"Buntownicy", których zrodziła śmierć
"Każda śmierć jest ostateczna. Jeśli jednak można mówić o śmierci nienadaremnej, to taką była właśnie śmierć Stanisława Pyjasa" - pisał jego przyjaciel Józef Ruszar. To prawda - kilka dni po brutalnym morderstwie krakowskiego studenta powołano pierwszą uczelnianą organizację opozycyjną: Studencki Komitet Solidarności.
Kulisy tamtych przełomowych dni odkrywa dokument Wojciecha Szumowskiego "Buntownicy" wyprodukowany przez Stowarzyszenie Maj'77. Film można było oglądać na stronach INTERIA.PL 15 maja 2009 r.
Historię sprzed ponad trzydziestu lat opowiada w "Buntownikach"... Stanisław Pyjas. Jako ponadpięćdziesięcioletni mężczyzna wraca do wydarzeń z maja 1977 roku.
"Nazywam się Stanisław Pyjas. 30 lat temu zostałem zamordowany".
7 maja 1977 roku w bramie domu przy ulicy Szewskiej 7 w Krakowie kelnerki znajdują ciało studenta. Pyjas leży na brzuchu w kałuży krwi, głową w kierunku podwórza.
Sprawą natychmiast zajmuje się milicja. Pierwsze ustalenie mówi, że śmierć nastąpiła około godz. 3 w wyniku obrażeń głowy. Po zaledwie 10 godzinach dochodzenia sprawę przejmuje jednak Służba Bezpieczeństwa. Już na drugi dzień prokuratura podaje oficjalną wersję wydarzeń: pijany Pyjas spadł ze schodów, doznając obrażeń głowy i zmarł, udusiwszy się własną krwią.
Dla przyjaciół Staszka, tak jak on zaangażowanych w działalność opozycyjną, sprawa nie jest jednak taka prosta. Wiedzą oni, że od dłuższego czasu studentem interesowali się funkcjonariusze SB. Pyjas brał udział m.in. w proteście przeciwko zmianie konstytucji czy relegowaniu z uczelni Bronisława Wildsteina. Zimą 1976 roku zbierał podpisy pod wnioskiem o powołanie komisji poselskiej do wyjaśnienia zajść w Radomiu i Ursusie. Organizował kursy samokształcenia, spotykał się z działaczami KOR. To nie mogło ujść uwadze SB.
Tam nie ma klatki schodowej
Dlatego przyjaciele przeprowadzają na własną rękę wizję lokalną. Po pierwsze, okazuje się, że w domu przy ul. Szewskiej 7 nie ma klatki schodowej. Tylko galerie od podwórza z drewnianymi schodami. Upadek z nich spowodowałby duży hałas - nikt jednak niczego nie słyszał.
Załóżmy jednak, że upadek nastąpił. Skąd zatem zwłoki studenta w bramie domu? Nawet gdyby przyczołgał się tam od podwórza pozostawiłby po sobie ślady krwi. Niczego takiego nie stwierdzono. Poza tym czołgałby się głową w kierunku ulicy. Tymczasem zwłoki znaleziono zwrócone ku dziedzińcowi. Wreszcie - zaduszenie krwią. Takie wypadki zdarzają się tylko w przypadku leżenia na wznak. Pyjas leżał na brzuchu.
W takich okolicznościach trudno utrzymać tezę o pijanym studencie spadającym ze schodów. Zwłaszcza, że cenzura odmawia wywieszenia klepsydr, a gazety nie chcą drukować informacji o nabożeństwie za duszę Pyjasa. Na pogrzebie w Gilowicach funkcjonariusze SB ostentacyjnie podkreślają swoją obecność.
Krakowianie bronią studentów
Wtedy do Krakowa przyjeżdża z Warszawy grupa współpracowników KOR. Przywożą powielacz, klepsydry i oficjalny protest Komitetu. Rozwieszone w mieście informacje natychmiast zrywa jednak SB. Studenci próbują więc inaczej - na rogach ulic głośno odczytują ogłoszenia o śmierci kolegi i wzywają do bojkotu rozpoczynających się właśnie juwenaliów.
"Dla wszystkich oczywiste jest, że zaraz zostaną aresztowani - i to nie na 48 godzin, lecz na dłużej. Okazuje się jednak, że krakowianie nie tylko słuchają przemawiających, ale nawet bronią ich przed zatrzymaniami. Sami studenci zresztą zaczynają stawiać opór próbującym ich aresztować milicjantom" - pisze o tamtych dniach Krzysztof Burnetko w artykule "Studenci Kontra System".
Nie chcą zniknąć anonimowo
Taka akcja "wystawia" studentów SB. Młodzi nie chcą jednak zniknąć anonimowo. W nocy z 14 na 15 maja w mieszkaniu Liliany Batko decydują się powołać Studencki Komitet Solidarności. W oświadczeniu domagają się wyjaśnienia śmierci Pyjasa i wyrażają solidarność z KOR-em.
"Okoliczności śmierci Stanisława Pyjasa wymagają publicznego wyjaśnienia przez kompetentne organy władzy i pociągnięcia do odpowiedzialności sądowej winnych zbrodni bez względu na to, jakie zajmują stanowisko. Studencki Komitet Solidarności żąda ujawnienia i ukarania sprawców i profanacji żałoby po Staszku. Studencki Komitet Solidarności apeluje do wszystkich o poparcie i informacje na temat represji godzących w uczestników żałoby. Oświadczamy, że będziemy organizować samoobronę przed represjami" - piszą młodzi opozycjoniści.
Podpis na wagę więzienia
Pod dokumentem z imienia i nazwiska podpisuje się 10 osób, tzw. rzeczników SKS: Lesław Maleszka, Andrzej Balcerek, Liliana Batko, Elżbieta Majewska, Małgorzata Gątkiewicz, Bogusław Sonik, Józef Ruszar, Joanna Barczyk, Wiesław Bek, i Bronisław Wildstein. Ten podpis może ich w przyszłości kosztować długoletnie więzienie.
Rankiem 15 maja w bazylice Dominikanów na nabożeństwie w intencji zamordowanego studenta zbiera się kilka tysięcy osób. Po mszy na Szewską wyrusza czarny marsz.
Ludzie gromadzą się ponownie około godziny 21.00. Tym razem pochód żałobny idzie pod Wawel. Tam studenci odczytują deklarację o powstaniu SKS.
Walka z RES-ami i obrona Michnika
Jesienią SKS-y powstają w kolejnych miastach: Wrocławiu, Warszawie, Trójmieście i Poznaniu. Jednak tylko w Krakowie i Wrocławiu odgrywają rolę głównej siły opozycyjnej.
Zrzeszeni w organizacji studenci walczą m.in. przeciwko RES-om, czyli ministerialnemu zakazowi wydawania studentom publikacji uznanych za "wrogie ideologicznie lub politycznie, nawołujące do walki zbrojnej przeciwko PRL lub państwom zaprzyjaźnionym, szerzenia niepokoju publicznego itp.". Akcja kończy się niepowodzeniem, jednak problem "prohibitów" znajduje swoje miejsce w świadomości środowiska akademickiego. Podobny cel ma walka z ograniczeniami wyjazdów zagranicznych studentów.
Prężnie działa Klub Dyskusyjny SKS-u. Kiedy w lutym 1978 roku milicja wkracza do prywatnego mieszkania Bogusława Sonika podczas wykładu Adama Michnika zgromadzeni studenci bronią opozycjonisty przed aresztowaniem. Organizowane są też spotkania samokształceniowe w ramach Duszpasterstwa Akademickiego.
"Desanty" i poligrafia
Nie brak "desantów" na zebrania PZPR. Sympatycy SKS zadają na nich niewygodne pytania lub prezentują stanowisko opozycji. Reakcje są różne, ale organizacji udaje się zaznaczyć swoje istnienie.
Ważną częścią aktywności SKS jest informowanie o represjach SB czy szykanach ze strony uczelni. Gdy w 1979 roku Polskę odwiedza Jan Paweł II studenci organizują alternatywne biuro prasowe dla zachodnich dziennikarzy.
W niektórych sytuacjach SKS spełnia rolę związku zawodowego. Wspiera indywidualne inicjatywy studentów, m.in. w walce o poprawę warunków socjalnych.
Młodzi opozycjoniści wydają też własną podziemną prasę, m.in. ogólnopolski "Indeks" czy krakowski "Sygnał". Udaje się też drukować książki. Pierwszą publikacją Krakowskiej Oficyny Studentów jest "Budowanie niepodległej" Leszka Moczulskiego.
Trzy kręgi SKS-u
Mimo rozległej działalności środowisko SKS-u gromadzi niewiele osób. Opisując je Krzysztof Burnetko powołuje się na słowa Lesława Maleszki (jak się później okazało TW "Ketmana"). Według niego struktura organizacji odpowiada "stosowanej w politologii do analizy oporu społecznego w krajach totalitarnych teorii trzech kręgów. Wedle niej jądro SKS-u stanowiło 20-30 najbardziej zaangażowanych i zdecydowanych na każdą akcję osób. Krąg drugi to 300-400 chętnych do pomocy sympatyków: gotowych podpisać petycję, kolportować bibułę, przechować matryce - ale już nie urządzić we własnej piwnicy drukarnię czy rozdawać ulotki. Mówi się o nich: peleton, który "kręci się przy SKS". Krąg trzeci - największy, bo szacowany na 2 tys. osób - to czytelnicy drugiego obiegu, słuchacze wykładów TKN i niezależnych dyskusji w klubach studenckich, czasem próbujący działać w samorządzie. Ale nic więcej".
Mimo tej "mikroskopijności" SKS-ami nieustannie interesuje się SB. Rewizje, inwigilacja, próby werbunku i aresztowania są na porządku dziennym. Esbekom udaje się wprowadzić w szeregi aktywistów swoich informatorów. Jest Mariusz Nowak (pierwszy ujawniony), jest Lesław Maleszka, są prawdopodobnie inni: "Zbyszek", "Staszek", "Robert", "Monika"...
Koniec SKS-u początkiem NZS-u
Tak sytuacja trwa do 1980 roku. Po trzech latach aktywności "większość SKS-owców ma poczucie wypalenia. Działalność wydawnicza, edukacyjna, petycyjna przestają satysfakcjonować, a nie widać pomysłu na następny etap" - pisze Krzysztof Burnetko.
Wtedy wybucha Sierpień'80. Na wieść o strajkach SB rozpoczyna akcję prewencyjną wśród aktywistów SKS-u. Prawie wszyscy zostają aresztowani lub mają nałożony areszt domowy. Do Stoczni Gdańskiej udaje się przedostać tylko Bronisławowi Wildsteinowi i Annie Krajewskiej. Pomagają w drukarni i sekretariacie.
Strajki kończą się Porozumieniami sierpniowymi. Na ich mocy powstaje m.in. Niezależny Samorządny Związek Zawodowy "Solidarność". Jednocześnie rodzi się potrzeba stworzenia ogólnopolskiej opozycyjnej organizacji studenckiej. We wrześniu z inicjatywy działaczy krakowskiego i poznańskiego SKS-u oraz Akademickiego Biura Interwencji zbiera się komitet założycielski Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Po ustaleniu wspólnego statutu powstaje NZS, w skład którego wchodzą istniejące SKS-y.
Dlaczego?
Opozycjoniści zapytani po latach przez Krzysztofa Burnetkę: dlaczego byliście w SKS?, najczęściej wymieniają: śmierć rówieśnika, obrzydzenie wobec wszechobecnego fałszu, niezgoda na PRL-owską szarość, ciekawość innego niż powszechnie obowiązujący stylu życia. Niektórzy wspominają o tradycji rodzinnej. Paru nie wyklucza środowiskowej mody, poczucia elitarności oraz szpanu. Kilku wspomina o przypadku.
Dziękujemy za udostępnienie filmu "Buntownicy" prezesowi Stowarzyszenia Maj 77 Bogusławowi Sonikowi.