Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Wszystkie oczy na Donalda Trumpa. Czy zakończy wojnę w Strefie Gazy?

Nie jedną, a dwie wojny planuje zakończyć Donald Trump po objęciu urzędu. Czy republikański miliarder dokona tego, co nie udało się demokratycznej administracji i rozwiąże konflikt w Strefie Gazy? Na razie dał terrorystom czas do 20 stycznia na uwolnienie zakładników.

Czy Donald Trump zakończy największy wojnę w Strefie Gazy?
Czy Donald Trump zakończy największy wojnę w Strefie Gazy?/Mustafa Hassona/Anadolu, Amir Levy, Mark Wilson/Getty Images

Po niemal 14 miesiącach wojny Izraela z Hamasem w Strefie Gazy przed światem rysuje się prawdziwy obraz rozpaczy. Media w niemal każdym zakątku globu wielokrotnie obiegły zdjęcia zrujnowanych miast, kłębów szarego dymu i niekończących się rzędów ciał owiniętych w białe płótna. Trwa głęboki kryzys humanitarny. Z danych kontrolowanego przez terrorystów gazańskiego resortu zdrowia wynika, że po stronie palestyńskiej jak dotąd zginęło co najmniej 44,5 tys. osób, a ponad 100 tys. zostało rannych. W przypadku zidentyfikowanych ofiar w 70 proc. były to kobiety i dzieci - wynika z listopadowego raportu Biura Praw Człowieka ONZ.

W tym samym czasie - gdzieś w sieci tuneli bądź w prywatnych domach - na terenie Strefy Gazy są przetrzymywani ostatni ocaleli zakładnicy. Liczba uprowadzonych, która pozostała przy życiu, stanowi jednak zagadkę. Wiadomo, że podczas ataku Hamasu na południowy Izrael 7 października, w którym zginęło 1200 osób, terroryści uprowadzili do Strefy Gazy około 250 zakładników - w większości izraelskich cywilów, ale nie tylko.

Wojna Izraela z Hamasem. Rośnie bilans ofiar

105 zakładników uwolniono na drodze chwilowego zawieszenia broni w listopadzie ubiegłego roku, w zamian za zwolnienie 240 palestyńskich osadzonych z izraelskich więzień. Izraelska armia samodzielnie uratowała ośmiu zakładników, a z gazańskich ruin wydobyto kilkanaście ciał. Uważa się, że w Gazie znajduje się obecnie około 100 zakładników, z czego - według niepotwierdzonych informacji - przy życiu pozostała około połowa z nich. Z relacji byłych uwiezionych wynika, że część osób doświadczyła w niewoli Hamasu różnego rodzaju przemocy.

W Izraelu od wielu miesięcy odbywają się społeczne protesty, a zgromadzeni za każdym razem domagają się tego samego - zawarcia porozumienia z Hamasem i uwolnienia zakładników. Ostatnia taka umowa miała miejsce ponad rok temu, choć próby zawarcia kolejnej odbywały się kilkukrotnie - bez powodzenia. Rządowi Binjamina Netanjahu zarzuca się niezdolność do osiągnięcia kompromisu. Stagnacja jest widoczna. 

Nowym elementem w tej układance jest prezydent elekt Donald Trump. Już w trakcie kampanii wyborczej republikanin zapowiedział ochoczo, że zamierza zakończyć wojnę w Ukrainie w ciągu 24 godz. - jakkolwiek należy to rozumieć. Teraz pojawiają się sygnały, że miliarder może zechcieć wpisać na swoje konto również zakończenie wojny Izraela z Hamasem, co nie umyka uwadze terrorystów. 

Hamas opublikował nagranie. Amerykański zakładnik apeluje do Trumpa

W minioną sobotę Hamas po raz pierwszy od dłuższego czasu opublikował propagandowe nagranie z udziałem izraelsko-amerykańskiego zakładnika, 20-letniego Idana Alexandra. Choć na filmie nie widnieje data, młody mężczyzna mówi, że przebywa w Gazie od ponad 420 dni, co oznaczałoby, że wideo zostało nagrane w minionym tygodniu. 

Alexander przedstawia się, po czym apeluje do izraelskiego rządu o sprowadzenia go do domu, dodając, że gabinet Netanjahu "zaniedbał" kwestię zakładników. Następnie 20-latek przechodzi na angielski i wzywa przyszłą administrację Trumpa do pracy na rzecz jego uwolnienia.

Na początku grudnia republikanin wydał gniewne oświadczenie.

"[Jeśli] zakładnicy nie zostaną uwolnieni przed 20 stycznia 2025 r., kiedy to z dumą obejmuję urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych, będzie zgotowane piekło na Bliskim Wschodzie dla wszystkich tych, którzy dopuścili się okrucieństw przeciwko ludzkości" - zapowiedział Trump, dodając, że "osoby odpowiedzialne zostaną uderzone mocniej niż ktokolwiek inny w długiej i bogatej historii Stanów Zjednoczonych Ameryki".

Czy Donald Trump zakończy wojnę w Gazie? "Chce to zrobić przed rozpoczęciem kadencji"

Zdaniem Michała Wojnarowicza, analityka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) w programie Bliskiego Wschodu i Afryki, podobnych sygnałów ze strony prezydenta elekta oraz jego administracji będzie coraz więcej. 

- Donald Trump w swojej kampanii wyborczej wielokrotnie i dość jasno dał do zrozumienia, że oczekuje pokoju, jeśli chodzi o ten region. Nietrudno domyślić się, co za tym tak naprawdę stoi. To prezydent, który bardzo mocno akcentował potrzebę skupienia na sytuacji wewnętrznej Stanów Zjednoczonych, a część jego współpracowników wyraża dość mocne tendencje izolacjonistyczne - podkreśla nasz rozmówca, wskazując, że republikanin wolałby uniknąć zaczynania swoich rządów od kolejnego, jednego z największych od dekad, kryzysu na Bliskim Wschodzie.

Jak podkreśla Wojnarowicz, republikanin ma jednak ograniczone możliwości, jeżeli chodzi o konkretne decyzje, ponieważ w obecne negocjacje wciąż zaangażowani są ludzie Joe Bidena

- Jednak wedle różnych sygnałów medialnych te obie ekipy dość blisko ze sobą współpracują - zaznacza ekspert. Można powiedzieć, że obie administracje grają do jednej bramki, a aparat ustępującego prezydenta walczy o choćby minimalne osiągnięcie w tej kwestii - stabilizację.

Wojna w Strefie Gazy. Negocjacje Izraela z Hamasem

Wznowienie negocjacji między Izraelem a Hamasem nastąpiło po tym, jak w środę weszło w życie zawieszenie broni między państwem żydowskim a Hezbollahem, wspieranym przez Iran regionalnym sojusznikiem Hamasu. Libańska organizacja terrorystyczna od 14-miesięcy przeprowadzała na Izrael ataki rakietowe, które - jak sygnalizowano - były wyrazem wsparcia dla Palestyńczyków w Strefie Gazy. W konsekwencji czego Izrael przeprowadził w Libanie inwazję lądową, której celem miało być zniszczenie struktur organizacji.

Po porozumieniu z Libanem Stany Zjednoczone - wraz z Katarem, Turcją i Egiptem - ogłosiły nowe wysiłki dyplomatyczne w celu osiągnięcia zawieszenia broni w Strefie Gazy i uwolnienia zakładników. W sobotę wysoki rangą przedstawiciel Hamasu powiedział agencji AFP, że organizacja jest otwarta na dyskusję nad "nad wszystkimi pomysłami i propozycjami, prowadzącymi do zakończenia wojny, wycofania się Izraela ze Strefy Gazy, powrotu przesiedleńców, wkroczenia pomocy humanitarnej i poważnej umowy na wymianę jeńców". Jak stwierdził, bojownicy "nie otrzymali do tej pory żadnej nowej oferty ani propozycji".

Zdaniem Wojnarowicza jak na razie nie widać przesłanek na pozytywne zakończenie rozmów w najbliższym czasie. - Jest pewnego rodzaju wyczekiwanie, a presja ze strony Donalda Trumpa nie jest skierowana wyłącznie na jedną stronę. To też wyraźny sygnał dla Izraelczyków. Jeśli ktoś będzie w stanie wpłynąć mocniej na Izrael - a szczególnie rząd Netanjahu - to właśnie Donald Trump - podkreśla.

"Znak rozpoznawczy Donalda Trumpa"

Kluczową kwestią są również przetrzymywani w Strefie Gazy zakładnicy, wśród których znajdują się również osoby z podwójnym, izraelsko-amerykańskim obywatelstwem, jak wspomniany Idan Alexander. 

- To sprawa żywotnie interesująca amerykańską administrację, niezależnie od barw. I tu pojawia się ta groźba "niewiarygodnych konsekwencji" Trumpa. Pytanie, co ona miałaby znaczyć. Tego rodzaju niejasność to znak rozpoznawczy Donalda Trumpa. Chodzi jednak o to, na kogo ta presja miałaby być wywarta, żeby Hamas faktycznie porzucił część swoich warunków, czy przystał na część warunków Izraela - zaznacza Wojnarowicz.

Od początku negocjacji dla Hamasu problemem jest izraelska obecność w Strefie Gazy, m.in. w Korytarzu Filadelfijskim oraz Korytarzu Necarim, czyli obszarze, którym Izrael podzielił północną i południową część półenklawy. Analityk podkreśla, że trwa w nim przygotowanie do długotrwałej, jeśli nie stałej obecności Sił Obronnych Izraela

- Tworzone są zasieki, całkowicie niszczona jest palestyńska infrastruktura. Do tego dochodzi utworzenie strefy buforowej po stronie Strefy Gazy, żeby - z perspektywy izraelskiej - móc tam stworzyć dodatkową linię obrony, pozbawiając tym samym dostępu dla niej Palestyńczyków. Biorąc pod uwagę działania wojsk, wszystko wskazuje na to, że obecność ta będzie długotrwała. Izrael nie zgodzi się więc raczej na żądania Hamasu w kwestii opuszczenia Strefy Gazy - wnioskuje.

Strefa Gazy. Czy Izrael zbuduje nowe osiedla? "Sprzyjający klimat"

W kwestii zakładników Hamas oczekuje wymiany na palestyńskich więźniów. Wcale nie "jeden do jednego".

- To jest warunek nie do przełknięcia m.in. ze strony, będącej w koalicji, izraelskiej skrajnej prawicy oraz części partii Netanjahu, czyli Likudu. Do tego dochodzą jeszcze wezwania izraelskiej prawicy i środowisk osadniczych, żeby zasiedlić ponownie Strefę Gazy, postawić tam osiedla żydowskie. Albo lewarować tą kontrolą terytorialną i na obstrukcje ze strony Hamasu anektować kolejną część Strefy Gazy i przejmować nad nią pełną kontrolę - wylicza Wojnarowicz.

Choć oficjalnie główni izraelscy decydenci dementują rzekome plany budowy izraelskich osiedli w palestyńskiej półenklawie, zdaniem komentatorów widać, że z perspektywy izraelskiej prawicy klimat ku temu staje się coraz bardziej sprzyjający. 

- Widać też parcie na wiązanie tego z nową amerykańską administracją. Izraelski rząd jest świadomy, że to będzie druga i ostatnia kadencja Donalda Trumpa. Mają więc cztery lata, aby maksymalnie wykorzystać tą zbieżność interesów i korzystne z ich perspektywy uwarunkowania polityczne - podkreśla analityk PISM.

Wraca również kwestia tzw. planu Trumpa, czyli izraelsko-palestyńskiego planu pokojowego opracowanego przez jego administrację w 2020 r. Projekt zakładał oddanie Palestyńczykom około 70 proc. powierzchni Zachodniego Brzegu, dwukrotne powiększenie terytoriów palestyńskich, przy jednoczesnym przekazaniu Izraelowi suwerenności nad żydowskimi osiedlami na Zachodnim Brzegu. 80-stronicowy dokument zakładał też zamrożenie na cztery lata żydowskiego osadnictwa na palestyńskich terenach administrowanych przez Izrael. 

Poparcie dla planu pokojowego Donalda Trumpa, który przewidywał potencjalne stworzenie suwerennego, ale zdemilitaryzowanego państwa palestyńskiego, wyraziły Arabia Saudyjska, Jordania, Katar i ZEA. Strategię odrzuciła jednak Autonomię Palestyńską, a sam Netanjahu przyjął ją z zastrzeżeniami. Propozycji republikanina sprzeciwili się również obecni koalicjanci Netanjahu - którzy opowiadają się za izraelskim osadnictwem na Zachodnim Brzegu.

A co po wojnie? W tle plan Trumpa sprzed czterech lat

W listopadowym wywiadzie dla CNN Brian Hook - były specjalny doradca Trumpa ds. Iranu - ocenił, że "wiele z złożeń planu jest nadal aktualnych". Jak wskazał, propozycja zawiera bowiem wszystkie warunki wymagane przez Rijad do normalizacji stosunków z Izraelem. Innego zdania jest jednak Wojnarowski, który uważa, iż Trump nie będzie wracał do całości strategii sprzed czterech lat - ewentualnie do niektórych jej elementów. 

- Donald Trump w 2020 roku stał się zakładnikiem własnej retoryki, pozycjonowania się jako wybitnego negocjatora. Uwarunkowania geopolityczne jednak bardzo się zmieniły. Warto też pamiętać, że Donald Trump miał zawsze dobre relacje z państwami arabskimi, tak więc również ich głos w tej sprawie będzie wzmocniony. Jednak nie ma i nie będzie w najbliższym czasie koniunktury stricte politycznej po stronie palestyńskich czy izraelskich elit władzy, żeby w ogóle zasiąść do rozmów pokojowych, nie mówiąc już o ich sfinalizowaniu - przyznaje.

Państwa arabskie przeciągną Trumpa na swoją stronę?

W ciągu ostatnich czterech lat wiele zmieniło się w regionie. Poza wojną w Strefie Gazy, obserwowaliśmy wojnę Izraela z Hezbollahem w Libanie, różne odsłony eskalacji na linii Tel-Awiw-Teheran, dynamicznie ewoluuje sytuacja w Syrii... 

- Po stronie izraelskiej jest mocne przekonanie, które trochę cynicznie łączy różne wątki, że nie należy Palestyńczyków "nagradzać" za atak 7 października. W tym miesza się jednak ich prawo do posiadania własnego państwa i agresję Hamasu. Uzasadnioną walką z Hamasem próbuje się pozbawić praw całej populacji, stawiając między organizacją a Palestyńczykami w ogóle znak równości - podsumowuje Wojnarowicz.

Wszystko wskazuje na to, że żądania izraelskiej prawicy będą stały w sprzeczności z interesami państw arabskich, których głos może okazać się dla administracji Donalda Trumpa dużo istotniejszy, niż nam się wydaje. 

Nina Nowakowska

-----

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Wójcik w "Gościu Wydarzeń" o spóźnieniu Ziobry: To wina Trzaskowskiego/Polsat News/Polsat News
INTERIA.PL

Zobacz także