"Blida by żyła, gdyby nie państwo PiS"
Barbara Blida żyłaby, gdyby nie państwo PiS, gdyby nie patologiczny mechanizm wiodący od góry do dołu, pisze "Gazeta Wyborcza", omawiając projekt pierwszej wersji raportu sejmowej komisji śledczej badającej okoliczności śmierci posłanki.
Napisano tam m.in.: "Na górze mieliśmy ludzi, którzy wierzyli w 'układ' i którzy wierzyli, że jak 'układ' pokażą Polakom, to Polacy ich pokochają.
W projekcie raportu podkreślono, że "w trakcie czynności poprzedzających zatrzymanie Barbary Blidy doszło do nieprawidłowości".
"Odpowiedzialność polityczną za takie ukierunkowanie działań organów państwa, które nastawione było na znalezienie 'układu' albo 'walki z układem' ponoszą Jarosław Kaczyński, ówczesny Prezes Rady Ministrów, i Zbigniew Ziobro, ówczesny Minister Sprawiedliwości - Prokurator Generalny" - napisano we wstępnym raporcie komisji śledczej, wyjasniającej kulisy tragedii.
Jarosław Kaczyński wierzył w 'układ' i z lubością planował jego rozbicie, to on decydował, czy Blidzie, gdy będzie aresztowana, należy założyć kajdanki, czy nie.
Zbigniew Ziobro znał tę słabość pryncypała. To on go zapewniał, że materiały obciążające byłą posłankę są stuprocentowe, że pokażą 'układ' i pozwolą zniszczyć politycznych rywali PiS.
Była posłanka Sojuszu Lewicy Demokratycznej zastrzeliła się 25 kwietnia 2007 roku w swoim domu w Siemianowicach Śląskich podczas próby zatrzymania przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
INTERIA.PL/PAP