Czy suplementy są nam potrzebne do życia? - Uważam, że jest tu wiele nieprawidłowości i nieprawdziwych informacji. Przekazywanych przez producentów? - Tak. Zresztą wcale się nie dziwię, rynek suplementów w ubiegłym roku osiągnął 4,7 mld zł, to spory wzrost w stosunku do roku 2015, kiedy wartość sprzedaży wynosiła 3,5 mld zł. Jest to wspaniały biznes, obok handlu narkotykami, bronią i alkoholem. O jakich suplementach mówimy? - Mówimy o witaminach, mikro- i makroelementach, wyciągach roślinnych i suplementach białkowych dla sportowców. Nie dodają sił? - Na tym rzecz polega, że nie za bardzo. Dobrze zrównoważona pod względem energetycznym dieta, nawet jeśli jest niskokaloryczna, może być tak skomponowana, aby zapewniać wszystkie niezbędne składniki pokarmowe. W związku z tym dodawanie czegoś więcej do tego, co jemy, doprowadza do sytuacji, w której organizm otrzymuje nadmiar składników i wtedy mogą się pojawić kłopoty. Czy przykładem może być przedawkowanie witaminy D, którą wszyscy teraz zalecają i większość z nas bierze? - Witamina D to wyjątek, została dobrze przebadana, ma bogate piśmiennictwo i nie powinna zaszkodzić. Ale czy jest pani przekonana, że jej pani brakuje? Potrzeba jej zażywania istnieje tylko w sytuacji niedoboru. Natomiast już witamina C jest przez wiele osób nadużywana. Co prawda, ma wpływ na odporność, ale jeśli ktoś dobrze się odżywia, to jej dostarcza, więc nie potrzeba brać jej dodatkowo. A co złego może się stać, jeśli niepotrzebnie ją bierzemy? - To kwas, więc mogą się utworzyć kamienie nerkowe. Jej nadmiar może też zmienić profil oznaczeń biochemicznych krwi. Jest również mitem, że pomaga na przeziębienie. A więc wyniki badań morfologii będą zakłamane? - No tak. Witamina C jest przereklamowana, pojawiło się wiele mitów na jej temat. A wszystko zaczęło się od Linusa Paulinga, dwukrotnego laureata Nagrody Nobla, który jako pierwszy zaczął zażywać codziennie witaminę C w ilości 1 mg i chociaż miał raka, zmarł w wieku 93 lat. I niektóre firmy na to się powołują. Pisaliśmy o tym dwa lata temu. - Proszę pani, ja nie twierdzę, że suplementy są nieprzydatne, ale to dotyczy tylko osób, które mają jakieś niedobory. Zresztą na przyjmowanie pewnych witamin czy innych suplementów są mody, prawda? Tak jak teraz na witaminę D. - Na szczęście trudno ją przedawkować. Ale podam inny przykład: otóż w latach 50. XX w. grupa amerykańskich lekarzy opublikowała raport, który nazwano witaminowym lamentem. Jedni lekarze krytykowali drugich za nadmierne przepisywanie pewnej witaminy na przeziębienie. O jaką chodziło? Przychodzi mi do głowy witamina C, ale pewnie ma pan na myśli inną. - Wtedy przepisywano witaminę A. Opowiedziałem to dlatego, by potwierdzić pani tezę, z którą się zgadzam. Pojawiają się mody na pewne witaminy, ale są one kreowane przez firmy farmaceutyczne, przez producentów. A jaka jest prawda o magnezie? Wzmacnia, jest dobry na serce, trzeba go brać w starszym wieku? - Przede wszystkim są problemy z wchłanianiem się magnezu. To zależy, na jakim jest nośniku, i wtedy jest to też sprawa indywidualna. A jeśli każdy jego rodzaj dobrze by się wchłaniał, to czy mamy go brać profilaktycznie? - Jeżeli ktoś ma niedobór magnezu, a więc znajduje się w grupie ryzyka, to tak. Natomiast nie ma sensu, aby pozostałe osoby go suplementowały. Ustalmy więc, jakie grupy ludzi są narażone na niedobory witamin, minerałów czy innych suplementów. - Należą do nich osoby bardzo aktywne, prowadzące nieregularny tryb życia i nieprawidłowo się odżywiające, dorastająca młodzież, która zajmuje się sportem, sportowcy, wegetarianie i kobiety, które potrzebują zwłaszcza więcej żelaza. Poza tym osoby z zaburzeniami łaknienia - te, które nadmiernie się odchudzają, pozostają na dietach bardzo niskokalorycznych, anorektyczki, bulimiczki. Ale i osoby w podeszłym wieku - ze względu na zaburzenia funkcji smaku i powonienia, co powoduje, że same ograniczają sobie dietę, wybierając określone produkty, a unikając innych, np. część starszych osób cierpi na niedobory białka, które jest materiałem budulcowym. Oddzielną grupą są palacze, narkomani i alkoholicy. Tam jest sporo niedoborów, które jednak najpierw trzeba określić, a potem uzupełniać. Pana zdaniem zachwalanie suplementów, że są dobre na wszystko, to bardziej biznes firm je produkujących niż prawda o potrzebach naszego organizmu? - Tak, świat producentów suplementów, konsumentów i świat nauki zupełnie się rozmijają. Nie mają punktów wspólnych? - Przenikają się tylko światy producentów suplementów i twórców reklam, wywierających bardzo duży wpływ na konsumentów. Tak jest w przypadku preparatu z borówki amerykańskiej. Jest przereklamowana? - To bardzo dobry preparat o właściwościach antyoksydacyjnych, ale nie dla każdego. Jego składniki wchodzą bowiem w reakcję z lekami zmniejszającymi krzepliwość krwi. A jednak producenci o tym nie informują. Teraz mówimy o uczciwości producentów. A właściwie o jej braku. - To samo z lekiem na stawy na bazie kurkumy. Tylko jeden producent napisał w ulotce, że preparatów kurkumy nie powinny stosować osoby, które przyjmują leki przeciwkrzepliwe. Pozostali producenci o tym nie wspominają. Innym przykładem braku uczciwości jest niewymienianie wszystkich składników danego suplementu diety. Nie robią tego bardzo często producenci preparatów białkowych, które zawierają sterydy anaboliczne. Są przecież znane historie sportowców, którzy wzięli preparaty białkowe, nie wiedząc, że zawierają one sterydy. Wykryto je potem w ich organizmach i zostali zdyskwalifikowani. Poruszył pan jeszcze inny temat - sterydy nie są obojętne dla organizmu. - Są groźne! Przy długotrwałym zażywaniu mogą prowadzić do chorób serca, miażdżycy, impotencji. Nie mówiąc już o tym, że są niedozwolone. I człowiek chodzi na siłownię, zażywa preparaty białkowe, a nie wie, że są tam sterydy, które mu szkodzą. - Na to zwracał uwagę ostatni raport NIK, w którym wskazano, że to, co deklarują producenci, nie odpowiada temu, co jest w składzie preparatów. Do suplementów należą także kultury bakteryjne, które wzbogacają naszą florę bakteryjną, ale okazuje się, że sprzedaje się bakterie nieżywe. Chodzi o jogurty? - Nie, są takie tabletki polecane w związku z zażywaniem antybiotyku. Jeśli te tabletki zawierają nieżywe bakterie, jest to oszustwo, ponieważ one nie działają. Czy ktoś to kontroluje? Nie mamy odpowiedniej ustawy kontrolującej rynek suplementów, czekamy na nią. Komitet Rehabilitacji, Kultury Fizycznej i Integracji Społecznej PAN domaga się wprowadzenia uregulowań prawnych w tym zakresie, zwracając uwagę na poważne zagrożenia zdrowia obywateli związane z ich brakiem. Bo ustawa nakładałaby obowiązek dokładnego sprawdzania, co zawierają suplementy, a od reklamodawców wymagałaby rzetelności w przekazywaniu informacji na ich temat. Chyba nie jesteśmy nagminnie oszukiwani? - Są producenci, którym można ufać, należą do nich filie niektórych firm amerykańskich, które dbają o jakość swoich preparatów i mają niezbędne certyfikaty. Nie chcę więc generalizować i atakować wszystkich, ale problem jest. Zawodzi kontrola produkcji suplementów, właśnie tam, gdzie trafi się nieuczciwa firma. W tej chwili Główny Inspektorat Sanitarny nie jest w stanie tego ogarnąć, bo do produkcji zostaje zgłoszonych tak dużo preparatów, że po prostu nie da się tego wszystkiego przebadać. Barbara Jagas