PiS zgrabnie wskoczyło w buty PO
Czy w Polsce trzeba dokonać wymiany elit? Tych platformerskich, na nowe? Taką właśnie operację chce przeprowadzić PiS, tłumacząc, że "tamte" elity były (są) skorumpowane, zepsute, uważały Polskę za swoją własność, stawiały się ponad prawem, lekceważyły zwykłych ludzi, i myślały, że będą rządzić wiecznie.
Jest w tych zarzutach sporo racji, choć nie sposób nie zauważyć, że w dużej części pasują one również do opisu ekipy obecnie rządzącej. Więc - przyganiał kocioł garnkowi.
Socjologowie opisali to zjawisko już 100 lat temu - elity, które się tworzą, mają skłonność do oligarchizacji, zamykają się, i - w konsekwencji - po pewnym czasie ulegają degeneracji. W polskich warunkach wystarcza na to kilka lat. Platforma po czterech latach rządzenia, w roku 2011, prezentowała się całkiem atrakcyjnie. Cztery lata później była już tylko cieniem samej siebie. Podobnie się ma z samorządami niektórych miast - ekipy, które rządzą od kilku kadencji są ewidentnie zużyte, więc sam pomysł, by ograniczyć rządy prezydentów i burmistrzów do dwóch kadencji uważam za bardzo trafny.
Patrząc w historię - też widzimy, że co za dużo to niezdrowo. Pierwsze cztery lata rządów Gomułki, a potem Gierka, to czasy dla nich dobre, kiedy cieszyli się dużym społecznym poparciem. Ostatnie ich lata - to równia pochyła.
Z tego więc punktu widzenia wygrana PiS dwa lata temu była jak chirurgiczny zabieg. Ale co dalej?
Stawiam to pytanie nie bez przyczyny, bowiem PiS zapowiadał w wyborach, że będzie rządził inaczej. Czyli, że wyeliminuje różne patologie czasów Platformy, porozbija szklane sufity.
Tymczasem nic takiego nie ma, PiS zgrabnie wskoczył w buty PO i udaje, że wszystko jest OK. Bo, że wskoczył, to chyba trudno w to wątpić. Odłóżmy na bok cały ideologiczny sztafaż PiS-u - opowieści o katastrofie smoleńskiej, o żołnierzach wyklętych, o inwazji uchodźców itd. - to cóż zobaczymy? Ekipę, która na stanowiskach odebranych PO wygodnie się mości. Twórczo rozwijając wszystko to, co w Platformie krytykowała.
Ten twórczy rozwój ma miejsce w trzech obszarach. W polityce kadrowej, w podejściu do państwowych pieniędzy, i w korzystaniu z przywilejów władzy.
Polityka kadrowa była wielokrotnie opisywana, więc tylko dodam do tego dwie uwagi. Przez lata całe przeciwnicy Polski partyjnej, oligarchicznej, próbowali wprowadzać do polskiej administracji m.in. takie mechanizmy jak otwarte konkursy na stanowiska, jasno określony poziom kompetencji, którymi kandydaci powinni się legitymować itp. Tak, by przynajmniej utrudnić partyjne szarogęszenie. PiS, gdy wziął władzę, najpierw ogłosił, że konkursy były udawane. A potem, zamiast uczynić je prawdziwymi, po prostu je zlikwidował. I mianuje po uważaniu. Legitymacja PiS, poparcie wpływowych ludzi PiS-u lub Rydzyka, to są dziś przepustki do zamkniętego dla wszystkich innych świata.
Jeszcze gorzej wygląda tzw. korzystanie z przywilejów władzy.
Liderzy PiS, tak chętnie powołujący się na to, że realizują wolę narodu, czyli suwerena, starannie przed owym suwerenem się izolują.
Jarosław Kaczyński korzysta z ochrony dzień i noc. Nawet po Sejmie chodzi w otoczeniu goryli. Ta ochrona kosztuje 1,2 mln zł rocznie. To jest więcej, niż wydają na podobne usługi prezesi takich gigantów, jak Google czy Apple.
Ktoś powie, że ochrona Kaczyńskiego finansowana jest z partyjnych pieniędzy, więc nie powinienem się tym interesować. No dobrze, a z czyich pieniędzy finansowany jest PiS?
Bardziej groteskowo wygląda sytuacja Antoniego Macierewicza. Jest on "zwykłym" ministrem, więc ochrona BOR mu nie przysługuje. Ale to dla szefa MON żaden kłopot - bo jego ochroną zajmuje się specjalnie w tym celu powołany oddział Żandarmerii Wojskowej. Ten oddział to około 100 żołnierzy.
Jak wyczytałem, Żandarmeria wynajęła nawet naprzeciw domu Macierewicza mieszkanie, skąd, przez 24 godziny na dobę, obserwowane jest lokum ministra. Żandarmeria sprawdza też miejsca, które odwiedza szef MON - czynią to pirotechnicy i przewodnicy ze specjalnie przeszkolonymi psami. W ten sposób sprawdzane są też samoloty, samochody, a nawet wozy bojowe, do których wsiada Macierewicz. A jego osobisty samochód sprawdzany jest raz w miesiącu, pod kątem materiałów wybuchowych i podsłuchu.
Pomijam już kolumny aut, które towarzyszą jego przejazdom.
Przepraszam, czy to jest normalne?
Po co te armie ochroniarzy? Ze strachu przed suwerenem, że będzie jakiś zamach? Czy po to, żeby pokazać wszem i wobec (a także sobie samemu), jaką to władzę sprawuję?
Osobiście uważam, że chodzi o przypadek numer 2...
Podobne przykłady można mnożyć.
One są albo groteskowe, jak owo ochranianie Macierewicza czy Kaczyńskiego, albo kompletnie dołujące, jak zmiany kadrowe w administracji, w mediach, czy w spółkach skarbu państwa, sięgające przysłowiowych sprzątaczek.
Wszędzie tam powymieniano ludzi. Ale nie zmieniono zasady, że o awansie decyduje poparcie, albo rodzinne, albo partyjne... Nie otworzono Polski dla Polaków. W tym sensie PiS jest wciąż partią III RP, z zablokowanymi drogami awansu dla tych co nie z układu.
Lud może się cieszyć. Że pognębiane są dotychczasowe elity, że spotyka je kara, że obalane są stare pomniki. Może klaskać. To wszystko, co jest mu dane.