Bez maseczek w sklepie. Policjanci użyli gazu i paralizatora
37-letni klient galerii handlowej w Ostrowcu Świętokrzyskim nie chciał założyć maseczki ani zdradzić swoich personaliów. Interwencja policji zakończyła się użyciem gazu i przewiezieniem mężczyzny na komendę. - Mundurowi mieli prawną i faktyczną podstawę działań - mówiła polsatnews.pl asp. Ewelina Wrzesień. Paralizatora użyli natomiast funkcjonariusze z Zamościa, gdzie również doszło do sklepowej awantury.
Rządowe rozporządzenia covidowe przewidują, że w zamkniętych pomieszczeniach - takich jak sklepy - trzeba zasłaniać usta i nos maseczką. Mandat za nieprzestrzeganie tej reguły sięga 500 zł, a kto uważa, że otrzymał go niesłusznie, może odwołać się do sądu.
Służby sprawdzą, czy przedsiębiorcy stosują się do wprowadzanych od 15 grudnia niższych limitów klientów m.in. w restauracjach i hotelach.
Mundurowi nie czekają jednak do połowy miesiąca, aby interweniować wobec osób niestosujących się do państwowych wytycznych. Dowodem jest nagranie z Ostrowca Świętokrzyskiego, które pojawiło się m.in. na profilu lokalnych struktur Konfederacji.
10-minutowy film opisano: "Niedziela handlowa i terrorysta bez kagańca. SZOK". Rozpoczyna się, gdy w holu galerii handlowej dwóch policjantów rozmawia z mężczyzną bez założonej maseczki.
Po tym, jak decyduje się zasłonić nią jedynie usta, próbuje odejść, lecz funkcjonariusze przytrzymują go i pytają o dane osobowe. Spotykają się jednak z odmową.
- Proszę mnie puścić! Dziecko mam, 12-latkę, w sklepie - krzyczy mężczyzna, a kobieta przyglądająca się zdarzeniu pyta mundurowych, dlaczego interweniują i czy tamten człowiek "coś zrobił". - Tak - słyszy w odpowiedzi.
Po chwili zjawia się żona mężczyzny. Oboje tłumaczą, że nie mógł założyć maseczki, ponieważ nie jest w pełni zdrowy i "trudno mu oddychać". Jak twierdzą funkcjonariusze, wcześniej o tym nie informował, jednak przypadkowi świadkowie zapewniają, że było inaczej.
W ciągu kolejnych minut mężczyzna narzeka na ból w klatce piersiowej, odmawia wezwania karetki, sprzecza się z policjantami oraz żąda, by zachowali "dystans społeczny". W międzyczasie inni klienci galerii zarzucają mundurowym, że sami mają niewłaściwie założone maseczki.
Pod koniec nagrania widać, jak czterech funkcjonariuszy powala mężczyznę na podłogę, a żona prosi, by "nie dociskali kolanem" jej męża Mariusza. Ponadto policjanci - po wcześniejszym ostrzeżeniu - używają gazu wobec mężczyzny, a następnie prowadzą go do wyjścia.
Rzeczniczka tamtejszej policji asp. Ewelina Wrzesień potwierdziła polsatnews.pl, że funkcjonariusze w niedzielę interweniowali wobec 37-letniego mieszkańca Ostrowca Świętokrzyskiego.
- Poruszał się po galerii handlowej bez maseczki. Mundurowi podali mu podstawę prawną i faktyczną działań, ale mężczyzna nie chciał podać danych osobowych, nie reagował na polecenia i próbował się oddalić - powiedziała polsatnews.pl.
Jej zdaniem, "gdyby 37-latek postępował zgodnie z poleceniami policjantów, interwencja być może zakończyłaby się inaczej". - Umieszczony w sieci film pokazuje tylko fragment interwencji. Wcześniej funkcjonariusze zauważyli, że mężczyzna nie zasłania nosa i ust. Jego zachowanie wskazywało, że mógł popełnić wykroczenie - wyjaśniała asp. Ewelina Wrzesień.
Rzeczniczka zapytana, czy mundurowi słusznie użyli gazu, odpowiedziała: - 37-latek stawiał bierny opór (po rozpoczęciu działań policjantów - red.). Nie chciał się przemieścić, więc użyto takich środków. Przewieziono go na komisariat, gdzie ustalono jego tożsamość, a następnie zwolniono do domu.
Jak dodała, w ciągu ostatniego weekendu ostrowiecka policja podjęła "kilkadziesiąt interwencji" w podobnych sprawach. - Obsługa punktów handlowych informuje nas, że niektórzy klienci chodzą po obiektach bez maseczek - dodała asp. Wrzesień.
Kontrowersje wśród internautów wzbudziła też inna interwencja policji - tym razem z Zamościa. Na Twitterze pojawił się niespełna 2-minutowy filmik, który ma ilustrować sobotnie zdarzenia w centrum handlowym.
Drugie wideo przedstawia awanturę między policjantami a kobietą i mężczyzną. - Przecież założył maseczkę! - wykrzykuje klientka sklepu, a funkcjonariusz używa wówczas gazu.
Chwilę później kobieta popycha policjanta; względem mundurowych padają również obelgi. Z kolei mężczyzna rzuca się na funkcjonariuszy, którzy obalają go, a następnie obezwładniają i siłowo, i przy użyciu paralizatora.
- Zakładaj kajdanki! Leży pan grzecznie - żąda policjant podczas stosowania tasera, a kobiecie mówi: - Dwa razy w twarz od niego dostałem.
Nagranie urywa się, gdy świadkowie interwencji mówią o wzywaniu pogotowia ratunkowego i proszą mundurowych, by "nie razili prądem" mężczyzny.