego, co w wewnętrznym sporze w PiS napisał i powiedział. - Może poza jednym stwierdzeniem, które daje się obronić semantycznie, ale uzyskało niezależny od moich intencji byt pragmatyczny (chodzi o wskazanie podobieństw stylistycznych w dwóch wypowiedziach A. Kwaśniewskiego i J. Kaczyńskiego) - dodał Dorn.
Jak napisał, wydanych wspólnie z Zalewskim i Ujazdowskim listów nie traktuje "jako incydentu, nad którym można przejść do porządku i pominąć je milczeniem". Dorn traktuje je "jako początek procesu, który powinien doprowadzić do racjonalnie rozłożonej w czasie zmiany w sposobie działania" PiS.
- Ze względów politycznych, estetycznych i moralnych uznaję za odstręczające to "uff", które wyrwało się z piersi niektórych moich arywistycznie nastrojonych kolegów, na wieść o tym, że Kazimierz Ujazdowski i Paweł Zalewski rezygnują z członkostwa w PiS - podkreślił b. marszałek Sejmu.
Jego zdaniem, jeżeli ludzie o takim potencjale intelektualnym i politycznym jak Ujazdowski i Zalewski "odchodzą z partii, to właściwszą reakcją jest ubolewanie i refleksja nad tym - dlaczego".
- Mam wrażenie, że to "uff" bierze się także z aprobaty dla przedstawionego w "Rzeczpospolitej" opisu mojej partii jako armii siermiężnych wojów Jarosława Kaczyńskiego - napisał Dorn.
Tym, którzy "odetchnęli z ulgą" zadedykował fragment "Potopu" Henryka Sienkiewicza, w którym pan Zagłoba i Michał Wołodyjowski rozmawiają o umocnieniach obozu szwedzkiej armii w widłach Wisły i Sanu, a Wołodyjowski stwierdza, że "rębaczów u nas więcej, ale uczonych oficyjerów mniej i w sztuce wojennej zostaliśmy w tyle za innymi".
Rozmowa kończy się konkluzją Zagłoby: - Postaw mi tymczasem najmądrzejszego inżyniera Szweda, czy Niemca, a ja naprzeciw niemu Rocha postawię, który ksiąg nie wertował i obaczym.
- Czuję, że wbrew intencjom Kaczyńskiego w PiS powyższa mądrość pana Zagłoby zaczyna pełnić rolę sfunkcjonalizowanej ideologii wewnątrzpartyjnego awansu. W każdej partii są Rochowie Kowalscy, ale w PiS został uruchomiony proces, dzięki któremu siermiężność właśnie może stać się tytułem do podpisania patentu oficerskiego - napisał Dorn.
Dlatego - w swoim wpisie - "do tych koleżanek i kolegów, którzy podzielają niepokój i troskę" Dorn skierował prośbę, "by nie szli śladem Kazimierza Ujazdowskiego i Pawła Zalewskiego, by pozostali w partii i klubie, nawet jeśli trzeba zacisnąć zęby, i by przyjęli za swoje słowa Horacego "sapere aude" - "odważ się być mądrym".
INTERIA.PL/PAP