Bezpiecznie w górach. Sprawdź, co radzą ratownicy

Justyna Kaczmarczyk

Justyna Kaczmarczyk

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Udostępnij

Co zrobić, żeby się nie zgubić na szlaku? Jak się zachować, kiedy okaże się, że nie wiemy, gdzie jesteśmy? Z jakich nowoczesnych technologii warto skorzystać? - W rozmowie z Interią wyjaśniają ratownicy Pogotowia Górskiego.

W kalendarzu wiosna, a w Tatrach zima, fot. z 9 kwietnia 2015
W kalendarzu wiosna, a w Tatrach zima, fot. z 9 kwietnia 2015Adrian Gladecki/REPORTEREast News

Wyjście na szlak to nie ściśle tajna operacja

Po pierwsze, do wycieczki należy się odpowiednio przygotować - zapoznać się z opisem trasy, jej przebiegiem oraz stopniem trudności. Warto mieć ze sobą mapę. - Jeśli okaże się, że musimy zmienić trasę, z mapą pójdzie łatwiej - przekonuje Tomasz Wojciechowski, ratownik z Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Górskiego.

Ekspert radzi, by na szlakach turystycznych zwracać szczególną uwagę na oznaczenia. - W przypadku zgubienia szlaku wracamy do ostatniego oznaczenia. Wtedy mamy pewność, że jesteśmy na właściwej drodze - wyjaśnia.

Jak radzi ratownik, zanim wyruszymy na szlak, powinniśmy powiedzieć bliskim, obsłudze schroniska czy hotelu, w którym się zatrzymaliśmy, dokąd się wybieramy, jaką trasą będziemy wędrowali i o której godzinie planujemy powrót. Nazwę szczytu, przełęczy czy doliny powinniśmy zapisać na kartce, albo przesłać np. SMS-em.

- Jeśli ktoś się nie zna na górach i po nich nie chodzi, po kilku godzinach nie będzie w stanie powtórzyć nazw takich jak np. "Świnica", "Grześ" czy "Orla Perć" - wyjaśnia Wojciechowski. - Niestety, w większości przypadków ratownicy są informowani, że poszukiwany "poszedł chyba w góry". W takich przypadkach na szybką pomoc raczej nie ma co liczyć - zaznacza.

Jeżeli okaże się, że nie wiemy, gdzie jesteśmy, należy zadzwonić do ratowników na nr: 601 100 300 lub 985, albo za pośrednictwem nr 112.

Krokusy w Dolinie ChochołowskiejGrzegorz MomotPAP

Aplikacja "Ratunek"

- Dziś też przychodzi nam z pomocą nowoczesna technologia, a dokładniej aplikacja na smartfony, która w znacznym stopniu ułatwia lokalizowanie zagubionych - mówi z kolei naczelnik Grupy Podhalańskiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Mariusz Zaród.

Aplikację "Ratunek" opracowali ratownicy GOPR-u przy współpracy z firmą Pagasolutions i siecią "Plus". Za pomocą tego narzędzia można zadzwonić do ratownika dyżurnego i zgłosić mu problem, automatycznie wysyłając swoją dokładną - bo do 3 metrów - lokalizację. Jak wyjaśnia Jan Paweł Rościszewski, odpowiedzialny za wdrożenie aplikacji z ramienia firmy Pagasolutions, do jej sprawnego funkcjonowania konieczne jest włączenie lokalizacji GPS.

- Między bajki można włożyć przekonanie, że ratownicy są w stanie namierzyć zwykłe telefony komórkowe (np. na podstawie danych wifi albo BTS - przyp. red.). To, co jest możliwe np. w dużych miastach, niestety w górach się nie sprawdza - podkreśla ratownik z TOPR, Tomasz Wojciechowski. 

Turyści przed schroniskiem na Turbaczu; w tle panorama TatrDariusz ZarodEast News

Aplikacja ruszyła jesienią zeszłego roku. - W tym momencie mamy 14 tys. zalogowanych użytkowników - wyjaśnia Rościszewski. Jak zapewnia, aplikacja "Ratunek" już się sprawdziła i pozwoliła szybciej dotrzeć do zgubionych w górach. - Od momentu jej wprowadzenia zanotowaliśmy w samym GOPR około 80 zgłoszeń - mówi.

Obecnie aplikację mogą pobrać użytkownicy telefonów z systemem Android. - Zaczęliśmy od wersji na Androida, bo najwięcej Polaków, posiadających smartfon, właśnie z niego korzysta. Kończymy już testy na Windowsa i iOS. Plan zakłada, że do końca tego roku z "Ratunku" będą mogli korzystać też posiadacze iPhonów i smartfonów z Windowsem - zapewnia Rościszewski.

Rozmowa z ratownikiem

Z tego nowoczesnego rozwiązania szczególnie dumny jest naczelnik Grupy Podhalańskiej GOPR Mariusz Zaród, jeden z pomysłodawców i koordynatorów wprowadzenia aplikacji "Ratunek".

- W naszej pracy niesłychaną rolę odgrywa określenie lokalizacji wzywającego pomocy. W momencie, kiedy znamy dokładne położenie zagubionej osoby, nie musimy organizować wyprawy poszukiwawczej, tylko od razu wyprawę ratunkową. Dzięki temu pomoc dociera zdecydowanie szybciej - mówi.

Połonina Wetlińska, Bieszczady; turyści na szlakuAndrzej Stawiński/ReporterEast News

Dlaczego konieczna jest rozmowa z dyżurnym ratownikiem? - Ona musi się odbyć - podkreśla Zaród. - W pogotowiu górskim jest tak samo, jak w innych służbach, gdzie jest ograniczona liczba np. karetek pogotowia. My też mamy ograniczone możliwości i określoną liczbę ratowników. A liczy się czas. Dlatego nie możemy sobie pozwolić na nieweryfikowane zgłoszenia - wyjaśnia.

I dodaje, że dzięki automatycznemu wysłaniu danych GPS ratownicy poznają lokalizację turysty, a dzięki rozmowie są w stanie uzyskać ważne informacje, które pozwolą dostosować skład zespołu do potrzeb.

Turysta w czasie rozmowy z ratownikiem powinien jak najdokładniej opisać, co się stało - czy po prostu się zgubił, czy ktoś złamał nogę, czy może zasłabł. Następnie przedstawiamy, jaki jest stan poszkodowanego: czy jest przytomny, jakiego typu obrażeń doznał, czy oddycha, czy jest z nim kontakt. Należy też powiedzieć, ile osób jest poszkodowanych, zaznaczając, czy wśród nich jest dziecko, osoba starsza. W miarę możliwości podajemy ich dane osobowe i inne informacje.

Tatry jesieniąINTERIA.PL

Co jeśli nie mamy ze sobą komórki?

Mogliśmy jej zapomnieć albo się rozładowała. Oczywiście, jak podkreślają ratownicy, lepiej do tego nie dopuścić. - Jeśli zagubiony albo poszkodowany nie ma telefonu, pomoc dociera później - wyjaśnia tatrzański ratownik. Jak jednak zaznacza, rzadko się zdarza jednak, że nie dociera w ogóle - problemy na szlaku, szczególnie w sezonie, mogą zgłosić inni turyści.

Międzynarodowym znakiem wezwania pomocy w górach jest sygnał dźwiękowy albo świetlny, nadawany 6 razy na minutę. Po serii następuje minuta przerwy. Jeśli wezwanie  zostanie odebrane, zostaje potwierdzone sygnałem świetlnym albo dźwiękowym nadanym 3 razy na minutę. Warto o nim pamiętać, jednak jeśli zagubiony w górach nie będzie znał tego kodu, powinien - jak podkreśla Wojciechowski -  po prostu wołać o pomoc.

Co ze sobą zabrać w góry?

- Głowę. To najważniejsze - zaznacza naczelnik podhalańskiego GOPR-u Mariusz Zaród. Jak podkreśla, należy przede wszystkim pamiętać o tym, że warunki na szlaku mogą diametralnie różnić się od aury "na dole".

- Kiedy w mieście świeci piękne słońce i kwitną kwiaty, w górach mogą panować zimowe warunki - przypomina ratownik. - Jeśli to zlekceważymy, góry mogą zabić - podkreśla.

Poza tym, jak wylicza ekspert, należy mieć ze sobą telefon komórkowy, a w nim zapisany numer ratunkowy GOPR: 985 albo 601 100 300. Jak dodaje Wojciechowski, jeśli potrzebujemy pomocy, a w miejscu, w którym się znajdujemy nie ma zasięgu naszej sieci macierzystej, należy zadzwonić pod nr 112. Jeżeli dysponujemy telefonem z GPS-em, przed wycieczką należy się zapoznać, jak on działa. Jeśli mamy odpowiedni aparat, warto zainstalować aplikację "Ratunek".

Można mieć ze sobą Power Bank (przenośny akumulator energii - przyp. red.) albo zapasową, naładowaną baterię.

Szczególnie istotne jest dostosowanie ubioru do warunków pogodowych. - W górach, a nie w Warszawie czy w Krakowie - podkreśla Mariusz Zaród. Szczególnie istotny jest wybór odpowiedniego obuwia - stabilnie trzymającego stopę z nieśliską podeszwą.

Jak wymienia, warto mieć ze sobą skarpety na zmianę i coś przeciwdeszczowego. Poza tym czapkę i coś do picia. - Nie zapominajmy o mapie, zapałkach albo zapalniczce i latarce - mówi ratownik. Na szlaku powinniśmy tez mieć ze sobą coś energetycznego do jedzenia, np. czekoladę.

Zakopane, w tle panorama TatrAdam Brzoza/FOTONOVAEast News

Telefon do przyjaciela? Nie teraz

Jak apelują eksperci, jeśli zgubimy się w górach, niech pierwszym telefonem, jaki wykonamy, będzie połączenie z Pogotowiem Górskim. - Nie dzwonimy po kolei do znajomych w Warszawie z informacją, że zgubiliśmy się na szlaku, bo oni nam nie pomogą - podkreśla Mariusz Zaród. - Kiedy się w końcu chce zadzwonić do GOPR-u. bateria jest już rozładowana. Nieustannie się z tym spotykamy - mówi.

- Ludzie w sytuacjach stresowych przestają panować nad sobą - zaznacza Tomasz Wojciechowski. Nawet gdy już dodzwoniliśmy się po pomoc, powinniśmy umożliwić ratownikom skontaktowanie się z nami. - Nie dzwonimy do kolegi z informacją: "Wiesz, co! Leżę na stoku i mam złamaną nogę. Jadą po mnie" - podkreśla Wojciechowski. 

- Góry to najpiękniejsza rzecz na świecie i są dla ludzi. Tylko wymagają myślenia - podsumowuje Mariusz Zaród.

Przydatne linki: 

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Przejdź na