W piątek minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau wezwał ambasadora Francji do MSZ. Miało to związek z wypowiedzią prezydenta Francji Emmanuela Macrona dla dziennika "Le Parisien". Macron zarzucił w niej Morawieckiemu, że "jest skrajnie prawicowym antysemitą, który wyklucza osoby LGBT". Jasina: Polska i Francja są sobie bardzo bliskie - Pan ambasador Republiki Francji - jak państwo widzieli - był naszym gościem, został przyjęty przez przedstawiciela pana ministra Raua - powiedział w piątek wieczorem czekającym przed MSZ dziennikarzom Łukasz Jasina. Podkreślił, że "rozmowa odbyła się w atmosferze bardzo dużego wzajemnego zrozumienia". - Przypominam, że Polska i Francja są sobie bardzo bliskimi państwami - podkreślił. Na uwagę, że ambasador Francji opuścił gmach MSZ, nie zatrzymując się przy dziennikarzach, Jasina odparł, że "dyplomacja to jest również sztuka nicniemówienia, kiedy ma się ochotę coś powiedzieć". Dziennikarze zwrócili też uwagę, że rozmowa z ambasadorem trwała niecałe 20 minut. - Czas to nie jest rzecz całkowicie policzalna i czasami można sobie przez dwie minuty powiedzieć więcej, niż przez dwie godziny - powiedział rzecznik MSZ. Korespondencyjna wymiana uwag na linii Morawiecki-Macron W poniedziałek premier Morawiecki zwrócił się do prezydenta Francji w kontekście m.in. mordów na Ukrainie: - Panie prezydencie Macron, ile razy negocjował pan z Putinem? Co pan osiągnął? Czy powstrzymał pan którekolwiek z tych działań, które miały miejsce? Macron powiedział w środę w wywiadzie dla telewizji TF 1, że zarzuty polskiego premiera dotyczące jego rozmów z Putinem na temat wojny na Ukrainie są "bezpodstawne" i "skandaliczne, ale nie zaskakują go", ponieważ Morawiecki ingeruje we francuską kampanię wyborczą, po tym jak "kilkakrotnie przyjął panią Le Pen", którą "popiera". W piątek w wywiadzie dla dziennika "Le Parisien" Macron zarzucił Morawieckiemu zaś, że "jest skrajnie prawicowym antysemitą, który wyklucza osoby LGBT".