- Jeśli okaże się, że ważne ustawy nie mają szansy przejścia przez Sejm, to rzeczywiście termin czerwcowy wydaje się bardzo realny - powiedziała dzisiaj wiceszefowa SLD, Katarzyna Piekarska. Dodała jednak, że "nie musi się tak wcale okazać". Wczoraj, w czasie głosowania nad ustawą o pomocy publicznej oraz restrukturyzacji zakładów opieki zdrowotnej, na sali sejmowej zabrakło m. in. Marka Dyducha, Grzegorza Kurczuka, Jacka Piechoty, Renaty Szynalskiej czy Zbigniewa Sobotki. Biorąc pod uwagę, że projekt ustawy przepadł zaledwie 13 głosami, wystarczyłoby, żeby posłowie Sojuszu stawili się w komplecie, a ustawa by przeszła. Nieobecni mają zostać ukarani, ale została obnażona słabość zaplecza gabinetu Marka Belki, które nie potrafiło zmobilizować sił nawet na tak istotne głosowanie. Do dymisji rządu i przyspieszenia wyborów ponagla w związku z tym opozycja. Szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk powiedział, że jeszcze dziś chce rozmawiać z marszałkiem Sejmu Włodzimierzem Cimoszewiczem o przyspieszeniu terminu poddania pod głosowanie wniosku o samorozwiązanie Sejmu. Marszałek zapowiedział wcześniej, że taki wniosek podda pod głosowanie 5 maja, tak aby wybory mogły odbyć się 19 czerwca. Dziś powtórzył, że zdania nie zmieni. - Zapowiedziałem, że 5 maja poddam pod głosowanie wniosek o skrócenie kadencji i tak będzie - oświadczył. Także szef SLD Józef Oleksy uważa, że "nie ma czego przyspieszać".- Wczorajsze wydarzenie nie wpływa na stanowisko partii - powiedział dziś Oleksy. Przypomnijmy, że Rada Krajowa Sojuszu opowiedziała się niedawno za przeprowadzeniem wyborów w konstytucyjnym jesiennym terminie. Według szefa SLD, "jest nieuczciwością mówienie, że nieobecność kilku chorych posłów zaważyła" na odrzuceniu przez Sejm projektu ustawy o pomocy publicznej i restrukturyzacji zakładów opieki zdrowotnej". - Cała opozycja wbrew potrzebom ludzi w Polsce głosowała przeciwko temu projektowi - dodał Oleksy.