Kilka dni temu Interia pisała o sklepach, które nie złożyły broni w walce o możliwość otwierania sklepów w niedzielę i rezygnując z pseudoplacówek pocztowych poszły o krok dalej. Na niedzielnej mapie Polski pojawiły się sklepy-dworce autobusowe czy sklepy-czytelnie. - W tej chwili mamy do czynienia z nową dyscypliną sportu: omijanie ustawy o wolnych niedzielach. Niektórzy przedsiębiorcy prześcigają się w tym, co by tu jeszcze wymyślić - mówi Interii Alfred Bujara, przewodniczący Sekretariatu Krajowego Handlu, Banków i Ubezpieczeń NSZZ "Solidarność". Wpisy o tym, że market spożywczy prowadzi wypożyczalnię sprzętu sportowego przestają dziwić. Ale jak się okazuje, kreatywność przedsiębiorców może sięgać znacznie dalej niż rozstawienie nart do wypożyczenia, kilku krzeseł czy wywieszenie baneru "czytelnia". Pogrzeby w delikatesach Na bardzo oryginalny pomysł wpadła sieć sklepów rozsiana na całym Śląsku. Do tej pory w ich CEIDG widniała przede wszystkim sprzedaż detaliczna mięsa, ryb, owoców, warzyw, kosmetyków, ruchome placówki gastronomiczne, przygotowywanie i dostarczanie żywności dla odbiorców zewnętrznych czy działalność związana z grami losowymi. Było też fryzjerstwo i pozostałe zabiegi kosmetyczne. Ale kilka dni temu, z początkiem lutego, pojawił się nowy zakres działalności sieci delikatesów, a w nim między innymi: wypożyczanie i dzierżawa sprzętu rekreacyjnego i sportowego, działalność agentów i pośredników turystycznych i kategoria najbardziej zaskakująca: "pogrzeby i działalność pokrewna". - Nigdy się nie spotkałem z tym, żeby sieć delikatesów miała w swoim CEIDG taki zapis jak działalność pogrzebowa. Widziała pani taki kraj w Europie, gdzie w sklepie spożywczym będą świadczyć usługi pogrzebowe? Ciężko sobie wyobrazić, żeby pogodzić w jednym miejscu tak dwie różne branże - mówi Alfred Bujara, przewodniczący Sekretariatu Krajowego Handlu, Banków i Ubezpieczeń NSZZ "Solidarność". I dodaje: - Kiedyś żartowaliśmy, że sklepom, które chcą obchodzić prawo, zostało chyba jeszcze tylko funkcjonowanie jako zakłady pogrzebowe, ale nie sądziliśmy, że ktoś może się na taki krok odważyć i wpisze sobie w działalność usługi pogrzebowe. Tutaj rzeczywistość wyprzedziła nasze wyobrażenia - mówi Alfred Bujara. - Dla nas to brak szacunku dla zmarłych, ale i klientów tego sklepu. Dehumanizacja relacji międzyludzkich, odczłowieczenie tych relacji w kontekście godnego pochówku. Zwłaszcza w dobie pandemii COVID-19 i wzrostu umieralności na jej skutek. No i duże zaskoczenie, bo myśleliśmy, że tak daleko ci przedsiębiorcy nie pójdą - ocenia. "To jest wolny kraj, nie muszę się państwu tłumaczyć. Dementuję takie sugestie" Interia skontaktowała się ze Sławomirem Kubikiem, szefem sieci delikatesów, która w zakresie swej działalności od kilku dniu posiada także pogrzeby. Ten, pytany czy jego sklepy działają w niedzielę, odpowiada: - Jesteśmy częściowo otwarci. Zgodnie z ustawą. Na jakiej zasadzie działamy? Normalnie, na pewno nie żadne czytelnie, zakłady pogrzebowe, ani jakieś inne tego typu wynalazki - zapewnia szef sieci delikatesów. Dopytywany o konkretną podstawę odpowiada, że nie musi się nam tłumaczyć. Na pytanie jak to się stało, że delikatesy będą prowadzić działalność w zakresie pogrzebów także nie rozwija wątku. - To jest działalność dodatkowa, niezwiązana z handlem, nie muszę się pani tłumaczyć, że mogę prowadzić jakieś inne działalności oprócz delikatesów. Nie jest pani żadną inspekcją, której musiałbym takich informacji udzielać. Są od tego odpowiednie służby, jak przyjdą, będę informacji udzielał. Obawy pracowników? To jest moje zmartwienie. Zapewnia, że obok produktów spożywczych nie będzie sprzedaży zniczy, kwiatów czy trumien. Dlaczego zatem pogrzeby zostały wpisane w delikatesach? - Dementuję. Dementuję takie sugestie. Jest wolność działalności gospodarczej i mogę robić, co chcę, jeśli działam zgodnie z prawem - ucina. W zapewnienia, że to zupełnie inna działalność, chociaż wpisana w delikatesy, nie wierzy Alfred Bujara. - To jest po to, żeby otworzyć sklep w niedzielę. I teraz jest tylko pytanie, czy na tyle będą odważni, że oprócz szyldu sklep spożywczy będzie wywieszka zakład pogrzebowy, no i jakie usługi będą świadczyli w tym zakładzie - mówi Alfred Bujara. PIP: kontrole już od tej niedzieli Choć początkowo była mowa, że pierwsze kontrole pojawią się w placówkach dopiero w marcu, Państwowa Inspekcja Pracy informuje dziś, że pilotażowo skontroluje otwarte placówki handlowe, w których zachodzi podejrzenie łamania przepisów ustawy o ograniczeniu handlu już w najbliższą niedzielę. - Podjęliśmy tę decyzję po doniesieniach medialnych oraz wsłuchując się w głosy naszych partnerów społecznych - poinformowała w wydanym komunikacie Katarzyna Łażewska-Hrycko, Główny Inspektor Pracy. Czytaj także: Sklep-dworzec sprzedawał alkohol? "Solidarność" zgłosiła sprawę na policjęSzefowa inspekcji pracy apeluje do przedsiębiorców, aby rozważali podjęte decyzje biznesowe pod kątem obowiązujących przepisów i nie prowadzili działalności pozorowanej. - A jeżeli mają wątpliwości, zachęcam do skontaktowania się z Państwową Inspekcją Pracy. My podzielimy się swoją wiedzą i doświadczeniem w tym zakresie. Państwowa Inspekcja Pracy, jako organ stojący na straży przestrzegania przepisów m.in. dotyczących zakazu handlu w niedziele i święta, będzie reagować, analizować i weryfikować wszystkie sygnały wskazujące na nieprawidłowości w korzystaniu z rozwiązań zawartych w omawianej ustawie. Jeżeli stwierdzimy ponad wszelką wątpliwość, że ma miejsce celowe obchodzenie obowiązujących przepisów będziemy zdecydowanie stosowali wszelkie dostępne nam środki prawne - dodaje Katarzyna Łażewska-Hrycko. - Dlatego uważam, że kary dla tych, którzy otwierają sklepy w niedzielę pod płaszczykami innych działalności powinny być dotkliwe. Na tyle, żeby inni nie próbowali iść tą drogą. Takie kombinowanie jest pokazaniem: my tu rządzimy, obejdziemy prawo tak czy siak, niezależnie co tam wpiszecie, my sobie znajdziemy furtkę - podsumowuje Alfred Bujara.