Standardy medyczne opieki nad rodzącą kobietą i jej potomstwem określają dziś trzy rozporządzenia ministra zdrowia. Pierwsze z nich obowiązuje od 2012 r. i dotyczy ciąży i porodu bez komplikacji. Dwa kolejne weszły w życie w 2016 r. Dotyczą łagodzenia bólu okołoporodowego i ciąży z powikłaniami. Ich obowiązywanie to wynik wielu lat niełatwych dyskusji i ustaleń ekspertów różnych dziedzin medycyny i przedstawicieli strony społecznej. A jak wyglądały początki? Bolesław Piecha przyznaje, że dużą rolę odegrała przygotowana przez rząd Donalda Tuska, a podpisana przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego w 2009 r., ustawa określającą zasady tworzenia koszyka świadczeń gwarantowanych. - Chcąc zapewnić finansowanie danego świadczenia, należało je opisać i wskazać konieczność jego wprowadzenia. Do tego potrzebne było określenie standardu i to takiego, który będzie zbliżony do racjonalnej wyceny - mówi. - Teraz słyszę, że te standardy zostały zakwestionowane, bo mamy "niestandardową" medycynę - zauważa były wiceminister zdrowia. Na mocy zmian, jakie w czerwcu 2016 r. wprowadzono po sugestiach Naczelnej Izby Lekarskiej do ustawy o działalności leczniczej, medyczne standardy łagodzenia bólu oraz opieki okołoporodowej będą obowiązywać najdalej do końca 2018 roku. Potem określaniem standardów medycznych mają się zająć towarzystwa naukowe. Resort będzie mógł jedynie wyznaczać standardy organizacyjne. Zdaniem Bolesława Piechy, obowiązywanie standardów uregulowanych prawnie chroni przed dwojakim zagrożeniem - z jednej strony "niemoralnym i nieetycznym" wydawaniem publicznych pieniędzy, z drugiej - przed niebezpiecznym oszczędzaniem. - Nie jestem zwolennikiem sytuacji, w której lekarz postępuje według uznanych przez siebie procedur i domaga się publicznego finansowania. Poza tym lekarze mają tendencję do oszczędzania. Tylko, co się za tą oszczędnością kryje? Interes szpitala, a nie ciężarnej kobiety i noworodka - wylicza. NIL uważa, że uprawnienie ministra zdrowia do określania standardów medycznych stanowi "jaskrawe i nieuprawnione wkroczenie władzy (...) w autonomiczny obszar nauki i wiedzy". Bolesław Piecha nie podziela zdania samorządu lekarskiego. - Ten "autonomiczny obszar" nauki i leczenia jest finansowany z pieniędzy obywateli. W związku z tym, że uruchamiamy finansowanie publiczne, standard musi być wytyczony. To pozwala zapobiegać nadużyciom - uważa. A z perspektywy lekarza? Izba zwraca uwagę na fakt, że powinien on mieć możliwość korzystania z rekomendacji, zaleceń i wytycznych określających najlepsze sposoby postępowania, jednak w sytuacjach, w których należy postąpić inaczej, nie powinien obawiać się, że narusza powszechnie obowiązujące przepisy. Bolesław Piecha odpowiada: - Standardy medyczne w rzeczywistości chronią lekarzy. Ponadto są one wyznaczane nie przez urzędników, a przez ekspertów. Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że idea standardów opieki okołoporodowej zostanie zachowana, a standardy medyczne będą teraz określać towarzystwa naukowe. Wówczas przestaną być one jednak powszechnie obowiązującym prawem. Tę kwestię Bolesław Piecha komentuje krótko: - W naszym systemie, to co nie ma podstawy prawnej, nie istnieje. Kto to będzie interpretował? Kto egzekwował? - pyta. - Gdzie nie ma prawa, zostaje opinia drugiego lekarza. Sam jestem lekarzem i szanuję ten zawód, ale jeśli chodzi o sposób myślenia tej grupy zawodowej, widzę, że wody sodowej jest tam zdecydowanie za dużo - uważa. Zdaniem naszego rozmówcy, znoszenie prawnego obowiązywania standardów medycznych wprowadzi nie tylko większy chaos, ale też negatywnie wpłynie na mierzenie efektywności ich przestrzegania.