Turysta, który przechadza się przez Odeonsplatz w Monachium, dostrzeże tam chociażby Portyk Marszałków - XIX-wieczny budynek z kolumnami, z charakterystycznymi posągami lwów. Stoczono tam krótką bitwę kończącą pucz monachijski. Bardziej uważny przechodzień podniesie jednak głowę do góry i zerknie na barokowy kościół Teatynów. A tam, tuż nad dachem, w tympanonie dwa herby: bawarski oraz... Rzeczpospolitej Obojga Narodów, z polskim orłem i litewską Pogonią. Monachium. Polski herb w centrum miasta. To historia sprzed kilkuset lat Zanim jednak wyjaśnimy, skąd "nasz symbol" tam się znalazł, przejdźmy do innego miejsca w centrum miasta. Przy ulicy Herzogspital natkniemy się na nieco schowany klasztor serwitek. W 1715 roku założyła go Teresa Kunegunda Sobieska, córka naszego króla Jana III Sobieskiego oraz Marii Kazimiery d'Arquien (Marysieńki). 20 lat wcześniej wydano ją za mąż za bawarskiego elektora Maksymiliana II Emanuela. Związek ten był burzliwy, bo małżonek nie zamierzał rezygnować ze "skoków w bok" i co rusz Sobieska dowiadywała się o jakimś jego romansie. Chciała nawet rozwodu, lecz ostatecznie do niego nie doszło. Elektor w 1704 roku, po przegranej bitwie pod Höchstädt, musiał uciekać z Bawarii. Parę miesięcy później, do Wenecji, wyjechała sama Teresa Kunegunda, która dowiedziała się o listach miłosnych słanych przez jej męża do kochanki. Właśnie w Wenecji córka Jana Sobieskiego odwiedziła klasztor serwitek i przyrzekła, że jeśli uda jej się wrócić do Bawarii, założy kolejny "oddział" tego zakonu. I jak już wiemy, dotrzymała słowa. Córka Jana III Sobieskiego założyła klasztor w Monachium Serwitki, opisując swoją działalność w Monachium, podkreślają, że ich klasztor leży "zaledwie kilka kroków od zgiełku handlowych ulic i stacji metra" w środku miasta. Kto tam przyjdzie, zostanie przywitany "w przestrzeni ciszy", która kontrastuje "z pośpiechem towarzyszącym naszemu codziennemu życiu". Zachęcają w internecie, by na chwilę zatrzymać się u nich i zastanowić nad sensem oraz głębią swojego istnienia. Sens odwiedzenia monachijskiego klasztoru zdecydowanie widziałem, lecz minęło parę minut, zanim zorientowałem się, gdzie on właściwie stoi. Mapa wskazywała, że jestem we właściwym miejscu, lecz początkowo nie dostrzegałem, że na wieży ceglastego budynku znajduje się krzyż. Zwłaszcza, że na poziomie chodnika nie brakowało sklepów i punktów usługowych. Do wnętrza prowadzi zdobiona brama, a za nią krótki tunel, gdzie w gablotach wystawiono dewocjonalia na sprzedaż. Byłem tam tuż przed Bożym Narodzeniem, więc serwitki zachęcały do kupienia chociażby świątecznych kartek. Po chwili wszedłem na dziedziniec, a następnie zerknąłem do wnętrza kościoła, gdzie kontemplowało kilka osób. Siostry dotrzymały słowa - cisza w klasztorze była uderzająca. Historia klasztoru w Monachium. Świece zgasły, a później wydarzył się cud Czym zakonnice z Monachium na co dzień się zajmują? Nie spotkałem żadnej z nich, lecz rąbka tajemnicy uchyliły one w sieci: "Nasze klasztorne życie przebiega w rytmie modlitwy i pracy. Codzienne zajęcia (...) to gotowanie, pranie, prasowanie, sprzątanie, opieka nad ogrodem i klasztorem, a także dekorowanie świec i krucyfiksów do małego sklepiku, który otwieramy zawsze po nabożeństwach". W klasztorze miało też dojść do małego cudu. W 1721 roku siostry zdecydowały się na nieustanną adorację Pana i zaczęły modlić się do niego dniem i nocą. Według legendy sił w wytrwaniu w modlitwie dodała im sytuacja, do jakiej doszło podczas jednego z nabożeństw. Świece zapalone na ołtarzu nieoczekiwanie zgasły. Płomyki chwilę później samoistnie się pojawiły, chociaż nikt nie rozpalał knotów na nowo. Jak uznano, był to znak od Maryi. Teresa Kunegunda Sobieska nie została pochowana na terenie klasztoru, który założyła, lecz we wspomnianym kościele Teatynów. Zmarła w 1730 roku, cztery lata po odejściu Maksymiliana Emanuela. Miała z nim dziesięcioro dzieci, w tym Karola VII Bawarskiego, króla Czech (1741-1743) oraz cesarza rzymskiego narodu niemieckiego (1742-1745). Polka mogła być żoną cara. "Lepsza" okazała się przyszła Katarzyna II Synem Karola VII był z kolei Maksymilian III Józef, bawarski elektor od 1745 do 1777 roku. Był on więc wnukiem Teresy Kunegundy i to on nakazał, by w tympanonie świątyni znalazły się herby bawarski oraz polsko-litewski. Maksymilian III Józef uznał, że to dobry sposób, by podkreślić związki Rzeczpospolitej z zarządzanymi przez niego ziemiami. Sam zresztą miał żonę Polkę - Marię Annę Wettyn, córkę Augusta III Sasa, polskiego króla i elektora saskiego, oraz Marii Habsburżanki. Ta królewna miała w pewnym momencie "szansę", by zostać żoną Piotra III Fiodorowicza, cara Rosji w 1762 roku (zginął pół roku po wstąpieniu na tron z rąk spiskowców). Naciskał na to doradca cesarzowej Elżbiety Piotrownej, lecz władczyni postawiła jednak na Zofię Fryderykę. Tę ostatnią znamy jako Katarzynę II, uczestniczącą w rozbiorach Polski, a także w zmowie przeciw własnemu mężowi. Maria Anna Wettyn także pochowana została w kościele Teatynów. Z Maksymilianem III Józefem nie miała dzieci, a po śmierci męża starała się o niepodległość Bawarii. Mieszkańcy tego regionu Europy byli jej za to wdzięczni do końca jej dni. Z Monachium Wiktor Kazanecki, Interia ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!