Amerykanie wyjeżdżają z Jasionki. Prezydent Duda wyjaśnia
Dowództwo armii USA w Europie i Afryce ogłosiło planową relokację amerykańskiego personelu i sprzętu wojskowego z Jasionki do innych miejsc w Polsce. "Zmiana ta jest częścią szerszej strategii mającej na celu optymalizację amerykańskich operacji wojskowych" - czytamy w komunikacie prasowym. Ruch Waszyngtonu tłumaczy polski prezydent. - To nie jest wycofanie wojsk - powiedział Andrzej Duda.

Według amerykańskiej armii zmiana była planowana od miesięcy i uzgadniana zarówno z Polską, jak i innymi sojusznikami w NATO.
"Ważne zadanie polegające na ułatwianiu pomocy wojskowej dla Ukrainy za pośrednictwem Jasionki będzie kontynuowana pod przywództwem Polski i NATO, przy wsparciu usprawnionego amerykańskiego śladu wojskowego" - dodano.
Amerykanie przypominają, że przed trzema laty USA ustanowiły tymczasową obecność w Jasionce po rosyjskiej inwazji na Ukrainę na pełną skalę. Hub logistyczny znajduje się w stałej polskiej bazie wojskowej, ale jest wykorzystywane przez siły USA, NATO i partnerów. Jako miejsce szczególnie istotne zostało objęte m.in. obroną przeciwlotniczą amerykańskich systemów Patriot.
- Polska jest wspaniałym gospodarzem. W ciągu ostatnich kilku lat przenieśliśmy się do bardziej stałych obiektów w kraju - powiedział gen. Christopher Donahue.
- Po trzech latach spędzonych w Jasionce jest to okazja, aby zmniejszyć naszą obecność i zaoszczędzić amerykańskim podatnikom dziesiątki milionów dolarów rocznie - dodał dowódca generalny Armii Stanów Zjednoczonych w Europie i Afryce.
Amerykanie opuszczają Jasionkę. "Jesteśmy głęboko wdzięczni miastu i mieszkańcom"
Donahue wskazał, że Stany Zjednoczone utrzymywały i nadal utrzymują otwarte linie komunikacji z polskimi odpowiednikami oraz innymi sojusznikami i partnerami NATO w trakcie tego procesu.
- Jesteśmy głęboko wdzięczni miastu i mieszkańcom Jasionki za ciepłe przyjęcie amerykańskiego personelu i gości wysokiego szczebla w ciągu ostatnich trzech lat - powiedział z kolei Chargé d'Affaires Ambasady USA w Polsce Daniel Lawton.
- Wasze wsparcie było przykładem bliskich więzi między naszymi narodami i wzmocniło siłę naszego partnerstwa USA-Polska. Ponieważ dostosowujemy się do zmieniających się potrzeb, ta zmiana pozwala nam utrzymać bliską współpracę przy bardziej efektywnym wykorzystaniu zasobów - skonkludował.
Jasionka bez USA. Prezydent i szef MON reagują
Na krok amerykanów zareagowali polscy decydenci.
"Wojska USA zostają w Polsce! Zgodnie z decyzją podjętą na szczycie NATO w Waszyngtonie zmienia się charakter misji w Jasionce. Dotychczasowe zadania wojsk USA w Jasionce przejmowane są przez kolejnych sojuszników. Wojska USA pozostają w Polsce, ale w innych lokalizacjach. Teraz w misję w Jasionce zaangażowane są głównie wojska norweskie, niemieckie, brytyjskie i polskie oraz inni sojusznicy. NATO w ramach misji NSATU- przejmuje odpowiedzialność za funkcjonowanie Jasionki, o czym informowaliśmy od lipca 2024 roku" - przekazał w sieci szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.
Wcześniej krok USA komentował prezydent tłumacząc, że relokacja nie jest wycofaniem wojsk. Jak dodał, nie potrafi wyjaśnić sytuacji "w szczegółach".
- Nie wiem, czy to jest w tym momencie realizowane - zaznaczył Duda.
- Samą sprawę przejęcia odpowiedzialności za kwestie bezpieczeństwa portu lotniczego w Rzeszowie, jego zabezpieczenia, znam - oświadczył. Prezydent dodał, że była to kwestia omawiana na "poziomie sojuszniczym".
"Decyzja USA to nie sensacja, ani redukcja zaangażowania w Polsce. Plan przeniesienia części sił US z Jasionki do innej lokalizacji był znany z wyprzedzeniem. Mówił o tym Andrzej Duda podczas wizyty w Tallinie. Apeluję o odpowiedzialność. Nie nakręcajmy emocji, ani paniki. Strach gra na naszą niekorzyść" - przekonywał później w sieci doradca prezydenta Stanisław Żaryn.
Amerykanie opuszczają Polskę? "Zdolność odstraszania będzie znacznie mniejsza"
We wtorek stacja NBC poinformowała - powołując się na wysokich rangą urzędników amerykańskich i europejskich - o analizowanym przez Pentagon planie zakładającym redukcję wojsk w Europie Wschodniej. Chodzi o nawet 10 tys. żołnierzy stacjonujących w Polsce i Rumunii.
Zaskoczony tymi planami jest Ben Hodges. Były dowódca generalny wojsk USA w Europie zastanawia się, jakie analizy zostały przeprowadzone, aby nakłonić urzędników do redukcji obecności militarnej w regionie.
- Zdolność odstraszania będzie znacznie mniejsza. Teraz Polska oczywiście zwiększa swoje możliwości, Rumuni także, inne kraje europejskie również, ale będzie to dziura, którą trzeba będzie wypełnić - dodał emerytowany generał.
------
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!