Donald Tusk o śmierci technika z Jaka-40
Premier Donald Tusk ocenił, że nic nie wskazuje na to, aby śmierć Remigiusza Musia, technika pokładowego z Jaka-40, który lądował 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku, miała cokolwiek wspólnego z polityką.

W ocenie szefa rządu, "nic nie wskazuje na to, aby to miało cokolwiek wspólnego z polityką".
Stołeczna prokuratura poinformowała w poniedziałek, że sekcja zwłok Musia wykazała, że popełnił on samobójstwo. Według prokuratury, nie stwierdzono obrażeń, które wskazywałyby na udział osób trzecich. Zwłoki 42-letniego byłego podoficera znalazła żona w piwnicy w bloku w Piasecznie, w którym mieszkali.
Premiera pytano też o możliwość przyznania ochrony pilotowi Jaka-40 por. Arturowi Wosztylowi; oczekiwanie takie wyrażono na wtorkowym posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. badania katastrofy smoleńskiej.
"Nie jestem osobą, która decyduje o tym, czy ktoś uzyskuje ochronę czy nie i czy jest taka potrzeba. Wezwania o ochronę w tym kontekście mają na celu wytworzenie dwuznacznej atmosfery wokół - wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują - samobójczej śmierci technika pokładowego Jaka-40" - uważa Tusk.
Jak dodał, pozostawia ocenę "tego na ile potrzebna jest ochrona komukolwiek tym, którzy znają się na rzeczy". "Nikomu nie narzucam ochrony i nikomu nie odmawiam ochrony, jeśli taka potrzeba jest" - podkreślił szef rządu.