"Solidarność" dostała nielegalnie zdobyte pieniądze
Lech Wałęsa był gotów zaświadczyć, że w latach 80. szef ówczesnej włoskiej Partii Socjalistycznej (PSI) Bettino Craxi przekazywał w tajemnicy pieniądze "Solidarności" - poinformowała "La Stampa". Według gazety Craxi, zamieszany w największy skandal korupcyjny w historii włoskiej polityki, zabronił swemu adwokatowi mówić o tajnej pomocy, jakiej miał udzielać.
Artykuł w obronie Craxiego ukazał się na łamach dziennika w związku z przypadającą 19 stycznia 10. rocznicą jego śmierci na wygnaniu w Tunezji. Były premier zmarł w niesławie po tym, jak uciekł z Włoch, by nie stanąć przed sądem. Afera korupcyjna z jego udziałem, ujawniona w rezultacie dochodzenia "Czyste Ręce" usunęła z włoskiej sceny dotychczasową klasę polityczną i doprowadziła do upadku wielkich partii rządzących na czele z chadecją.
Dziesięć lat po śmierci Craxiego rządząca obecnie centroprawica stara się poprawić jego wizerunek i oddać mu hołd. Elementem nowego spojrzenia na byłego premiera Włoch jest zaprezentowany właśnie w telewizji, jeszcze przed premierą, film dokumentalny, w którym umieszczono fragmenty nigdy nie publikowanego wcześniej wywiadu z Bettino Craxim. Mówi on tam między innymi, że kierowana przez niego partia socjalistyczna z jego osobistej inicjatywy przeznaczyła część nielegalnie uzyskanych pieniędzy na pomoc dla podziemnej "Solidarności", a także dla dysydentów z Czechosłowacji, Argentyny i Brazylii, między innymi dla obecnego prezydenta tego kraju Luiza Inacio Lula da Silva.
"La Stampa" pisze, że kiedy syn Craxiego - Bobo pytał go pod koniec jego życia, czemu nie chce mówić oficjalnie o pomocy dla demokratycznych ruchów na świecie, były premier odpowiedział mu: "Nie mówiłem o tych pieniądzach, kiedy je dawałem dla sprawy wolności; chciałbyś, żebym ujawnił to teraz, żeby się tym chełpić i się bronić?".
Gazeta dodaje, że Craxi zabronił mówić o tym swemu adwokatowi i to mimo, że - jak stwierdza - "gotowość zaświadczenia o tej pomocy, udzielanej pod stołem zgłosiła osobistość znana na całym świecie: Lech Wałęsa". Autor artykułu nie rozwija tego wątku i kończy go tym właśnie stwierdzeniem.
INTERIA.PL/PAP